2. Niebieskie Oczy

8.9K 426 86
                                    

Twitter: #WCSTSvaphie

Jace

Festiwal radości był jednym z najgłośniejszych wydarzeń w Bloomfield. Od piątkowego wieczoru do poniedziałkowego poranku wszyscy świętowali; spotykając się ze znajomymi, korzystając z przeróżnych atrakcji, tańcząc, czy wygrywając nagrody na stoiskach tematycznych. Można było zrobić sobie także zdjęcia w fotobudce, dzieci skakały w dmuchanych zamkach lub huśtały się na huśtawkach przy, których właśnie stałem.

Penelope w tym roku była zachwycona huśtawkami, więc spędziłem tutaj większość soboty. Na piątkową i niedzielną imprezę się nie wybieraliśmy, więc korzystaliśmy z ciepłego sobotniego popołudnia. Poza tym jeszcze nie zwariowałem, żeby zabierać czterolatkę na imprezę, inną niż tą dla dzieci.

- Tatusiu, wyżej! - Krzyknęła ze śmiechem a kobiety w okolicy spojrzały na nas urzeczone.

To była jedna z wielu rzeczy, które irytowały mnie w Bloomfield. Kobiety za bardzo zachwycały się samotnym ojcem, każda dorosła i niezamężna posyłała uśmiechy mi i Pen.

Chociaż to nie działało ani na moją córkę ani na mnie. Penelope była od nich sprytniejsza. Uśmiechała się do nich słodko a później "przypadkowo" dotykała pobrudzonymi dłońmi ich jasnych sukienek a one przerażone odchodziły, więcej się do nas nie zbliżając. To był swojego rodzaju test, który wszystkie oblewały na wstępie.

- Hej, szefie! - Zdyszany James stanął obok mnie. - Przy stoisku Millerów odpadła noga od stołu. Proszą cię, żebyś to pilnie naprawił, bo zaraz mają oceniać ich dynię.

- Ty nie możesz tego zrobić? - Zapytałem rozdrażniony. Chciałem spędzić całe popołudnie z moim dzieckiem, ale jak widać nic nie może pójść po mojej myśli.

- Mogę, ale ich córka, która dogląda stoiska prosiła, żebyś to ty przyszedł. Wolałem cię poszukać, zanim zaczęłaby piszczeć. - Uśmiechnął się nerwowo.

- Czemu przestałeś tatusiu? - Piskliwy głosik obok nas dał o sobie znać.

Z ciężkim westchnieniem kucnąłem przy dziewczynce i posłałem jej uśmiech. Wiedziałem, że zrozumie, Penny jak na swój wiek była bardzo wyrozumiałym dzieckiem, bo kto widział czterolatkę, która się nie buntuje?

Była spokojna, wyrozumiała, ale i energiczna, zawsze uśmiechnięta i strasznie wygadana. Uwielbiała poznawać nowych ludzi, jeżeli oczywiście nie były to kobiety do których od zawsze żywiła niechęć. Rzadko zdarzało się, żeby którąś polubiła. Lubiłem myśleć, że miała nosa do ludzi, że wybierała tylko tych, którzy bezinteresownie z nią rozmawiają.

- Przepraszam Motylku, ale muszę iść coś załatwić. Posiedzisz na chwilę z wujkiem Jimmym?

- Dobrze, ale wrócisz szybko? - Spytała kładąc malutkie dłonie na moich policzkach.

- Jak najszybciej, a potem pójdziemy na dużą watę, dobrze? - Pstryknąłem ją w nos a ona zachichotała odsuwając się ode mnie.

- Dobrze. - Zgodziła się.

Wyprostowałem się, z neutralnym wyrazem twarzy spojrzałem na Jamesa. Miałem lekkie obawy zostawiając mu pod opieką dziecko, ale innego wyjścia na tę chwilę nie było.

- Nie strać z oczu mojego dziecka. - Wbiłem mu palec w pierś a ten szeroko otworzył oczy szybko potakując.

- Tak jest, szefie. - Zasalutował mi z szerokim uśmiechem. Jego nastrój zmieniał się tak szybko jak wybór smaku lodów przez Penelope.

Pokręciłem głową i ruszyłem w stronę stoiska. Obym tylko zniósł kolejne spotkanie z rozchichotaną Dianą Miller. Czy każda dwudziestoczterolatka zachowywała się w ten sposób?

Wszystko, co skrywa twoje serce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz