3 Maja

143 8 0
                                    

To, co robi ze mną ten mężczyzna, i co ja wyprawiam przy nim, to jakaś magia. Nigdy tak się nie czułam ani nie starałam się do tego stopnia. Miałam ten swój śmieszny związek, ale przez tamtych kilka miesięcy nie czułam tego, co czuję przez tych parę tygodni. To jak grom z jasnego nieba. Zrobię wszystko, żeby jakoś wykaraskać się z tej pokręconej sytuacji. Tak by nie było wygranych czy przegranych, bo wygrywając, oboje przegramy.

Resztę dnia spędzamy, jakbyśmy byli w długoletnim związku. Wspólne gotowanie, jedzenie, a nawet wzajemne karmienie. Coś, czego nigdy nie doświadczyłam. Odkąd poznałam Artura, mam wrażenie, jakby moje życie dopiero się zaczęło. Jakby niczego nie było przed nim.

Wieczorem leżymy w salonie przed telewizorem. To takie naturalne, zwykłe. Kto mógłby przypuszczać, że taki niebezpieczny mężczyzna robi takie przyziemne rzeczy. Ale przecież też jest człowiekiem. Dla mnie jest nim od samego początku.

Ja poznałam Artura.

– Muszę ci o czymś powiedzieć. – I moją bańkę mydlaną szlag trafił.

– Dlaczego czuję, że to mi się nie spodoba?

– Bo tak będzie. – Słyszę, jak wypuszcza głośno powietrze. – Ta terapia dimetylortęciowa, o której mówił Filip... – zaczyna.

– Tak? – pytam, widząc, że walczy ze sobą.

– Domyślam się, a właściwie jestem pewny, gdzie Iza została jej poddana – odpowiada.

Siadam i odwracam się tak, by móc na niego spojrzeć.

– Chcesz powiedzieć, że mamy kolejny trop? – pytam z nadzieją w głosie.

– Nie wiem, czy można to tak nazwać. – Kręci głową. – Wydaje mi się, że jeśli to sprawdzimy, to wejdziemy prosto w paszczę lwa. Podczas rozmowy z Filipem dotarło do mnie, że w ten proceder zaangażowanych jest o wiele więcej osób, niż myślałem na początku, i nie wiem, czy powinniśmy sprawdzać to miejsce.

Czuję, że tak naprawdę chodzi mu o mnie, a nie o nas.

– Arturze – zaczynam, kładąc dłoń na jego policzku. – Jestem w tym z tobą i obiecuję ci, że doprowadzimy to do końca – mówię łagodnie. – Ale obiecuję ci również, że będziemy ostrożni i postaramy się, aby nikomu nic się nie stało. – Uśmiecham się. – Pomyśl inaczej. – Przysuwam się do niego bliżej i pozwalam, by mnie objął. – To wszystko działo się cztery lata temu, może i wcześniej, a najważniejsze, że zapewne trwa nadal. Wyobrażasz sobie, ilu ludzi musieli tak skrzywdzić? A ilu można od tego uchronić?

– Wiesz o tym, że inni ludzie się dla mnie nie liczą?

– Wiem. Dla ciebie liczy się tylko prawda i sprawiedliwość – szepczę, odczuwając przy tym lekką gorycz.

– Jestem pewny, że to, co robią, toczy się nieprzerwanie, i zdaję sobie sprawę, ile będę musiał zaryzykować, jeśli pojedziemy tam razem.

– Rzeczywiście, ty ryzykujesz najwięcej, bo przecież ciebie znają – zauważam. – Może pojadę tam sama i się rozejrzę...

– Nie ma takiej możliwości! – wtrąca się podniesionym tonem.

– Przecież nic się nie stanie – upieram się. – Mnie nikt nie zna, mogę sprawdzić to czy tamto.

– Myślisz, że jak zaczniesz węszyć, to się nie zorientują, że coś nie gra? – mówi, kręcąc przecząco głową.

– Dobrze – kapituluję. – Więc pojedziemy tam razem. Innej możliwości nie widzę.

Na szczęście już nie staje okoniem. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie powiedział mi o tym od razu. Jednak właśnie staje się dla mnie jasne jego wczorajsze wyciszenie po wizycie u Filipa.

Ze świadomością, że jutro czeka nas ciężki dzień i nie wiadomo, kiedy znowu będzie okazja, żeby się wyspać, idziemy do sypialni. Zadziwiające jest to, jak dobrze czuję się w tym domu. Zdecydowanie dużo lepiej niż w swoim mieszkaniu. A paradoksalnie przecież ja nawet nie mam swojego miejsca na ziemi.

Mam wrażenie, jakby Artur chciał napawać się naszą bliskością na zapas. Jakby rzeczywiście się bał, że coś może pójść nie po naszej myśli i... Nie, nawet nie chcę tego roztrząsać. Jedyne, czego teraz chcę, to kochać się z nim, nawet jeśli nie złapiemy wcześniej zamierzonego snu.

– Ustalmy jakieś hasło bezpieczeństwa – mówię, leżąc wsparta o tors Artura, kiedy on nadal jest we mnie.

– Po co? – pyta.

– Nie wiem. – Wzruszam ramionami. – Tak na wszelki wypadek, gdyby któreś z nas...

– Nic się nie stanie – przerywa mi poważnym tonem.

– Tego nie wiesz – stwierdzam fakt. – A dzięki temu będę czuć się pewniej.

Ja będę czuć się pewniej, ale wiem, że on również. To może być dla nas jedyny ratunek w sytuacji bez wyjścia. Oboje mamy świadomość trudności naszego zadania i strat, jakie możemy ponieść.

– No dobrze – zgadza się wreszcie. – Może... – zamyśla się na chwilę. – Śnieżna pszczółka? – śmieje się i głaszcze mnie po policzku.

– Ale pszczółki nie zapylają śniegu – zauważam, patrząc na niego z politowaniem.

– Ale Śnieg może zapylić Pszczółkę – objaśnia, na co tym razem zaczynam się śmiać, a jednocześnie czuję, że on znowu się we mnie porusza.

– Artur, to nie jest śmieszne – upominam go.

– Ale za to cholernie seksowne – odgryza się i zamyka mi usta gorącym pocałunkiem.

Pozwalam sobie na chwilę wytchnienia.

~~~

Poranek jest taki, jak lubię. Choć to dopiero moja druga pobudka w tym domu, to naprawdę jestem już w nim zakochana. A raczej w tym, co widzę za oknem. Nie ma tam sąsiednich szarych bloków, za to jest cudowność natury, mimo że to późna jesień.

– Dzień dobry – słyszę za sobą, co upewnia mnie, że nie śnię.

– Dzień dobry – odpowiadam, odwracając się do mężczyzny, który pochłonął mnie już chyba w całości.

– Prysznic? – proponuje, głaszcząc mnie po policzku.

– Wspólny? – pytam, węsząc w tym podstęp. – Idź sam, ja będę jeszcze podziwiać widoki.

– Ale widoki będą w łazience – rzuca i śmieje się głośno.

– Wariat – kwituję z szerokim uśmiechem.

Artur cmoka mnie w nos i wstaje, po czym rusza do łazienki. Ja układam się wygodniej na łóżku i chwytam telefon, aby sprawdzić godzinę. Sielanka sielanką, ale przed nami trudny dzień.

Nie wiem dlaczego, ale nagle przychodzi mi na myśl, aby coś sprawdzić. Niewiele myśląc, wystukuję na klawiaturze numer, który wciąż wiruje mi w głowie. Przystawiam słuchawkę do ucha i słyszę sygnał połączenia. Jednocześnie gdzieś w oddali rozdzwania się dzwonek telefonu.

Siadam, odsuwając komórkę od ucha, i marszcząc brwi w niezrozumieniu. Nagle z łazienki wybiega Artur, a jego spojrzenie od razu pada na mnie.

Żelazo. Paradoks Cnót #2 - PREMIERA 02.08.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz