Rozdział 3

17 2 0
                                    

Syriuszu Orionie Blacku III
Oznajmiam ci, że w trakcie gdy ty uciekłeś z domu wuj Alphard zmarł. Przyjedź na święta aby wyjaśnić kwestię spadku.

Walburga Black

Byłem w szoku z powodu śmierci wuja. On jako jedyny, nigdy nie wmawiał mi bzdur o czystości krwi i był wtedy, gdy matka nie chcąc być widziana w towarzystwie zdrajcy krwi wyjeżdżała zostawiając mnie z nim.
- Hej Łapo co się stało?- zagadnął James wchodząc do pokoju. Dopiero teraz zauważyłem, że byłem w nim sam.
-Wuj Alphard nie żyje.- odpowiedziałem prawie mechanicznie. Mimo, iż nie była to najbliższa rodzina, jego śmierć bardzo we mnie uderzyła. -A matka jedyne czym się przejmuje to spadkiem.- to już dodałem ze złością w głosie. -Jakby kompletnie zignorowała fakt, że ktoś z jej rodziny nie żyje.-
-Syri, twoja matka zawsze była dziwna i każdy to potwierdzi. Z powodu śmierci wuja bardzo ci współczuję wiem, że z nim jako jednym normalnym w rodzinie miałeś kontakt.- powiedział James i podszedł mnie przytulić.
-Jest dobrze, po prostu dziwnie się z tym czuje.- odpowiedziałem, również przytulając James'a. -Gdzie reszta?- spytałem po chwili.
-Remus widząc jaki byłeś wczoraj zmęczony, postanowił iść na śniadanie, brał ci kanapki kiedy ostatnio go widziałem, pewnie zaraz będzie. Peter jest z nim.-

W tym momencie przerwało nam uchylenie drzwi i Remus wchodzący z talerzem z kanapkami. Gdy postawił je na stoliku nocnym, podeszłem do niego i się przytuliłem.
-Co chciała twoja matka?- zapytał.
-Powiadomić mnie, że wuj Alphard nie żyje.- odpowiedziałem w jego klatkę piersiową.
-Syriuszu, naprawdę ci współczuję.- powiedział i przytulił mnie mocniej
-Jest dobrze, radzę sobie. Tylko nie podoba mi się fakt, że będę musiał wrócić tam na święta.- widząc jego pytający wzrok dodałem szybko. -Jakieś kwestie spadku czy coś takiego.-
-Rozumiem. Pamiętaj że gdyby coś możesz zawsze przyjść do mnie.- odpowiedział odsuwając mnie powoli od siebie
-Albo do mnie, moi rodzice już cię nieoficjalne zaadoptowali. Podejrzewam, że wolą ciebie bardziej niż mnie.- dodał James.
-To oczywiste Bambi. Mnie każdy kocha a twoi rodzice nie są wyjątkiem.- powiedziałem uśmiechając się do James'a.
-Oho wrócił stary Syriusz Black.- skwitował James i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Gdzie Peter?- Zagadnąłem gdy już wszyscy się uspokoiliśmy. -Nie widziałem żeby wchodził za Remim.-
-Pete został na dole, Mary go o coś spytała i zaczęli rozmawiać.- skwitował Remus wzruszeniem ramion.
-A więc chodźmy do niego.- rzuciłem i ruszyłem w stronę wyjścia z dormitorium, słysząc że James i Remus idą za mną.

Mimo, że wczoraj praktycznie nie ruszyłem kolacji, nie byłem głodny więc zignorowałem kanapki, które przyniósł Remus. Mam też wrażenie, że żaden z nich tego nie zauważył, wiec cieszyłem się że obejdzie się bez wpychania we mnie jedzenia. Niestety się przeliczyłem i schodząc po schodach, poczułem rękę zaciskająca się na mojej i cichy głos Remusa.
-Widziałem że nic nie ruszyłeś. Na obiedzie widzę jak wcinasz całą porcję, albo cię nakarmie.- powiedział i poszedł dalej wyprzedzając mnie. Przewróciłem oczami idąc dalej z lekkim uśmiechem.

Przesiedzieliśmy na dole, kilka godzin rozmawiając z dziewczynami bo od przyjazdu nie mieliśmy okazji aby to zrobić. Odkąd James nie irytuje Rudej swoimi pytaniami czy się z nim umówi, jest całkiem znośnie. Tak razem rozmawiając nie zauważyłem że jest pora obiadu. Razem zeszliśmy i dokańczając rozmowę, zjadłem porcję, pod wpływem wzroku Lunatyka. Później korzystając z resztek ciepłej pogody wyszliśmy na błonia i tam rozmawialiśmy aż do kolacji, po której się rozdzieliliśmy i my poszliśmy do męskiego dormitorium, a dziewczyny do damskiego. Przyszykowaliśmy się do snu i jak zawsze położyłem się obok Lunatyka, zyczac innym dobrej nocy

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trochę mnie tu nie było, ale nie miałam kompletnie głowy do pisania.

Potwór ~ WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz