Rozdział 2

11 1 0
                                    

  Po kilku godzinach jazdy, do naszego przedziału wszedł prefekt naczelny oznajmiając, że za pół godziny wysiadamy. Szybko wszyscy przebraliśmy się w nasze szaty, na szczęście przed wyjazdem zadbałem aby nie było widać żadnych ran czy siniaków.

  Gdy już wszyscy byli przebrani, James i Peter usiedli na swoich miejscach, a gdy chciałem usiąść na swoje, poczułem ręce na biodrach i ciągnięcie w dół. Remus usadził mnie na swoich kolanach i oplótł ręce wokół mojego brzucha, przytulając się do mnie. Rozluźniłem się i cieszyłem końcówką podróży. 

   Poczułem zwalnianie pociągu i wstałem aby jako pierwszy wysiąść z przedziału. Nie lubiłem tłumów i nie czułem się w nich dobrze. Gdy pociąg zatrzymał się na dobre, ruszyłem słysząc kroki chłopaków za mną. Udało nam się wyjść jako pierwszym więc od razu ruszyliśmy w stronę powozów.

  Byłem zmęczony więc oparłem głowę o ramię Lunatyka i poczułem jak obejmuje mnie ramieniem. Nie mogłem doczekać się aż znajdziemy się w naszym pokoju i będę mógł odpocząć.

-Łapo nie usypiaj.- Szturchnął mnie James. -Jeszcze uczta i droga do wieży.-
-Nie mogę sobie odpuścić?- Jeknąłem.
-Nie ma szans Syri. Nie jadłeś w pociągu a musisz coś zjeść.- Wtrącił się Remus.
-Zjem jutro. Na śniadaniu.- Odmruknąłem z nadzieją, że pozwolą mi iść spać wcześniej.
-Nie.- Uciął Remus a na Remusowe "nie" nie ma rady.
-Cholera.- Odpowiedziałem prostując się i pocierając oczy.
-Stary wyglądasz jak trup.- Wtrącił jak zawsze pomocny Peter. -Może serio wróć od razu do dormitorium.
-Nie no dam radę. Po prostu źle znoszę długie podróże.- Usmiechnąłem się.
-Jak chcesz stary.- Peter spojrzał na mnie jeszcze raz i całą uwagę poświęcił na dyniowym paszteciku, który został mu jeszcze z podróży pociągiem.

  Zamrugałem szybko parę razy, odganiając zmęczenie i skupiłem się na tłumach ludzi, siedzących bądź wsiadających do powozów. W tłumie zobaczyłem Regulusa ale byłem zbyt zmęczony aby się tym przejąć. Zdziwiłem się gdy po nawiązaniu kontaktu wzrokowego podszedł do mnie i podał mi list.

-Od matki. Przeczytaj na osobności.- Rzucił podajac mi list i odchodząc tak szybko jak się pojawił.
-To było dziwne stary.- Mruknął James patrząc na list w moich rękach.
-Wiem Rogaś. Wiem.- Odpowiedziałem będąc w swoim świecie. Moje rozmyślania przerwało szarpnięcie powozu i powolna jazda w stronę szkoły.

   W Wielkiej Sali panował harmider, który tylko spotęgował moje zmęczenie. Zjadłem kilka kęsów i uznałem że już nie mogę więcej w siebie wcisnąć, więc siedziałem i czekałem aż chłopacy skończą jeść.

-Syriusz zjedz jeszcze trochę.- Nagabywał mnie Remus.- Praktycznie nic nie ruszyłeś.-
-Remi spokojnie. Nie jestem głodny to wszystko.-
-To może my już wrócimy, a jak skończycie to do nas dołączycie?- Zapytał reszty osób Lupin.
-Dobry pomysł stary. Chociaż myślę że was dogonimy bo praktycznie już skończyliśmy.- Stwierdził James i spojrzał na Petera, który kiwnął mu głową.

  W ten oto sposób nasza dwójka ruszyła pierwsza w długą drogę powrotną. Szliśmy w komfortowej ciszy, ponieważ ja nie miałem zbytnio siły na rozmowę a Lunio nie naciskał. Gdy już dostaliśmy pod portret Grubej Damy, weszliśmy do środka i od razu ruszyliśmy w stronę naszego dormitorium. W pokoju wziąłem ręcznik i rzucając krótkie "Idę się myć" ruszyłem w stronę łazienki. Po wzięciu szybkiego prysznica i ubraniu się w piżamę wyszedłem z zaparowanej łazienki widząc, że pozostała dwójka dołączyła do nas w pokoju.

-Sprawdzałeś już co napisała ci matka?- Spytał James siedzący na swoim łóżku.
-Jeszcze nie, zrobię to jutro. Dzisiaj mam już tylko ochotę położyć się spać. Dobranoc wszystkim. Luniu kładziesz się?-
-Tak już.- Usłyszałem odpowiedź i poczułem że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem a ciepłe ręce owijają się wokół mojego ciała.
-Dobranoc Syri.- Poczułem ciepły oddech na skórze zanim oddałem się w objęcia Morfeusza.

Potwór ~ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz