Minęło dokładnie pół roku odkąd otworzyłam moją szkołę tańca i tak jak się spodziewałam zainteresowanie jest spore, szkoła ma dwa piętra i kilka sal. Musiałam zatrudnić więcej osób niż się spodziewałam, każdego starannie dobierałam abyśmy byli zgranym zespołem i nadawali na tych samych falach i tak samo mocno kochali taniec. Prowadzimy różne zajęcia od tańca klasycznego czy baletu po zajęcia z hip-hopu, jazzu czy high heels a nawet zajęcia dla dzieci które odbywają się dwa razy w tygodniu, zapisów jest mnóstwo i powoli nie mamy gdzie już wciskać kolejnych chętnych osób bo grupy są już naprawdę spore a chce jeszcze wprowadzić zajęcia indywidualne. Jestem dumna z siebie i moich pracowników że tak dobrze nam idzie, wkładamy również sporo pracy w promocję szkoły na social mediach, raz nawet zorganizowaliśmy dzień tańca w miejskim parku i każdy mógł przyjść, nie było to łatwe do zorganizowanie i musieliśmy czekać miesiąc na pozwolenie żeby zorganizować taką akcje w parku. Jedno jest pewne było warto zjawiła się masa osób a kilkanaście osób już na stałe zagościło w naszej szkole. Sama staram się prowadzić tak dużo zajęć jak tylko mogę, najczęściej zajmuje się grupą z high heels i dziećmi oraz parami które przychodzą aby nauczyć się czegoś fajnego na pierwszy taniec.
Minął rok odkąd wróciłam do mojej kochanej Irlandii, tak bardzo tęskniłam za tym miejscem i za ludźmi, za moją rodziną i przyjaciółmi z którymi mam znowu świetny kontakt, moje życie powoli wracało na dobre tory. Powoli to było dobre stwierdzenie bo miałam jeszcze dużo do zrobienia aby było naprawdę bardzo dobrze. Po piątkowych zajęciach zaprosiłam wszystkich instruktorów tańca na małe spotkanie w jednym z polecanych klubów, tak właściwie to był to klubo-bar jeśli mogę to tak nazwać, w lecie rozkładali stoliki na zewnątrz ale były również w środku a w piwnicy znajdował się klub. Od zawsze były tam tłumy a po zmianie właściciela szło tam ponoć jeszcze lepiej, nic dziwnego byli w samym centrum rynku i mieli dobrą reklamę w internecie. Wyszliśmy ze szkoły po godzinie dwudziestej, dobrze że zrobiłam wcześniej rezerwacje, raczej marne szanse żeby trafić pusty stolik dla dziesięciu osób, spacer do klubu zajął nam piętnaście minut, nikt z nas nie przyjechał dzisiaj autem mieliśmy w planie wypić kilka drinków i dobrze się bawić, dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie w pracy więc warto to utrzymywać i wyjść wspólnie czasami na jakiegoś drinka czy wspólne jedzenie. Jeden z barmanów wskazał nam miejsce które zarezerwowałam, rozsiedliśmy się aby po chwili udać się do baru i zamówić pierwsze drinki.
-Kochani bierzcie co chcecie ja stawiam. powiedziałam na co moi pracownicy zdecydowanie się ucieszyli.
Każdy z nas wybrał swój napój a ja zapłaciłam i ruszyliśmy w kierunku naszego stolika. Czas nam szybko mijał, przed godzina dwudziestą trzecią większość zebrała się do domu, zostałam tylko ja i dwójka moich instruktorów którzy jak ja nie mieli założonych rodzin więc nie musieli się do nikogo śpieszyć, zamówiliśmy kolejnego drinka i postanowiliśmy zejść na dół do klubu żeby trochę potańczyć jakby codziennie udzielane lekcje nam nie starczały. Powoli zeszliśmy schodami w dół i docierała do nas głośna muzyka, przeszliśmy przez ciężkie metalowe drzwi i naszym oczom ukazał się ogromny parkiet z masą ludzi i kolorowymi światłami z każdej strony, bo bokach znajdowały się również dwa małe bary. Bez zastanowienia ruszyliśmy w trójkę na parkiet, całkiem przepadliśmy gdy DJ puścił piosenkę Rihanny, tańczyliśmy śpiewając i starając się nie wylać drinków. Po kilku piosenkach moi towarzysze czyli Sara i Leon poszli do łazienki a ja zostałam sama, stanęłam z boku parkietu i kołysałam się w rytm muzyki czekając na ich powrót.
-Co taka piękna kobieta robi tu sama?!-usłyszałam nagle że ktoś obok mnie próbuje przekrzyczeć muzykę i dopiero po chwili zorientowałam się że te słowa były skierowane do mnie.
-Nie jestem tu sama, czekam na znajomych.-odpowiedziałam tak głośno aby mnie usłyszał.
Facet spojrzał na mnie od dołu do góry co mi się nie spodobało, był starszy ode mnie mógł być pewnie nawet koło czterdziestki.
-Znajomi nie uciekną, zatańcz ze mną.
-Podziękuję, czekam na znajomych.
-Nie daj się prosić!
-Nie chcę, nie przekonasz mnie.-odpowiedziałam lekko zirytowana.
-Chodź chociaż na chwilę.-facet chwycił mnie za nadgarstek i próbował pociągnąć w stronę parkietu.
-Odwal się i puść mnie!-próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku.
-Nie bądź taka niedostępna.-powiedział i szarpnął mnie mocniej.
-Pani chyba wyraźnie powiedziała że nie jest zainteresowana!-usłyszałam za swoimi plecami donośny głęboki męski głos.
-Puść Panią w tym momencie albo zaraz stąd wylecisz.-odezwał się ponownie.
Na jego słowa facet puścił moją rękę i od razu się oddalił, zaczęłam masować swój nadgarstek i obróciłam się w stronę tajemniczego głosu.
-Nic Ci nie zrobił?-zapytał.
-Nie, jest w porządku. Dziękuję-powiedziałam z uśmiechem.
-Miłej zabawy.-powiedział i po prostu odszedł a ja jeszcze przez chwile się mu przyglądałam.
Był wysoki, bardzo wysoki przy moim metr sześćdziesiąt, ciemne idealnie ułożone włosy i zarost, czarna koszulka która opinała się na jego mięśniach tyle zdążyłam zauważyć przez te kilka sekund. Po chwili Sara i Leon wrócili a ja powiedziałam im co się właśnie przed chwilą wydarzyło, niestety ale tacy faceci są na całym świecie. Stwierdziliśmy że nie ma co tak stać i zamówiliśmy kolejnego drinka, tańczyliśmy razem i naprawdę świetnie się bawiłam, zdecydowanie muszę tu przyjść z moją przyjaciółką. Zabawę skończyliśmy po godzinie pierwszej i wszyscy byliśmy już pijani, wezwaliśmy taksówkę na która czekaliśmy dziesięć minut i odwiozła nas po kolei do domu. Gdy tylko znalazłam się w domu przebrałam się w piżamę i zmyłam makijaż bo to było coś czego nigdy nie omijam choćbym była prawie nieprzytomna zawsze zmywam makijaż, od razy po wejściu do łóżka nakryłam się kołdrą po samą głowę i bardzo szybko zasnęłam.W niedzielę obudziłam się dopiero po godzinie dziesiątej, na dwunastą miałam być u mamy na obiedzie więc prędko wstałam z łóżka i ruszyłam pod prysznic, dziękowałam sobie że nie wypiłam jeszcze jednego drinka bo pewnie bolałaby mnie dzisiaj głowa i byłabym nie do życia. Szybki prysznic i mycie włosów, szybka kawa i ogarnięcie się zajęło mi półtora godziny, idealnie żeby zdążyć dojechać do mamy na dwunastą. Mama mieszkała poza miastem, przeprowadziła się trzy lata temu do swojego męża, wzięli ślub dwa lata temu i nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej jak przy Benie, mama wiele lat cierpiała gdy była z moim ojcem który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, rozstała się z nim dopiero w momencie gdy zaczął podnosić rękę na mnie. To dało jej motywującego kopa jeśli można to tak nazwać, nie chciała dla nas takiego życia. Przez wiele lat była sama aż w końcu pięć lat temu na jej drodze pojawił się Ben i to zupełnym przypadkiem i w niezbyt super okolicznościach bo mama wjechała przypadkowo w jego auto na parkingu przy sklepie, sama do tej pory nie wie jak to się stało że nie widziała jego auta a Ben uparcie stwierdzi że po prostu nie wiedziała jak do niego zagadać a pewnie widziała go wcześniej jak wysiadł z auta i stwierdziła że rozbicie mu auta to będzie idealny sposób żeby zagadać. Ben naprawdę sprawiał że moja mama była szczęśliwa a gdy ona jest szczęśliwa to ja też, Ben traktuje mnie jak swoją własną córkę ale mówienie do niego tato nie przejdzie jestem już na to za stara mówię do niego po prostu po imieniu, może gdybym była młodsza to by to przeszło ale na pewno nie w wieku dwudziestu pięciu lat. Ben miał piękny dom poza miastem, dom należał kiedyś do jego rodziców a potem odziedziczył go razem z żoną, niestety jego żona zmarła młodo ale doczekali się dwójki synów, których moja mama uwielbiała a oni ją. Wszyscy świetnie się dogadywaliśmy i wspieraliśmy we wszystkim, dom był naprawdę piękny miał duży taras i ręcznie robiona altanę, zadbany ogród z kwiatami i warzywami. Nie był to nowoczesny dom nie licząc jakiś sprzętów, wszystko było urządzenie raczej w dawnym stylu co tylko dodawało temu domowi uroku, był duży kominek przy którym w zeszłe święta wszyscy razem siedzieliśmy i piliśmy kakao opowiadając sobie o tym jak minął nam rok i czego nas nauczył. Cieszyłam się że dzięki Benowi zyskałyśmy z mamą kolejnych członków rodziny, mama w jedną niedzielę miesiąca zaprasza wszystkich na wspólny obiad, wpadła na to niedawno, zaraz po moim powrocie do Irlandii. Każdy z nas pracował a mnie przez długi czas nie było w kraju, mama chciała abyśmy mieli chociaż ten jeden wspólny dzień razem, a nic tak nie uszczęśliwia jak domowy obiad u mamy. Punktualnie o dwunastej zaparkowałam pod domem i ruszyłam do środka.
-Cześć wszystkim-powiedziałam wchodząc.
-Oh dobrze że już jesteś kochanie wszyscy już są.-powiedziała mama i zaraz potem przytuliła mnie na powitanie.
Wszyscy siedzieli już przy stole, przywitałam się z każdym i zajęłam swoje miejsce. Mama zapełniła stół samymi pysznościami a mój brzuch domagał się już jedzenia.
-Kochani jak zawsze cieszę się że jesteśmy tu wszyscy, nakładajcie sobie i życzę wszystkim smacznego.
Każdy nakładał na swój talerz wszystkiego po trochu, byłam tak głodna że nałożyłam od razu podwójna porcje i zabrałam się do jedzenia. W między czasie rozmawialiśmy o tym co u każdego się dzieje. Po obiedzie pomogłam mamie sprzątnąć ze stołu razem z Julią która była żoną Nicka, jednego z synów Bena. Mama kroiła ciasto na talerz a my robiliśmy kawę i herbatę, zaniosłyśmy wszystko na stół i siedzieliśmy dalej w rodzinnym gronie.
-Skoro jesteśmy wszyscy to chcielibyśmy razem z Julią wam coś powiedzieć.-zaczął Nick.
Spojrzeliśmy wszyscy na niego i czekaliśmy aż powie co to za wieści. Nick złapała Julię za rękę a ona kontynuowała jego wypowiedz.
-A więc to już pora żeby wam powiedzieć że nasza rodzina się powiększy, spodziewamy się dziecka.-powiedziała uradowana.
Mama aż pisnęła ze szczęścia a Ben zapytał z pięć razy z niedowierzaniem czy będzie dziadkiem, wszyscy wstaliśmy od stołu aby im pogratulować.
Gdy dotarłam do Julii uściskała ją mocno.
-Tak się cieszę, gratulacje-powiedziałam.
-Dziękuję, wiesz wiem że to dla ciebie trudny temat trochę baliśmy się powiedzieć ze względu na to co się wydarzyło.
-Nie możesz myśleć o tym w takiej chwili. Musisz się cieszyć swoim szczęściem ja się bardzo cieszę, będę ciocią.-powiedziałam nadal ją ściskając.
Naprawdę cieszyłam się ich szczęściem, mimo że gdzieś głęboko w środku czułam odrobine zazdrości że mogą mieć coś co ja straciłam i mogę już tego nigdy nie mieć. Reszta popołudnia minęła nam naprawdę szybko i po godzinie osiemnastej każdy zbierał się do domu, jutro trzeba iść do pracy. Pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do samochodu, odpaliłam swoją playslistę na spotify i ruszyłam do domu.____________________________________
Mamy pierwszy rozdział, co sądzicie? Zachęcam do komentowani i gwiazdkowania
CZYTASZ
Pozwól mi być
RomanceLily od zawsze była marzycielką, lubiła wyobrażać sobie swoją przyszłość. Nie była jednak gotowa na to co miała jej przynieść, piękne życie jak z bajki nie było jej pisane. Lily wraca do rodzinnej Irlandii aby zacząć wszystko od nowa, stawia teraz t...