2 Maja

142 8 0
                                    

Nie wierzę w to, co tu się dzieje. Szef powiedział mi po drodze, że chce się dogadać, ale że aż tak? Myślałam, że sprawa przekrętu mu wystarczy, ale jednak nie. To nie typ człowieka, który pomija ważne szczegóły.

– No dobrze – mówi Iwanicki, ruszając w stronę wyjścia. – Nasze działania pozostają w pełnej poufności i nikt, ale to absolutnie nikt, nie może o tym wiedzieć. – Przystaje i odwraca się do nas. – Operacja Śnieżna burza – woła niemal, wyciągając palec wskazujący ku górze, a mnie aż chce się śmiać. – Dobra, ja wracam do roboty, a ty – zwraca się do mnie – zapewne zostajesz?

– Tak – potwierdzam mimowolnie, choć tak naprawdę nie wiem, czy Artur chce, abym została.

Szef kiwa jeszcze w stronę gospodarza, po czym wychodzi, zostawiając mnie w paszczy lwa.

– Błagam, nie patrz tak na mnie – mówię, gdy tylko drzwi się zamykają, a ja spoglądam na skupione spojrzenie Artura. Chyba jest zły.

– A jak mam patrzeć? – rzuca oburzony. – Wiesz, jak to się dla mnie skończy?

– Już dwa razy kazałeś mi siebie aresztować – zauważam, lekko się uśmiechając, choć jestem nieźle zestresowana. – A poza tym, na samym początku powiedziałeś, że prawda jest dla ciebie najważniejsza.

– I zdania nie zmieniam, tylko jest coś takiego jak straty poboczne. Wiem o tym, że wy – podkreśla słowo „wy" – często na to nie patrzycie, ale dla mnie liczy się też to, żeby nie zostawić po sobie zbyt dużego bałaganu. Nie wszystko da się zamieść pod dywan.

– Właśnie o to chodzi, żeby nie zamiatać pod dywan, Artur – wzdycham. Przecież nie powiem mu o wczorajszej wizycie, bo znowu chciałby mnie od tego odsunąć. – Ja chcę doprowadzić to wszystko do końca, a... – urywam i przygryzam kolczyk. – Końcem się nie martw.

– Nie martwię się tym, jak to się skończy. Jak już dawno mówiłem, jestem pogodzony ze swoim losem. – Uśmiecha się. – Pytanie, czy ty będziesz w stanie doprowadzić sprawę do końca ze świadomością, że rozwiązanie będzie równocześnie końcem dla mnie.

Milczę, bo co mam mu powiedzieć? Gdybym chciała go wystawić, mogłabym to zrobić już po akcji w klubie. Jego broń nadal jest przecież w moim posiadaniu. Muszę się zastanowić, jak zjeść ciastko i mieć ciastko.

– Nie będzie żadnego końca – mówię wreszcie. – Zrobimy tak, żeby było dobrze.

– Wiesz doskonale, że tak się nie da – wzdycha. – Albo ja pójdę na dno, albo ty, a dla mnie wybór w tym przypadku jest oczywisty.

– Proszę, nie każ mi wybierać...

– Właśnie dlatego decyduję za ciebie, choć wcale nie uważam, że pójście do przełożonego było dobrym wyjściem – wtrąca się.

– To było jedyne wyjście – stwierdzam krótko.

– Nie, to było najprostsze wyjście.

– Są takie rzeczy, których sami nie przeskoczymy, a ja myślę właśnie o stratach pobocznych, o których sam wspomniałeś. – Staram się jakoś wybrnąć. – Nie chcę, aby kogoś skrzywdzono tylko dlatego, że jesteśmy uparci. Nieważne. – Kręcę głową. – A jeśli o mojego szefa chodzi – zmieniam temat – nie myśl sobie, że zdradziłam mu cokolwiek więcej niż to, co dotyczy twojej żony.

– Wiem o tym. Zrozumiałem to w chwili, w której na ciebie spojrzałem podczas rozmowy z nim.

– Ale znowu we mnie zwątpiłeś, a mieliśmy sobie ufać – ciągnę, chcąc przechylić szalę na swoją stronę.

Żelazo. Paradoks Cnót #2 - PREMIERA 02.08.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz