Biegłam po dachu wieżowca, przypinając się liną do krawędzi dachu skoczyłam. Delikatnie szybowałam w dół, aż w końcu lina się napięła i mnie wyhamowala. Zwisałam jakieś trzydzieści metrów nad ziemią, kochana adrenalina sprawiała, że krew pulsowała mi w głowie. Oparłam się nogami o szybę i powoli zaczęłam opuszczać się niżej. Kiedy dotarłam do mieszkania którego szukałam, popchnęłam otwarte okno i weszłam do środka. Mieszkanie było puste, więc usiadłam na jednym z pary foteli i oparłam nogi o stolik do kawy. Czekałam na cel całej tej akcji, ale nie był to Nathan, a jakiś biznesmen.

Sprawę z Nathanem chwilowo odstawiłam na drugi plan, wydaje się jakaś dziwna. Jakby coś mnie do niej ciągnęło, niektóre miejsca, rzeczy czy nawet jego zachowania mają w sobie coś czego nie potrafię wytłumaczyć. Coś niepokojąco znajomego. Potrzebuje się z tym bardziej oswoić, nie mogę spaprac roboty za pół miliona, a aktualnie zbytnio mnie ona rozproszyła. Musiałam zająć umysł czymś innym, a raczej kimś. Ten ktoś właśnie otwiera drzwi do swojego apartamentu.

Kiedy zapalił światło jego spojrzenie powędrowało na mnie - Kim jesteś?! - Chryste czy oni naprawdę nie znają lepszych pytań, ciągle tylko to samo. Wstałam o podeszłam do niego powoli - A na kogo ci wyglądam? - Czas zacząć zabawę. Powoli krążyłam wokół niego, obserwując jak jego oddech przyspiesza, mięśnie się spinają, ręce zaczynają drgać. Boi się, bardzo dobrze. Wyjęłam jeden z noży które miała przy sobie i zaczęłam przekręcać go w dłoniach, na co na jego czole pojawiły się pojedyncze krople potu.
- A może wiesz po co tu jestem? - Stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy, były przepełnione strachem. Jedną ręką przytrzymałam go za ramię a drugą wbiłam mu nóż pod rzebra. Krzyknął z bólu, a ja zaciągnęłam się zapachem świeżej krwi i uśmiechnęłam się, patrząc jak jego oczy tracą jakąkolwiek barwę i stają się martwe. Ciało opadło z hukiem na ziemię, chwilę jeszcze patrzyłam na moją kolejną ofiarę i wbiłam mu nóż w udo. Podeszłam do okna, przypięłam się do uprzęży spowrotem, jeszcze przelotnie zerknęłam na zakrwawione ciało obok którego zaczęła się tworzyć szkarłatna kałuża i wyskoczyłam w ciemną toń nocy.

***

Odświeżona i z władczym uśmiechem weszłam do baru, usiadłam przy ulubionym stoliku i czekałam aż pojawi się Barry. Tak się też stało, po chwili postawił przedemną karafkę whisky. Jednak zamiast spowrotem udać się za bar, zrobił coś czego nie robił nigdy wcześniej, mianowicie popatrzył na mnie i usiadł na przeciwko. Chwilę siedział w milczeniu patrząc jak popijam alkohol, ale wiedziałam, że zaraz zacznie gadać.

- Widzę, że jesteś jakaś szczęśliwa, ale nie tak jak zwykle, coś ci nie daje spokoju - Popatrzył na mnie bardziej wnikliwym wzrokiem, jak on to robi, że zawsze czyta ze mnie jak z otwartej księgi - Co się dzieje? - Westchnęłam i zmniejszając uśmiech który do tej pory nie schodził mi z twarzy, zrobiłam coś czego sama po sobie się nie spodziewałam - Masz rację, coś mi nie daje spokoju. Jedno zlecenie, jest takie dziwne... takie - Westchnęłam - Sama nie wiem jak to nazwać... Za każdym razem kiedy się za nie biorę, czuję jakbym brała się za coś osobistego. A wiesz, że to najgorsze co może być szczególnie, że gość który mi to zlecił zapłaci pół miliona.

Podniosłam wzrok że szklanki na Barrego który, co teraz sobie uświadomiłam, cały czas się na mnie patrzył takim zamglonym wzrokiem. Wyglądał jakby coś zawile analizował, więc tylko się na niego patrzyłam. Jeśli jest ktoś kto mógłby mi z tym pomóc to tylko on - I co myślisz? - Jego wzrok skupił się momentalnie na mnie ‐ Myślę, że powinnaś trochę poszperać, jeśli faktycznie coś cię łączy z tą sprawą, nie da ci to spokoju puki nie dowiesz się co to jest - Może masz rację. Może powinnam nad tym trochę posiedzieć.

- A może powinnaś zacząć nad tym działać - Spojrzał się na mnie przekonująco - Może masz rację.

- Wstawaj i działaj! A nie, może masz rację! - Położył gwałtownie ręce na stole - Ja zawsze mam rację - Patrzyłam na niego w lekkim szoku, nie widziałam go jeszcze z takiej strony - Czemu ty tu jeszcze siedzisz? Lecisz coś z tym zrobić!

- Teraz?!

- Nie, jak już totalnie zwariujesz! Jasne, że teraz! Już, już, już! - Machnął ręką popędzająco. Wstałam i nie wiedząc co mam z tym zrobić, odeszłam od stolika. Wychodząc z baru, uśmiechnęłam się jeszcze delikatnie do Barrego. Stanęłam przed barem i oparłam się o ścianę - Ale co ja mam niby z tym zrobić? - Stałam tak chwilę i myślałam. Wszystko czego mogłam się dowiedzieć z obserwacji już wiem. Jeśli chce wiedzieć więcej muszę zyskać szerszy obraz i więcej możliwości. Chyba to czas na fazę drugą.

***

Podjechałam pod inny bar i stanęłam obok wejścia, spojrzałam w ekran telefonu była czwarta pięćdziesiąt osiem, czyli zostało dwie minuty. Po chwili wzięłam wdech i weszłam do baru. Chociaż bardziej wtaranowałam się do środka, od razu wpadając na kogoś. Podczas upadku wylał na mnie napój, który trzymał. Podałam mu rękę i pomogłam wstać - Bardzo przepraszam, nic ci nie jest?

- Nie, chyba nic - Zobaczył moje zalane ubrania - To ja bardzo przepraszam. Nie chciałem cię oblać. - Chłopak mniej więcej w moim wieku, miał włosy upięte w luźnego koka z wystającymi pasemkami na twarzy w kolorze ciemnego blondu i głębokie zielone oczy. Blady z piegami na twarzy, delikatnymi cieniami pod oczami i wyrzeźbioną szczęką. Z jego ucha zwisał pojedynczy kolczyk z małym krzyżem na łańcuszku, a ubrany był w uniform barmana i patrzył zmartwiony na pomarańczową plamę, która utworzyła się na mojej beżowej koszulce - Powinienem mieć pod barem papierowe ręczniki, chodź spróbujmy to zmyć - Odwrócił się i ruszył w stronę baru, a ja za nim. Wyjął w szafki ręczniki i podał mi dwa.

Kiedy próbowałam zetrzeć sok z materiału, barman patrzył się na moje starania że skruchą. Po kilku minutach tarcia poddałam się - Dobra koniec, prędzej zrobię w tym dziurę, niż to zejdzie.

- Jeszcze raz bardzo cię przepraszam, na prawdę nie chciałem na ciebie wpaść.

- Po pierwsze to ja wpadłam na ciebie, a po drugie nic się nie stało. To tylko bluzka - Barman nie dał jednak za wygraną - To daj chociaż postawić sobie drinka. Miałem już zamykać, więc może wieczorem?

- Kusząca propozycja, ale nie wiem, mam sporo pracy i... - Przerwał mi - Nie daj się prosić, chociaż tyle mogę zrobić - Westchnęłam - No dobrze. Niech będzie.

- Czy pasuje ci dziesiąta tutaj? Mam zmianę o dwunastej, ale dużo ludzi zaczyna się schodzić po północy - Przytaknęłam z lekkim uśmiechem - To może dasz mi swój numer? Żebym mógł napisać jakby co.

- Jasne - Podałam mu urządzenie z wyświetlonym numerem, zapisał go i mi oddał - To do zobaczenia.

- Do wieczora - Uśmiechnęłam się i wyszłam, a uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy. Już myślałam, że on nigdy nie skończy. Twarz mi już zdrętwiała od tego. Przynajmniej wszystko idzie zgodnie z planem.

Zbłąkane Dusze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz