Rozdział 6

30 1 0
                                    

Donnie

Obudziłem się bo potrzebowałem do toalety. Jednak przez to, że spałem przy ścianie, drogę blokował mi śpiący Mikey. Żeby go nie obudzić musiałem przejść nad nim. Przez wyobrażenie sobie tego zrobiłem się czerwony na twarzy. Lekko klękłem i popatrzyłem na niego. Jest taki uroczy kiedy śpi.

Mikey

Zacząłem lekko otwierać oczy i zobaczyłem Donniego, który klęczy. Podniosłem się na łokciach do góry i popatrzyłem na niego.

-Dzień dobry Dee. Czy coś się stało, że tak klęczysz?-Pytam i przecieram jedną ręką oczy.

-Oh hej Mike. Uhm tak potrzebuję do łazienki, ale nie chciałem cię obudzić. Chciałem przejść cicho, ale widzę, że obudziłem cię zwykłym klęknięciem. Przepraszam.-Powiedział i widziałem jak zrobił się czerwony.

-Uh? Hahahaha. Nie masz za co przepraszać. Po pierwsze to pójście do toalety jest naturalną rzeczą a po drugie nie obudziłeś mnie. Po prostu się wyspałem.-Uśmiecham się do niego żeby się nie martwił.

-Oh. W takim razie w porządku.-Uśmiecha się lekko.

-To czekaj. Ja ci zejdę żebyś mógł pójść do łazienki.-Uśmiecham się.

Donnie kiwa głową i jest trochę zawstydzony. Uśmiechnąłem się i szybko wstaję. Ale to był błąd bo zakręciło mi się w głowie i spadłem na Donniego klatkę piersiową. Patrzyłem na niego w szoku i zarumieniony.

-O boże przepraszam Dee! Nie chciałem!-Rumienię się mocniej ze wstydu.

-U-uh?-Patrzy na mnie w lekkim szoku ale po chwili uśmiecha się i całuje mnie w usta.

Patrzyłem w szoku, ale odwzajemniłem pocałunek. Rumieniłem się jak szalony. Byłem tak szczęśliwy. To mój pierwszy pocałunek! Jestem szczęśliwy, że mój pierwszy pocałunek jest właśnie z Donniem. Po chwili Dee przerywa pocałunek.

-W porządku. Nie gniewam się. A teraz serio muszę do łazienki.-Uśmiecha się i delikatnie daje mnie na bok, żeby wstać i pójść do toalety.

-T-tak. O-okej.-Uśmiechałem się jak głupi.

Donnie wyszedł uśmiechnięty, ale po chwili spoważniał i zaczął się rozglądać. Wziął broń do ręki i pokazał mi ręką, żebym do niego podszedł. Podeszłem więc i schował mnie za sobą. Zacząłem się zastanawiać o co chodzi.

-Mike bądź cicho.-Szepcze do mnie.

-Okej, ale co się dzieje? Ktoś tu jest?-Szepczę i pytam zdezorientowany.

--Tak, ale go nie widać. Nie wiem co to jest, ale na pewno nie człowiek.-Szepcze do mnie poważnym głosem.

-Ale Donny nie masz ochrony na plecach. On może cię poważnie zranić.-Szepczę bardzo zmartwiony.

-Nieważne. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić.-Szepcze i przygotowywuje broń do ataku.

Nagle ktoś uderza Donniego od boku. Cofa się i chwieje lekko, ale utrzymuje równowage. Warczy i atakuje to coś. Dee próbował wszystkiego, ale to wyglądało tak jakby nie mógł go uderzyć. On znowu zaatakował Donnego, ale tym razem w jego miękką skorupę.

-Aaaaaaaaa! Yhhhh!-Krzyczy z bólu.

-Donnie! Nie!-Zaczynam lekko płakać, martwiąc się o Dee.

-Z-zostań tam! Dam radę!-Warczy i znowu atakuje tą osobę.

Zacząłem się przyglądać temu komuś i zauważyłem, że on tak jakby jest cieniem. Donnie nie może go uderzyć bo jakby nie ma fizycznego ciała.

Trudna miłość... (Rottmnt)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz