Rozdział II

12 0 0
                                    

Rayan przeszedł wolnym krokiem obok klubu, znienawidzonego klubu. Splunął w tamtym kierunku. Szumy jego głowy spowodowane wypiciem zbyt dużej ilości alkoholu zostały przerwane przez ostry pisk policyjnych kogutów. Brunet odwrócił wzrok, jego szare oczy podążyły ku żółtym taśmom. Policjanci zabezpieczali alejkę, która była najszybszą trasą wiodącą do domu zamieszkiwanym przez rodzeństwo Harrison. Skąd to wiedział? Może z tych wieczorów, tych ciemnych wieczorów, lub ulewnych, takie lubiał najbardziej. Można było wtedy wpatrywać się przez to jedno okno na czwartym piętrze, gdzie miej więcej do godziny dwudziestej trzeciej paliło się żółte światło. 

Przyszedł i czas by ocknąć się z letargu i użyć genów swojej matki - wścibstwa. I to tak cholernie dobrego wścibstwa. Oczy Sulivan'a zarejestrowały przyjazd kolejnego samochodu, dwóch mężczyzn wyciągnęło czarny worek. Rayan poczuł dziwny mroźny podmuch wiatru niezbyt charakteryzujący ową porę roku, końcówka lipca powinna bowiem być upalna. Jednak chyba nie pogoda była powodem owego mrozu, który całkowicie zawładnął ciałem osiemnastolatka. Przy asekuracji dwóch policjantów mężczyźni od czarnego worka nieśli ten sam worek, tylko, że zupełnie inaczej, każdy z nich musiał uważać by przypadkiem nie upuścić ciało owego nieboszczyka. Szczek psa przebudził ponownie Rayan'a. Koniec. Już nie mógł dłużej patrzeć, musiał odejść i zapomnieć. Wzdrygnął się tylko i szybkim krokiem zaczął podążać w kierunku skrzyżowania. Kolejne miejsce które już dawno zostało dodane na listę znienawidzonych miejsc w tym mieście. O dziwo z każdym nowym dniem Rayan pragnął dodać o jedno miejsce tak aby kiedyś całe te miasto mógł z radością określić mianem "miasto gdzie wszędzie dostałem cios od życia". Skręcając kontem oka dostrzegł park gdzie za dzieciaka bawił się w najlepsze. Teraz nic nie pozostało po beztrosce tamtych dni. Te miejsce było początkiem nienawiści Rayan'a to tego miasta.

Hell is NearOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz