Rozdział 3

44 1 0
                                    

Jiang Cheng cudem zdążył na egzamin. Całe szczęście profesor musiał zrobić sobie przerwę przed zawołaniem kolejnej osoby. W końcu zdenerwowany kruczowłosy został wywołany i wszedł do sali, spodziewając się najgorszego. Jako że był to ustny egzamin, trudno było mu się uspokoić. Miał wrażenie, że na tego typu zaliczeniach nie jest w stanie zebrać myśli. Na papierze zawsze łatwiej mu szło. Z zaskoczeniem zauważył, że profesor nie dopytywał się wielu szczegółów. Oczywiście przy niektórych pytaniach prosił o rozszerzenie odpowiedzi, ale jego głównym celem było po prostu zobaczyć, jak dużo student nauczył się w czasie zajęć. A jak egzaminowany sam zaczął dopowiadać różne rzeczy to nawet lepiej.

Jiang Cheng, uspokojony tym podejściem, wdał się w rozmowę na temat postępowania mediacyjnego. Po 20 minutach wyszedł z sali zadowolony, z wynikiem 100%. Z lżejszym sercem udał się na następny egzamin.

Po kilku godzinach i kilku celująco zdanych testach wyczerpany A-Cheng udał się do wyjścia z budynku. Już kiedy miał wychodzić, zauważył znajomą postać. Nieopodal przy wejściu, na ławce siedział Lan Xichen. Był to wysoki mężczyzna z długimi ciemnymi włosami i miodowymi oczami. Jego usta jak zwykle układały się w delikatny uśmiech, który utrzymywał się na jego bladej twarzy, nawet kiedy nie rozmawiał z innymi ludźmi. Był starszy od Jiang Chenga o trzy lata, tak samo jak Wei Wuxian.

Był również jego partnerem w projektach i bardzo mu pomógł w ciągu ostatnich dwóch lat. Xichen często go podwoził na terapie i pomagał nadrobić materiał. Bez niego A-Chengowi nie udałoby się zdać egzaminów i miałby kłopot w dojściu do zdrowia. Można powiedzieć, że są przyjaciółmi, choć ich relacja komplikowała się, kiedy chodziło o ich rodzeństwo. Z zamyśleń wyrwało go zawołanie. "Ahh, Jiang Cheng! Dawno się nie widzieliśmy."

O wilku mowa. Pomyślał A-Cheng. Następnie zwrócił się do drugiego mężczyzny, który nagle znalazł się tuż przed nim. "Cześć, Xichen... Rzeczywiście trochę czasu minęło." Odpowiedział Jiang Cheng z lekkim uśmiechem. Nie chciał być nieuprzejmy, ale jedynym czego teraz pragnął był powrót do domu. I dobra drzemka.

"Chciałem tylko zobaczyć co u ciebie. Ostatnio nie widywaliśmy się za często i zastanawiałem się, czy wszystko u ciebie w porządku?" Zapytał zmartwiony Xichen.

Jiang Cheng westchnął. Nie wiedział dokładnie jak na to odpowiedzieć. Czasami miał wrażenie, że przytrafiało się im więcej złych rzeczy niż dobrych. To uczucie było przytłaczające.

"Jest lepiej." W końcu się zdecydował. Nie było jeszcze dobrze. Jednak było lepiej.

"Hmm... cieszę się... Chciałbyś zjeść ze mną lunch? Obiecuję, że cię później odwiozę. Wyglądasz jakbyś nie jadł od tygodni." Powiedział z dezaprobatą Xichen, a jego oczy wypełniły się obawą i zmartwieniem.

Młodszy mężczyzna westchnął po raz kolejny. Nie lubił, gdy ludzie się tak o niego martwili i wytykali mu jego stan zdrowia. To prawda, że ostatnio nie odżywiał się najlepiej z powodu stresu i zbyt dużej liczby obowiązków, ale dalej pamiętał by zjeść dwa posiłki w ciągu dnia. Nie jego wina, że łatwo traci wagę. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw A-Cheng postanowił przyjąć zaproszenie przyjaciela. Przecież nie może być tak źle.

***

I rzeczywiście nie było tak źle. Xichen świetnie manewrował rozmową tak, żeby za długo nie stać przy temacie jego zdrowia. Głównie pytał się o Jin Linga, plany po studiach i opowiadał co się u niego działo przez w ostatnim czasie. Jiang Cheng szybko się rozluźnił i również zaczął opowiadać różne anegdotki o swoim życiu studenckim. Było miło. Nawet bardzo miło, a jedzenie było wyśmienite.

Teraz, zgodnie z obietnicą, Xichen odwoził młodszego przyjaciela do domu. Podróż mijała spokojnie i we względnej ciszy, którą naruszały dźwięki jazdy i muzyka z radia. Sielanka ta została przerwana przez nagły telefon.

Jiang Cheng, nie patrząc na numer oderbrał, spodziewając się telefonu od brata.

"Halo?" Zapytał z uśmiechem. To był dobry dzień.

"Czy to Pan Jiang Cheng?" Zapytała kobieta po drugiej strony słuchawki.

"Tak to ja."

"Dzwonię ze szpitala Lotus. Bardzo nam przykro, ale stan pańskiego dziadka się pogorszył. Lekarz kazał powiadomić rodzinę. Możliwe, że pacjent z tego nie wyjdzie. Bardzo mi przykro."

Jiang Cheng poczuł, jakby cały świat się nagle zawalił. Ostatni raz był tak przytłoczony, gdy usłyszał o wypadku swoich rodziców i rodzeństwa. Jego oddech przyśpieszył. Kruczowłosy miał wrażenie, jakby naraz ścisnęło mu się gardło i klatka piersiowa. Pojawiły mu się mroczki przed oczami, a świat zdawał się wirować i zamazywać jednocześnie. 

Po chwili, która równie dobrze mogła trwać kilka minut lub kilka godzin, A-Cheng poczuł rękę na ramieniu. Wziął głęboki wdech i skierował swoją głowę w stronę zmartwionego Xichena. Widząc to spojrzenie pełne obawy ze strony swojego przyjaciela, Jiang Cheng postanowił wziąć kilka głębokich wdechów. Coś w dotyku starszego mężczyzny dawało mu poczucie stabilności i uspokajało go. Po chwili udało mu się wykrztusić: "Proszę... Zabierz mnie do szpitala".

🎉🎉🎉🎉🎉🎉

Hej, część i czołem! Wróciłam z nowym rozdziałem. W końcu.😅
Stwierdziłam, że będę wstawiać rozdziały randomowo (patrząc na problemy z weną to nawet lepiej). Nadal zamierzam pisać tą książkę, ale myślę, że może mi bardzo długo zejść. Mimo tego, mam nadzieję, że będzie się wam podobać.

Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cienie życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz