XIX ☼ Agnes

3 1 0
                                    

Rada 2

Nie znaj wstydu

O strach bez obaw

Nieznane losy ludzkiego wpływu

I ludzkiego umysłu głupota

Poradnik dla demonów Devony Yates

Każdy mój oddech napełniał się zapachem dymu zielnego, który dusił i wysuszał gardło. Otworzyłam oczy.

Moja matka obdarzyła mnie delikatnym uśmiechem. Było w niej coś drogiego - ciepło, które niekiedy starała się okazywać.

- Mój kwiatuszku - mruknęła, łapiąc wolną ręką moją dłoń.

Dopiero wtedy uprzytomniłam sobie, że kwiat Edelaine wziął się właśnie od tego pieszczotliwego imienia. Niewinna nazwa stała się jednym z powodów mojego cierpienia. Mogłam wmawiać sobie, że to tylko budowało we mnie siłę.

Jednak prawda była taka, że tworzyło głównie poczucie winy. Obrzydliwe poczucie winy, które jak grzyb wślizguje się na pnie drzew, tworząc podziemną grzybnię, sięgającą aż w najdalsze zakątki serca. Każda porażka tworzy następne rozgałęzienia, aż w końcu ogarnia całe ciało.

Całą mnie.

Było ciemno, tak że widziałam jej nieludzkie rysy twarzy jedynie w świetle księżyca.

Ojciec nie wracał kolejną noc. Pewnie wyjechał na północ, żeby spędzić miesiąc, oglądając walki wykańczające kolejnych więźniów Firnołanów. Albo nocował w siedzibie Rewolty, bo wstrzymały go służbowe obowiązki.

To nie było ważne.

Pamiętałam, że za życia paliła jak smok. Zresztą nie tylko ona - w latach mojego dzieciństwa zielne tutki rozprzestrzeniły się wśród wszelkiej arystokracji na tyle, że nawet Dyanie Edelaine pozostało tylko sięgnąć po papierosa.

- Mamo? - odszepnęłam, odgarniając rączką splątane na oczach włosy.

- Posłuchaj mnie dobrze, Agnes... Pewnego dnia przyjdą tu ludzie i będą ci mówić różne rzeczy. Nie idź za nimi. Nie ufaj nikomu. Nie ufaj... swojemu ojcu. Nikomu, rozumiesz? Nie ufaj nawet mnie, jeśli będzie to potrzebne.

Dym wdarł mi się do płuc i nie mogłam powstrzymać kaszlu. W uszach wciąż dudniły mi słowa matki:

"Nikomu, rozumiesz?"

"Nawet mnie, jeśli będzie to potrzebne."

"Nikomu"...

"Swojemu ojcu"...

"Rozumiesz?"

Przed oczami zamigotała mi twarz Cklade. Kaszel zdążył zedrzeć mi gardło i gdybym była do tego zdolna, zwinęłabym się w kłębek i ryczała na środku podłogi.

Aary odchylił mnie do tyłu i wlał do gardła wodę, przez co jeszcze bardziej się zadławiłam.

- Początki są zawsze trudne - stwierdziła pustelnica, kiedy odzyskałam kontakt z rzeczywistością.

- Co ty nie powiesz - wycharczałam.

- Czego się dowiedziałaś? - spytała, wysuwając tutkę z mojej ręki.

- A czego, do cholery, miałam się dowiedzieć?! - syknęłam w furii, jakiej dawno u siebie nie widziałam.

Starucha tworzyła ze mnie bezbronną istotę na oczach Brooke'a, którego wzrok wbijał się w moje mokre od potu i wody plecy. Jaki miała w tym cel?

Mrok i blaskOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz