Rozdział 15

655 31 22
                                    


****

 Po balu, nie towarzyszyło mi długo uczucie szczęścia i spokoju, ponieważ cały czas myślałam o wyścigach, aż w końcu nadszedł ten dzień. Podniosłam się z łóżka bez najmniejszych chęci do życia. Chciałabym pominąć ten dzień i automatycznie przejść do kolejnego, jednak wiedziałam, że to niemożliwe.

 Stresowałam się już od samego rana, przez co zamiast zalać kawę mlekiem, zalałam ją sokiem pomarańczowym. Rzadko mi się zdarzały takie rzeczy, co podkreślało jakie uczucia się we mnie kotłowały. 

 Będąc w łazience spojrzałam w lustro, policzyłam do dziesięciu i głęboko odetchnęłam. Zostało mi jeszcze kilka godzin, a ja już ledwo żyłam. Boże, daj mi siłę.

 - Bethany! - usłyszałam wołanie Susan z salonu, więc potulnie zeszłam.

 - Tak mamo?

 - Nie zapomniałaś może o czymś? -zapytała.

 W myślach rozważałam każdą możliwą opcję co powinnam zrobić, a czego nie zrobiłam. Pranie - wywiesiłam, zmywarka - opróżniona, jedzenie do kota - zrobione. 

 - Nie? - dalej nie miałam pojęcia o co jej chodzi. W końcu Susan rozwinęła pytanie.

 - Z kim poszłaś na bal. - moje serce stanęło. Obiecałam, że jej powiem po balu, więc nie miałam pojęcia jak mogę się wymigać. - No? Słucham? - czekała niecierpliwie.

 - Z James'em. - powiedziałam pod nosem.

 - Z kim? - niedosłyszała. Westchnęłam jeszcze raz.

 - Z James'em! - ups. Czemu ja to wręcz wykrzyczałam?

 Automatycznie zakryłam usta dłońmi i modliłam się by Susan jakimś cudem tego nie usłyszała. Długą chwilę panowała cisza, więc liczyłam, że mi się obejdzie. W końcu spojrzałam na nią i wiedziałam, że to usłyszała.

 - No cóż.. - zaczeła, a ja chciałam zmienić się w mojego kota. Westchnęłam i z uniesioną głową czekałam na kazanie. - Nie powiem, że jestem zadowolona. 

 - Mamo, on naprawdę jest dla mnie miły i w ogóle.. - próbowałam z całych sił. - Może ci się wydawać taki.. lekkoduszny, ale jeśli się go bliżej pozna jest inny. - zapewniałam ją.

 Susan patrzyła mi głęboko w oczy, a ja czułam jakby wwiercała się w moje myśli. 

 - No dobrze. Skoro mówisz, że muszę go bliżej poznać to niech tak będzie. - powiedziała pewna siebie. Tego elementu nie było w moim planie.

 - Mamo ja nic takiego... - zaczęłam, ale nie dała mi skończyć.

 - Dość. Za tydzień w sobotę zapraszasz go na obiad. - zakomunikowała. - Cieszę się, że się dogadałyśmy, a teraz idę na randkę z Bradem Pittem. - wywołała mój śmiech.

 Susan zawsze była ciekawą osobą. Od małego zmuszała mnie do oglądania z nią każdego filmu, w którym występuje Brad Pitt, a gdy już podrosłam, potrafiła dręczyć mnie tym, jak to jest przystojny opisując każdy kawałek jego ciała jako seksowny. Musiałam przyznać, że z jej ust brzmiało to odrobinę obleśnie.

 Moja komórka zawibrowała, a na ekranie pojawił się numer George'a. 

 - Tak, tato?  

 - Dzień dobry, Bethany. Bądź gotowa o siedemnastej. Przyjadę po ciebie i obgadamy razem z Victor'em i James'em plan działania dotyczącego Andrew'a. Pasuje ci? - zapytał. 

 Ani trochę. Kompletnie nie byłam na to gotowa, ale co miałam powiedzieć? Ogólnie to boli mnie ząb i nie mogę przyjść? Albo mój kot źle się czuje?

One more time, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz