Dziś był ten dzień,inwazja,wojna,zniszczenie.
Impreza zaczynała się za cztery godziny a ja nie miałam nic przygotowane. Od rana zżerał mnie stres i strach,ale nie ze względu o moje życie czy plan,ze względu na Lucasa,miał stawić czoło swojej rodzinie,przyjaciołom,znajomym. Wszystkim których znał. On sam chodził od rana w kółko wymyślając nowe czarne scenariusze. Wiedziałam,że coś go męczy.Podeszłam do niego od tyłu i położyłam dłoń na jego ramieniu,odwrócił się a w jego oczach zauważyłam najpierw strach ale kiedy mnie zauważył strach zamienił się w ulge.
-Wszystko będzie dobrze-zapewniłam kojącym głosem. Wtuliłam się w niego od tyłu ale on obrócił się przodem do mnie a twarz ukrył w moich włosach.
-Nie wiem czy to przeżyjemy ale chce abyś wiedziała,że bardzo mi na tobie zależy.-ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy.-Mi również na tobie zależy.
Zbliżył swoją twarz do mojej dając mi szanse na wycofanie się,nie zamierzałam nic takiego robić,zbliżyłam swoje wargi do jego i delikatnie je musnęłam. Znaliśmy się za krótko aby stwierdzić,że się kochamy,ale znaliśmy się na tyle aby stwierdzić,że zależy mi na nim.Lucas za to nie pierdolił się w tańcu i naparł swoimi wargami na moje tak intensywnie,że brakło mi powietrza.
Całowaliśmy się mocno i namiętnie,bez umiaru,bez pochamowania. To mógł być nasz pierwszy i ostatni pocałunek. Złapał mnie za uda i uniósł ku górze a ja natychmiast oplotłam go nogami,przyparł mnie do ściany. Wplątałam swoje palce w jego kruczoczarne loki. Działaliśmy szybko i chaotycznie. Zszedł pocałunkami niżej,na moją szyję a następnie dekolt.
Z moich ust wydostał się ten wstydliwy dźwięk ale absolutnie się tym nie przejęłam. Luke przeniósł mnie na kanape,widziałam od dołu jego piękne oczy.
-Naprawdę tego chcesz?-spytał
-Aktualnie nie pragne niczego bardziej.
Czy ja naprawde to powiedziałam? Nie ważne,pomiędzy moimi udami był istny żar i liczyły się teraz tylko magiczne oczy chłopaka.Luke zaczął całować mnie po brzuchu a następnie popatrzył mi głęboko w oczy. Nie chciałam aby przestał,nie chciałam zdradzać swojego braku doświadczenia,chciałam tylko jego.
Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam się nimi bawić. Nie potrzebowaliśmy słów. Liczyliśmy się tylko my.Jakiś czas później Lucas pomagał mi wcisnąć łuki i strzały pod sukienkę. Po wielu próbach nareszcie się udało,wziełam się za umiejscowienie sztyletów i mieczy,miesze wsunęłam w pochwe przy udzie a sztylety ukryłam pod gorsetem.
Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w stronę pałacu,tam miał się odbyć bal.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce Luke pomógł mi zsiąść z konia. Chwyciłam go jedną ręką za przedramie i zaczeliśmy iść w stronę bram.
-Jeśli ktoś by się pytał,masz na nazwisko Wishley.
-Nie moge mojego prawdziwego?
-Nie
-A twojego?
-Przynaj,że Westrosie nie brzmi jak z tej krainy. Czekaj,coś sugerujesz?
-Nie nic.Kiedy przeszliśmy przez bramy udaliśmy się na okoliczne ławeczki,były białe ze złotymi zdobieniami.
-To jaki jest plan?-zapytałam
-Kiedy księżyc znajdzie się idealnie na środku nieba zaatakują,miej się na baczności i nie daj się zabić.
-Cóż za optymizm.
-Teraz korzystaj,nie wypij za dużo.
-Tak jest.Ruszyłam w strone służby z tacą na której widniały szampan i wino.
Podeszłam i wzięłam dwa a następnie ruszyłam w strone Luke'a.
-Wolisz szampana czy wino?
-Wino.-Lucas przejął ode mnie kieliszek z ciemnoczerwoną cieczą.
-Za co pijemy?
-Za przyszłe zwycięstwo.
CZYTASZ
Elfmoon
FantasyLaurel,16 letnia elfka żyjąca w Elforst,magicznej krainie elfów. Podczas pewnego spaceru w lesie wszystko się komplikuje a do krainy przybył nieznajomy przybysz. Kim on jest i po co się tu dostał? Tego dowiecie się w Elfmoon