Idąc po ciemnych uliczkach Detroit, gdzie jedynym oświetleniem była poświata księżyca czułam się obserwowana lecz jednocześnie bezpieczna, za mną lepiej nie chodzić. Szłam właśnie na spotkanie z Markiem, jednym z moich pracowników. Zlecenia zazwyczaj im oddawałam, a zapłatą dzieliłam z wykonawcą zlecenia trzy do dwóch. Ja brałam tą większą część i nikt nie raczył mi się sprzeciwić. Kiedy weszłam na skrzyżowanie dwóch ulic, gdzie nie było żywej duszy oprócz Marka który czekał na mnie, oparłam się o ścianę budynku.

- Mark

- Moore

- Mam coś dla ciebie, spisz się lepiej - Podałam mu kopertę z informacjami które zebrałam na temat zlecenia i odeszłam bez słowa. Wracałam dobrze znaną mi drogą, kiedy za sobą usłyszałam ciche, wręcz niezauważalne kroki. Nie dając po sobie poznać odrobinkę zwolniłam kroku, a kiedy zbliżyłam się do tej osoby na tyle żeby nie dała rady uciec, złapałam pistolet schowany pod kurtką i odwróciłam cię to tej osoby, przykładając jej go do skroni. Jak się okazało mężczyzna od razu podniósł ręce do góry - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - Zapytałam szybko i stanowczo. Przez chwilę widocznie nie wiedział co zrobić, widać było po nim, że nie spodziewał się broni - Gadaj!

- J-ja...

- J-ja, no co ty?

- Prz‐przepraszam, chciałem t-tylko tędy przejść - Patrzyłam się na niego chwilę, jest ciemno więc raczej nie widział mojej twarzy. Niech mu tym razem będzie - Spadaj - Rzuciłam szybko ruszając bronią w stronę ulicy z którą krzyżowała się ta na której się znajdowaliśmy. Upewniając się, że nic mu nie zrobię, szybko pobiegł we wskazaną stronę i zniknął w ciemności nocy. Miał szczęście, mam dziś dobry humor. Schowałam pistolet za pasek i ruszyłam spowrotem w stronę ulubionego baru.

***

Siedziałam na swoim stołku przy barze i czekałam na drinka, obserwując ludzi kręcących się wokół. Kiedy barmanka postawiła przedemną szklankę, złapałam za nią u zaczęłam sączyć napój. Zauważyłam, że przygląda mi się kolejny facet, powoli zbliżył się do mnie i usiadł na sąsiednim stołku. Chwilę tylko siedział, ale w końcu odwrócił się w moja stronę i zapytał otwarcie - Ty jesteś Kasandra Moore? - Barman który czyścił szkalnki spojrzał się na niego. Przychodziłam tu bardzo często i większość pracowników wiedziała kim jestem więc wie, że może się swobodnie gapić. Nie patrząc na mężczyznę wzięłam kolejnego łyka i odpowiedziałam od niechcenia - Zależy kto pyta - Siedział chwilę cicho myśląc czy odpowiedzieć - Patrick, Patrick Richardson.

- Czego chcesz? - Pewnie kolejny klient, kilkoma dodatkowymi tysiącami nie pogardzę - Słyszałem, że - Zaciął się, niepewny tego co robi - załatwiasz ludzi na zlecenie.

- A co chcesz się kogoś pozbyć?

- Właściwie to tak, nazy... - Przerwałam mu - Najpierw chce znać kwotę - Patrzył na mnie zdziwiony, ale odpowiedział - Pół miliona - Zatkało mnie, oczywiście nie pokazałam tego po sobie, ale kurwa, pięćset tysięcy. Tacy ludzie jak on zazwyczaj proponują maksymalnie dziesięć. Zdałam sobie sprawę, że podejrzanie długo siedzę cicho. Wypiłam resztę alkoholu na raz - Przyjdź o dwudziestejtrzeciej na skrzyżowanie Pochlebczej i Stalowej - Wstałam i ruszyłam do wyjścia - Nie spóźnij się, nie będę czekać - Wyszłam z baru tylnym wyjściem bez płacenia, czyli jak zwykle i podeszłam do zaparkowanego na tyłach baru motoru. Wsiadłam na niego i wyjechałam za ulice
Do spotkania z Patrickiem zostały dwie godziny więc na spokojnie zdążyłam dojechać do domu.

***

Dojechałam właśnie pod ustalone miejsce gustownie spóźniona dwie minuty, nie wystarczająco żeby sobie poszedł, ale na tyle że zdążył sobie na mnie poczekać. Siadłam z motoru i podeszłam do stojącego pod lampą Patricka. Nie chciało mi się z nim gadać, więc bez zbędnych ceregieli zapytałam - Kogo zabić i do kiedy? - Odpowiedział od razu - Nathaniela Davisa. Nie ważne do kiedy, ważne że ma go nie być - Nathaniel Davis coś mi to przypomina, najwyraźniej już miałam klienta lub zlecenie z tym nazwiskiem - Ile ma lat? Gdzie mieszka?

- 23 lata, mieszka na południu miasta, tu masz adres, razem z kilkoma informacjami o nim - Podał mi małą kartkę z wszystkim czego potrzebowałam - Dopisz swój numer i napisze kiedy nadejcie czas zapłaty - Dopisał szybko kilka cyferek i oddał kartkę - Pamiętaj, jeśli mnie oszukasz pożałujesz - Odwróciłam się i wróciłam na motor, odjeżdżając z piskiem opon. Jechałam ciemnymi ulicami miasta, majestatycznie wyglądającymi nocą. Dojechałam do domu, schowałam motor i weszłam środka.

***

Umyta ze związanymi włosami w luźny kok i whisky na wyciągnięcie ręki, siedziałam przy biurku i wypełniałam papiery, różne umowy i tym podobne. Bardzo dużo osób ma zatargi z Lewiatanem, będę musiała wysłać kogoś żeby je uregulował. Jedna osoba ma u mnie nawet trzysta tysięcy dolarów długu, nazbierało mu się trochę, najwyższy czas tu uregulować. Siedziałam z tym ponad trzy godziny, kiedy skończyłam była już trzecia trzydzieści rano. Chyba pora iść spać.

***

Zbłąkane Dusze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz