4.

55 10 1
                                    

Hej Estie. mruczy Ben, i opiera swoją dłoń obok mojej głowy. Wzdrygam się, zaniepokojona jego zachowaniem.

Mówiłam już, żebyś mnie tak nie nazywał. odpowiadam, zaciskając drżące usta.

Chłopak uśmiecha się wrednie i łapie dłonią moje nadgarstki.

Zostaw mnie. szepczę, po moim policzku powoli toczy się samotna łza.

Układa mi ręce nad głową i przybliża się. Nasze ciała się stykają. Przejeżdża drugą dłonią po moim policzku i wpija się w moje usta. Zamykam oczy przerażona. Zaczyna mnie całować coraz namiętniej. Nie odwzajemniam pocałunku. Nie mogę. Próbuję się wyrwać, jest jednak o wiele za silny. Zsuwa dłoń z mojego policzka i wsuwa ją pod moją koszulkę nadal mnie całując. Teraz nie mogę już powstrzymać łkania.

– Co ty taka spięta kochanie? Będzie fajnie. śmieje się Ben, odsuwając usta od mojej twarzy.

Błagam, przestań. znów szepczę. Słowa ledwo przechodzą mi przez gardło. Kolejne łzy spływają po moich policzkach.

Oj, Estie. Zabawa dopiero się zaczęła.

Zjeżdża dłonią na moje udo i zaczyna je gładzić. Oddycham z coraz większym trudem. Przysuwa się bliżej, przyciskając mnie swoim ciałem. Nagle czuję, że ma wzwód. Zaciskam oczy, ledwo stoję na nogach. W tym samym momencie Ben odpina guzik moich spodni. Już wiem, co się stanie. Chłopak patrzy na mnie spod grzywki i bierze mnie na ręce, kierując się do męskiej łazienki. Próby wyrwania się nic nie dają, jedynie go rozsierdzają.

Gdy jest już po wszystkim, uciekam od niego jak najszybciej tylko mogę. Drżę tak bardzo, że nie jestem w stanie iść, a tym bardziej biec. Osuwam się na podłogę obok szafek. Po kilku minutach słyszę kroki. Ocieram łzy i rozglądam się. Obwiązuję bluzę w pasie upewniając się, że plamy krwi na moich jeansach nie są widoczne. Pociągam nosem odwracając się w stronę schodów. W moją stronę idzie Megan, przewodnicząca samorządu szkolnego. Ma na sobie granatową sukienkę w gwiazdki, czarne rajstopy i creepersy z błękitnymi sznurówkami. Długie ciemnoblond włosy związała w kucyk, idealnie równa grzywka opada jej na oczy. Z troską patrzy na mnie swoimi szarymi oczami, okolonymi rzęsami pomalowanymi niebieskim tuszem. Podchodzi do mnie i delikatnie mnie przytula. Stoję sztywno, nie poruszając się, więc odsuwa się ode mnie i dokładnie lustruje wzrokiem moje ciało. Chowam sine nadgarstki za plecy.

Wszystko w porządku Esther? Wyglądasz na roztrzęsioną.

Nie martw się, wszystko okej.

Na pewno? pyta niepewnie.

Tak. mam nadzieję, że nie słychać po mnie, jak bardzo jestem przerażona.

Budzę się, gwałtownie wyrwana ze snu. Nadal siedzę pod drzewem, plecy i głowa okropnie mnie bolą, mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Nie mogę się zorientować, co mnie obudziło. Cholerne wspomnienia. Z trudem podnoszę się z twardej ziemi. Przeciągam się, rozprostowując obolałe i zesztywniałe z zimna ciało i człapię do domu mojego pieprzonego porywacza. Gdy wchodzę do kuchni, otula mnie przyjemne ciepło. Uśmiecham się pod nosem. Przeczesuję wzrokiem pomieszczenie i zaczynam przeszukiwać szafki. W końcu wyciągam puszkę zielonej herbaty i kubek. Po pięciu minutach drepczę do mojego pokoju. Zamykam drzwi i ostrożnie siadam na łóżku, by nie wylać napoju. Wdycham gorzki, świeży, kojarzący się z trawą aromat i zamykam oczy, próbując się zrelaksować.

☆☆☆

Przez resztę dnia nie robię nic konkretnego. Dziewczyna koło południa wraca do swojego pokoju. Nie dziwię się, jest jakieś osiem stopni, a ona ma na sobie tylko cienką bluzę i ma odsłonięte nogi. W końcu pod wieczór mam dość tego, że ciągle coś mnie denerwuje i nie mogę znaleźć sobie żadnego sensownego zajęcia. Czuję się niepewnie. Wychodzę do ogrodu i siadam na ganku. Wyciągam z kieszeni czarną zapalniczkę w gwiazdki i w połowie pustą paczkę cienkich L&M . Wsadzam papierosa między wargi i podpalam go. Zaciągam się nikotyną. Po kilku minutach idę do kuchni i wracam z butelką czerwonego wina i kieliszkiem. Tak spędzam ponad godzinę. Siedzę na drewnianych stopniach paląc papierosy, pijąc wino i głaszcząc Nanę, która postanowiła do mnie przyjść. Około północy stawiam w połowie pustą butelkę obok drzwi i wdrapuję się na wiszący fotel, bo nie chce mi się wracać jeszcze do domu. Nawet nie rejestruję momentu, w którym zasypiam, zawinięty w koc.

☆☆☆

Koło północy idę do kuchni, by ukraść coś z lodówki, bo w salonie znalazłam komputer bez hasła, za to z Netflixem. W całym domu wieje pustką, nigdzie nie pali się światło i nie słychać żadnych odgłosów. Podejrzliwie podchodzę do drzwi na ganek i wyglądam na zewnątrz. Wiklinowy fotel obraca się w kółko, na nim, zaplątany w koc śpi brunet. Obok niego zauważam porzuconą w połowie pustą butelkę wina, kieliszek i paczkę fajek.

Alkoholik. mruczę pod nosem i wracam z powrotem do buszowania w lodówce. W końcu zabieram miskę truskawek i wracam do swojego pokoju.

Połączyły nas bliznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz