Rozdział 2

3.2K 102 3
                                    


POV Ivo 

 Poniedziałek był ciężkim dniem po jeszcze cięższym weekendzie. Od rana chodziłem nieprzytomny i obolały. Po treningu po całonocnej imprezie nawiedzały mnie bóle stawów i mięśni. Miałem zmęczone kolana, które zostały narażone na mocny wysiłek. Picie dzień wcześniej niż trening było najgorszym grzechem jaki popełniliśmy z Blair. Jeszcze gorszy był fakt, że powinniśmy o tym wiedzieć, a i tak dawaliśmy się skusić na picie procentowych trunków. Choć dziewczyna przechodziła samą siebie upijając się trochę bardziej niż powinna. Byłem pełny podziwu, że dała radę ćwiczyć na takim kacu. Oczywiście Bianca nie była głupia i zauważyła nasz stan odwdzięczając się nam dodatkową godziną treningu poświęconą na cardio i ćwiczenia siłowe. Bolały mnie mięśnie, o których istnieniu zapomniałem.

 Kiedy rano przyjechałem po dziewczynę zauważyłem, że przeżywała to tak samo jak ja. Nie obyło się bez wspólnego narzekania na bóle i siniaki. To była nasza mała rutyna. Musieliśmy ponarzekać, bo wyrzucanie z siebie żali motywowało nas do pracy. Każdy miał swoje metody, a nasza była dość niekonwencjonalna. I często ludzie pod tym względem nas nie rozumieli albo potępiali. Nikt nie przepadał za marudami, a nam marudzenie pomagało.

 Na długiej przerwie siedzieliśmy z Blair i Jo na dziedzińcu korzystając z ostatnich ładnych dni pozbawionych deszczu. Temperatura utrzymywała się na poziomie czternastu stopni. Blair przepisywała pracę domową, której nie zdążyła zrobić w domu. Niedawno zaczął się nasz ostatni rok, przez co mieliśmy natłok materiałów do nauki, prac domowych i klasówek.

 Przeglądałem maila, na który dostaliśmy wytyczne do turnieju łyżwiarskiego. Byliśmy jednym z trzech faworytów wygranej i dostaliśmy dodatkowe wytyczne, które musieliśmy wypełnić. Jednym z nich był udział w nagraniach dla oficjalnego kanału organizatora.

— Jedziecie na zimowy obóz pożegnalny? — zagadnęła Jo, wskazując ulotkę promocyjną wyjazd.

— Kiedy jest? — zapytała Blair nie odrywając się od zeszytu.

 Skupiała się na przepisywaniu. Wpatrywałem się w nią śledząc jak przegryzała koniec długopisu starając się zrozumieć rozwiązanie zadania. Robiła to nieświadomie i dość subtelnie. Skubała ją, przejeżdżała skuwką z kącika do kącika malinowych ust. Ściągała brwi kreśląc notatki.

— W lutym. — odpowiedziała podsuwając jej ulotkę. Machinalnie odłożyła ją na bok.

— Po turnieju i przed samym finałem mistrzostw. I po finałach hokeja. — sprecyzowałem, wiedząc, że pytała o kalendarz zawodowy nie o zwykłe dni.

 Byliśmy duetem, który w każdym miesiącu coś miał. Jak nie większe to mniejsze zawody łyżwiarskie. Albo ja miałem mecze, na których mi towarzyszyła. Sezon jesieni, zimy i części wiosny był dla nas najbardziej aktywnym okresem w ciągu roku. Najwięcej konkursów wypadało w tych kwartałach.

— Jedziemy? — zwróciła się do mnie.

— Możemy jechać. — rzuciłem bez cienia entuzjazmu.

 Wycieczki organizowane przez szkołę przeważnie nigdy nie kończyły się dobrze. Zawsze występowały jakieś dramaty. Konflikty między uczniami się zaogniały albo tworzyły się od zarodka. Były wykorzystywane do łamania zasad i niekoniecznie odpowiedniego integrowania się z rówieśnikami. Byłyby to też dni bez reżimu trenerskiego. Zanim byśmy wybrali się w taką podróż musieliśmy dostać zgodę od Bianki.

— Już tak nie myśl. — Blair kopnęła mnie w kostkę ocucając z myśli. — Mamy czas na decyzję. Obóz jest dopiero w lutym. Wszystko się może wydarzyć.

Na tafli uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz