(Autorstwa Wiktoryny)
Mysi Strumień i Tulipanowy Zmierzch.
Ach, ta piękna "para"! Dlaczego Mysi Strumień nie jest dla niego aż tak miła, jak on do niej? Ciekawe, jakie będą mieć kociaki?
Hah!
Żałosne.
Oni wszyscy są tak naiwni!
Bo niby ja jestem ta marudna, a on to pan idealny!
Ech...
Tulipanowy Zmierzch jest ode mnie siedem księżyców starszy, więc jak ja się urodziłam, był on już przez księżyc uczniem. Miał pecha, bo za czasów jego szkolenia prawie że nie było uczniów. Przez tamte czasy Ostrokrzewiasta Łapa jako uczennica medyczki nie miała czasu na spędzanie czasu ze swoim bratem, a Tajemnicza Łapa zmarła, gdy Tulipanowa Łapa miał osiem księżyców. Właśnie dlatego całą swoją uwagę skupił na nas. A mówiąc nas, mam na myśli mnie i moje rodzeństwo - Drozdową Sadzawkę i Błyskawiczną Skórę, wtedy jeszcze Droździczkę i Błyskawiczka.
Na początku jakoś nie myślałam źle o Tulipanowej Łapie. Nawet fajnie się z nami bawił i spoko było z nim trenować udawaną (niestety) walkę.
Jednak niedługo potem coś się zmieniło. Miałam dziwne wrażenie, jakby Tulipanowa Łapa zaczął zwracać na mnie większą uwagę. Zawsze mi dawał fory, bronił mnie przez dokuczaniem przez rodzeństwo (nawet jak był to zwyczajny, nic niewarty komentarz), aż nawet doszło do komplementów. W pewnym momencie zaczęłam się czuć przy nim... niekomfortowo. A najgorsze było to, że jakoś nie miałam siły o tym mówić. Z natury byłam dość sarkastyczna i marudliwa, jednak tym razem jakoś nie mogłam się zmusić do powiedzenia o tym komuś. W końcu Tulipanowa Łapa został wojownikiem. Ku mojej radości przez następny księżyc w ogóle nie zwracał na mnie uwagi! To był najlepszy księżyc w moim życiu.
Aż w końcu zostałam uczennicą - Mysią Łapą. Niestety wtedy wszystko wróciło do "normy". Tulipanowy Zmierzch zawsze był chętny na wspólne patrole, polowania i spacery. Przynosił mi po całym dniu treningu największą zwierzynę ze sterty, a dodatkowo pod moją nieobecność zawsze dbał o moje legowisko. Wydaje się to miłe z jego strony? Hah! On miał świra na moim punkcie! Pewnego dnia jednak stało się najgorsze...
Byłam wtedy już starszą uczennicą. Jasne Pióro, moje mentorka pozwoliła mi na samotne polowanie. Gdy się udałam, usłyszałam za sobą kroki Tulipanowego Zmierzchu. Śledził mnie. Tylko czekał na odpowiedni moment, gdy będę tylko on i ja. Wyznał mi... że od bardzo długiego czasu jest we mnie zakochany i że będzie czekał tyle, aż w końcu zostanę wojowniczką, by zostali partnerami. To było... okropne. Na Klan Gwiazdy, byłam tylko uczennicą! A on był o mnie o całą rangę wyżej. Zaczęłam uciekać, jednak ten zaczął za mną biec. A trzeba niestety przyznać, że szybszy ode mnie to jest. Krzyknęłam mu, że nigdy nie zostanę jego partnerką, po tym, co przez prawie że całe moje życie robił. Co on na to odpowiedział? Cytując: "Ale Mysia Łapo, ja cię kocham! Dlaczego byśmy niby nie zostali partnerami?". I ten koszmar trwa do dziś. Tulipanowy Zmierzch nadal mnie męczy, kompletnie nie liczy się z moimi uczuciami. Dla niego najważniejsze są jego uczucia. A dodatkowo klan go jeszcze do tego motywuje.
Ja... mam dosyć tego.
Wybrał mnie na ofiarę, bo chciał mieć partnerkę w przyszłości?!
Chciał mnie tak zmanipulować, żebym fałszywie się w nim zakochała?!
Dlaczego ja?!
DLACZEGO JA?!
CZYTASZ
Wojownicy: Opowieści z Kanionu
FantasyZbiór historii kotów, które albo zostały pominięte, albo pragną dodać coś do swojej powieści. Wysłuchajmy i zapoznajmy się z ich przeżyciami, które właśnie ujrzą świat zewnętrzny.