Rozdział pierwszy: Powrót do korzeni

11 0 0
                                    

5:30
Słońce leniwie wychodzi na niebo, ptaki zaczęły grać swój piękny koncert, z resztą jak co ranek. Wszyscy w obozie jeszcze spali kiedy wybrałem się na krótki spacer w około, sprawdzić czy wszystko gra. Muszę uspokoić myśli - pomyślałem i spokojnie ruszyłem ścieżką wzdłuż drzew.
Po przejściu kilku kroków, odczułem chłód i zimny powiew wiatru, przypominający mi, że nadal jestem w Strefie. Ograniczony widok dzikiej, zarośniętej przyrody przypominał mi, jak bardzo świat się zmienił po tym przerażającym wydarzeniu.

Na szczęście, obozowisko, które zbudowaliśmy, było dobrze zorganizowane i w miarę bezpieczne. W  oddali widziałem ludzi budzących się i rozpoczynających swoje codzienne obowiązki. Niektórzy wędrowali wokół, zbierając drewno, które posłużyłoby nam jako opał, inni pilnowali upraw, które były naszym jedynym źródłem jedzenia.

Nagle moje myśli przerwał dźwięk warkotu silnika. Podszedłem bliżej, aby sprawdzić co się dzieje i dostrzegłem Żwawego - naszego niezawodnego mechanika, który dokładnie przyglądał się radiu w starej Ładzie. Jego umiejętności były nieocenione w naszej społeczności, gdyż tylko dzięki niemu utrzymywaliśmy nasze podupadające maszyny w ruchu.

"Co się stało, Żwawy?" zapytałem, przybliżając się do niego.

"Coś zaczyna do nas dochodzić..." odparł spokojnie, unikając mojego wzroku. "Słyszałeś te dziwne dźwięki?"

Kiwając głową, potwierdziłem, że również zauważyłem te tajemnicze odgłosy. Czasami dochodziły do nas dziwne szmery czy delikatne szepty, ale nikt nie wiedział skąd się biorą ani co oznaczają.

Ruszyliśmy razem w kierunku źródła dźwięków, zachowując ostrożność. W końcu dotarliśmy do opuszczonej, dziwacznie wyglądającej budowli. Drzwi były otwarte, więc postanowiliśmy wejść, by zbadać, co się tam dzieje.

Gdy przekroczyliśmy próg, zamarliśmy z niedowierzaniem. Przed nami rozciągał się labirynt komputerów i ekranów. Wszystko wyglądało na pozostawione w pośpiechu, jakby ludzie tu pracujący nagle zniknęli. Coś musiało się tu stać...

Napisałem w notatniku, żeby na razie nie zagłębiać się w to miejsce i wrócić z Żwawym do obozu. Musieliśmy poinformować resztę odkryciu, a może nawet przeprowadzić dokładniejsze badania, by odkryć tajemnicę tego miejsca.

Z głową pełną pytań i niepewności wróciliśmy do obozu. Nasza postapokaliptyczna rzeczywistość wydawała się coraz bardziej skomplikowana i zagadkowa. Musieliśmy być przygotowani na wszystko, co nas spotka w Strefie.


Niepewność i napięcie unosiły się w powietrzu, gdy  wróciliśmy do obozu, by poinformować resztę o naszym odkryciu. Opowiedzieliśmy o opuszczonym laboratorium, pełnym zagrożeń takich jak Snorki i Pijawki, a także obecności niebezpiecznych oddziałów Monolitu, widocznych w ich charakterystycznych białych egzoszkieletach wspomagających motorykę.

Wszyscy zgromadziliśmy się wokół ogniska, aby omówić nasze kolejne kroki. Anomalia w postaci tego laboratorium w Zonie była zbyt istotnym znaleziskiem, by ją zignorować.

"Naszemu obozowi grozi niebezpieczeństwo, jeśli nie zbadamy tego miejsca dokładniej." Ostrzegł nasz lider, Kicenko. "Musimy dowiedzieć się, co te oddziały Monolitu robią w Zonie i dlaczego pojawiły się Snorki i Pijawki w tamtym laboratorium."

Podjęliśmy decyzję, że zespół badawczy wraz z grupą żołnierzy frakcji Powinność stworzy wyprawę mającą na celu zgłębienie tajemnic tego laboratorium. Miało to być niebezpieczne przedsięwzięcie, ale nie mieliśmy wyboru – musieliśmy działać, aby chronić Zonę przed tym zagrożeniem.

Następnego ranka, z wyprawą gotową do drogi, zebrałem swoje niezbędne wyposażenie i spotkałem się z resztą członków zespołu.  Zaciśnęliśmy nasze kurtki z logo Powinności, sprawdziliśmy sprzęt  i zakładaliśmy maski gazowe, przygotowani na nieznane.

Po kilku godzinach wędrówki dotarliśmy do laboratorium. To miejsce emanowało mrokiem i tajemniczością. Ostrożnie przeszliśmy przez zrujnowane korytarze, starając się nie zwracać uwagi na szumy, które dochodziły zza murów.

W miarę jak pogłębialiśmy się wewnątrz, zaczęliśmy dostrzegać ślady walki – dziury po kulach i rozsypane skrzynie. Coś musiało się tu wydarzyć, ale co?

Nagle usłyszeliśmy podejrzane dźwięki – szepty, jakby ktoś się zbliżał. Gdy obróciłem się, aby spojrzeć na resztę, zobaczyłem poświatę emanującą z kombinezonów Monolitu.

Walka była nieunikniona. Wybuchła strzelanina, a nasza grupa została rozdzielona w chaosie. Musieliśmy działać szybko, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności i zgranie, aby pokonać wrogów i powstrzymać ich przed rozprzestrzenianiem zagrożenia w Zonie.

W miarę jak zbliżaliśmy się do głębi laboratorium, trafialiśmy na coraz dziwniejsze eksperymenty – dziwne maszyny, anomalie i strefy radiacyjne. Wyglądało na to, że to Monolit prowadził tu niebezpieczne badania, które mogły zagrażać nie tylko naszej frakcji Powinność, ale i całej Zonie.

Podczas naszego śledztwa odkryliśmy tajemnicę, która przeraziła nas wszystkich. W labiryncie dokumentów i dzienników znaleźliśmy wzmianki o legendarnym Stalkerze o imieniu Striełok. Według opisów, przeszedł on przez Mózgózwęglacz w głąb Zony, aby dotrzeć do elektrowni. A tam, znajdował się kosmiczny kamień Monolitu, zwany "Spełnianiaczem Życzeń". Był to artefakt o niezwykłej mocy, spełniający najskrytsze pragnienia każdego, kto ośmielił się go dotknąć.

Tym odkryciem nasza misja nabrała nowego znaczenia. Musieliśmy dowiedzieć się, co tak naprawdę ukrywa ten tajemniczy artefakt, i jakie konsekwencje może mieć jego wykorzystanie. Czy może to być klucz do zrozumienia Zony i jej niezliczonych zagadek?



EKSPEDYCJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz