ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ 2

79 9 6
                                    

»»---- sᴄʜᴏᴏʟ ᴛʀɪᴘ ----««

~Dream~

W autobusie panował istny chaos. Na przodzie ktoś rzygał, z tyłu śpiewali Pociąg do gwiazd, inni spali, a jeszcze inni tańczyli w przejściu.

Do tego wszystkiego brakowało jeszcze typa, którego ugryzł by pająk w dupę. Jakby zaczął skakać po tych fotelach to przysięgam, że użył bym młotka, wybił szybę i spierdolił jak najdalej od tego wariatkowa.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a przed nami były jeszcze 3 godziny jazdy.

Nie wiedząc już co robić, założyłem słuchawki i zacząłem słuchać muzyki.

Oparłem się o szybę, zamknąłem oczy i wysłuchałem się w lecące"Starstruck" Ardena Jonesa.

Nagle poczułem ciężar na moich nogach. Otworzyłem oczy i zobaczyłem George'a?

-A ty co? -spytałem zdziwiony, wyjmując słuchawkę z ucha.

-Chwile na tobie posiedzę bo Quackowi się nudzi i do nas przyjdzie. -odparł.

-Od kie...-przerwał mi chłopak, przykładając palec do moich ust.

-Nie masz nic do gadania.-powiedział zadowolony.

Zestresowany lekko sytuacją nie wiedziałem co zrobić z rękoma, więc położyłem jedną na jego udach, a drugą na biodrach chłopaka.

Spojrzałem dyskretnie na jego reakcje, jednak on nawet nie zareagował.

W tym momencie na miejsce bruneta usiadł Quackity.

-Siema. -przywitał się po czym spojrzał na nas dwuznacznie.

-Wil śpi? -spytałem.

-Niestety. Zasnął po tym jak zacząłem opowiadać mu o filmie.

George rozpoczął zaraz jakąś konwersację z Alex'em, lecz ja próbowałem uspokoić myśli.

Z pewnością dla wielu osób to normalne. W końcu on tylko usiadł mi na kolanach, ale moje serce nie chciało tego słuchać.

Spragnione potrzebowało tego dotyku.

W głowie pisały się już przeróżne nie realne scenariusze, a ja próbowałem utrzymać poker face.

-DREAM! -wydarł się George.

-Co?! Co sie stało?! Pali się?! -spytałem zdezorientowany.

-Co sądzisz o naszym pomyśle? -odezwał się Quack.

-Jakim? -uśmiechnąłem się, żeby załagodzić sytuacje.

-Żeby zrobić potajemnie imprezę. Tylko z naszymi przyjaciółmi. -wytłumaczył brunet.

-No spoko, może być. -odpowiedziałem.

-To ustalone. Dobra idę do Wila, może już nie śpi.

Po czym wstał i popędził na przód.

George zszedł ze mnie i ulokował się na swoim siedzeniu.

-Nogi mi zdrętwiały. Może ja teraz na tobie posiedzę co? -zaśmiałem się.

-Spadaj. Byś mnie zmiażdżył. -odparł.

-Nie no bo ty to królewna co waży tyle co piórko. -wybychnąłem śmiechem.

-A żebyś wiedział. -skrzyżował ręce i próbował udawać poważnego, ale nie wytrzymał i zaczął śmiać się ze mną.

Uwielbiałem jak się uśmiecha. Był wtedy taki szczęśliwy i tak cholernie piękny.

I don't wanna be your friend | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz