Epilog

3.9K 183 44
                                    


POV Blair 

Dziesięć lat później

 Pierwsze promienie letniego słońca spoczęły na twarzy. Czułam jak intensywnie ogrzewały skórę zmuszając mnie do wstania. Problem był taki, że nie ważne jak bardzo byłoby mi gorąco, zwykłe słońce nie przerwałoby mi snu i nie zerwałoby mnie z łóżka. Zignorowałam ciepło przekręcając się na drugi bok z myślą, że zastanę tam męża, do którego z przyjemnością bym się wtuliła. Ale miejsce obok było puste i chłodne, więc musiał wstać wcześniej. Brak jego obecności nie pozwolił mi pogrążyć się w mocniejszym śnie. Musiało być już późno, skoro nie było go w łóżku. Albo ściągnęło go coś innego.

 Z tą myślą obróciłam się na plecy i dźwignęłam się do siadu. Wsparłam się o wezgłowie, przetarłam twarz i zerknęłam na cyfrowy zegar. Była siódma rano. Zdecydowanie za wcześnie jak na nasze standardy. Słysząc młody pisk byłam gotowa wstać na nogi i biec do pokoju obok albo do salonu. Odsunęłam kołdrę na drugi bok i już chciałam wstać by sprawdzić co się stało, ale zostałam wyprzedzona. Drewniane drzwi zostały otwarte z rozmachem. Jako pierwszy wyłonił mi się Ivo. Posłał mi radosny uśmiech od razu poprawiający mi humor. Ale to widok i ciche gaworzenie pełzającej po podłodze istoty sprawiło, że pokochałam swoje życie jeszcze bardziej. Z każdym spojrzeniem na swoją rodzinę uświadamiałam sobie, jakie miałam szczęście i jak bardzo byłam za nich wdzięczna. Byli moją największą motywacją. To dla nich budziłam się każdego poranka, to dla nich się uśmiechałam i to dla nich byłam gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu.

— Mama! — Dario wspiął się w górę wspomagając się pościelą. Starałam się mu nie pomagać by samodzielnie dostał się na górę. — Mama. Dzień dobry, mama.

 Serce mi się rozpłynęło słysząc kolejne słowa jakich się nauczył. Miałam pięknego, uzdolnionego, niespełna trzyletniego syna. Wzięłam go na ręce i wcisnęłam soczystego buziaka w jego pulchnego policzka. Był żywą kopią ojca kiedy był w jego wieku.

— Jakiego ja mam cudownego syna! — Położyłam go na plecy i zaczęłam łaskotać. Jego piski i krzyki roznosiły się po całej sypialni. — Kto jest synkiem mamusi? Kogo mamusia tak kocha?

— Tatusia. — odpowiedział Ivo mieszcząc się po drugiej stronie łóżka. Skradł mi szybkiego całusa. — Dzień dobry, Wiedźmo.

— Dzień dobry, moje szczęście. — odparłam, przytulając się do jego boku. — Nie lubię kiedy nie mam cię obok.

— Wiem. Też tego nie lubię, ale nasze dziecko postanowiło zrobić sobie pobudkę o piątej rano i wspólnie ustaliliśmy, że damy mamie pospać. — Zaczął mnie muskać po nagim ramieniu.

 Dario nie mógł dłużej poleżeć w spokoju. Przetoczył się na brzuch i wpełzał między nas. Zazdrosna klucha nie pozwalała nam na wiele czułości, bo musiał zwracać na siebie uwagę. Łaknął tyle samo atencji co jego ojciec. Gdyby nie miał moich oczu zastanawiałbym się czy odziedziczył coś po mnie. Chłopiec wlazł na mnie i zaczął się interesować obrączką na palcu. Przyłożyłam mu dłoń do czoła sprawdzając czy nie miał temperatury. Zastanawiało mnie dlaczego tak wcześnie wstał, choć zazwyczaj przebudzał się dopiero między siódmą a ósmą.

— Kto jest rannym ptaszkiem? — zaczepiałam go czekając na piękny uśmiech, a nie skupienie, które wyróżniało się na jego młodej buźce. — Dario? Jadłeś śniadanie?

— Am. Mleko. Tata.

— Jadł płatki. Ale oczywiście nie zjadł wszystkich, bo połową podzielił się z posadzką. I raczej nie chcesz wchodzić do salonu bo ten rozgardiasz jest niedorzecznie przerażający.

Na tafli uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz