Rozdział 1

28 0 0
                                    

Witam w moim cudownym życiu przepełnionym porażkami. Moi rodzice wymagają ode mnie abym była ich wymarzoną córką, taką która jest grzeczna, ma bardzo dobre wyniki w nauce, co roku ma stypendium i prawie cały czas się uczy. Taką wymarzyli mnie sobie moi rodzice i ciągle powtarzają i co mam robić a czego nie. Chociaż bardzo się staram aby im dogodzić to nigdy nic mi nie wychodzi, zawsze jest coś nie tak. Mam już tego cholernie dosyć mam najlepsze stopnie w całej szkole co roku mam stypendium i jestem bardzo grzeczna, ale i tak coś zawsze im nie pasuje.

Była 6.50 szłam na przystanek autobusowy chociaż autobus przyjeżdżał dopiero o 7.15 a do miejsca odjazdu szło się tylko pięć minut postanowiłam wyjść wcześniej aby dłużej nie przebywać z moimi okropnymi rodzicami. Co prawda niedługo i tak mieli wyjeżdżać do pracy, ale ja nie wytrzymałabym z nimi ani chwili dłużej. Lekcje zaczynały się o 8.00 a ja miałam jeszcze przystąpić do piekarni bo jakąś bułke czy coś. Rozejrzałam się czy nic nie jedzie i przeszłam przez ulicę aby wreszcie usiąć na moim ukochanym przystanku. Czy był taki ukochany tego nie jestem do końca pewno, ponieważ autobus który tu przyjeżdzał zawoził mnie do szkoły. A tamtego miejsca nienawidziłam bardziej od swojego domu. Siedziałam tak przez 20 minut rozmyślając nad tym wszystkim kiedy wreszcie podjechał mój autobus. Podniosłam się z miejsca i skierowałam w stronę wejścia do autobusu. Znalazłam  wolne miejsce usiadłam, włożyłam słuchawki i puściłam moją ulubioną playlistę. Wreszcie mogłam trochę odpocząć i odpłynąć myślami do innego świata. Świata w którym nie było żadnych problemów. Gdy autobus dotarł na miejsce skierowałam się w stronę piekarni aby kupić sobie coś do jedzenia. Deszcz zaczął kropić, a ja nie miałam parasolki przyspieszyłam kroku i niemal wbiegłam do piekarni nie chciałam przemoknąć a później być chora. W następnym tygodniu miałam ważne egzaminy których nie chciałam zawalić.

-Czego potrzebujesz Charlotte?-pani Wilson, do której należała piekarnia jak zawsze miło mnie przywitała prawie codziennie przychodziłam do niej aby kupić jedzenie lub czasami coś do picia.

-Poproszę to co zawsze-odpowiedziałam z uśmiechem.

-Już się robi- odpowiedziała mi z uśmiechem pani Wilson.

-Dziękuje bardzo- odpowiedziałam z uśmiechem kiedy dostałam moje zakupy.

-Dowidzenia kochanie,miłego dnia!-zawołała za mną pani Wilson.

-Dowidzenia!
Wybiegłam z piekarni i pędem pobiegłam do szkoły. Zastanawiałam się od kiedy w czerwcu pada deszcz, ale z moim szczęściem to było do przewidzenia.

Lekcje mineły szybko może dla tego że to już ostatni dzień nauki a jutro rozdanie świadectw. Nie miałam z tym żadnego problemu ponieważ moje świadectwo jak co roku było najlepsze w klasie. Jutro miałam wylatywać do Kalifornii. Zostało mi się jeszcze spakować i naszykować outfit na jutro.Wyszłam ze szkoły najszybciej jak mogłam.

-Koniec tej męki na dwa miesiące- powiedziałam sama do siebie uśmiechając się. Popędziłam do piekarni aby życzyć pani Wilson miłych wakacji, a następnie pobiegłam na przystanek który znajdował się po drugiej stronie ulicy ledwo zdążając na autobus który prawie odjechał.

-Jutro popołudniu już mnie tu nie będzie,będę w Kalifornii na cudownych wakacjach.-pomyślałam,a na samą myśl zachciało mi się skakać z radości.

Gdy wróciłam do domu moi rodzice byli bardzo niezadowoleni nie jeszcze nie jestem spakowana. Po wysłuchaniu kilku wykładów ze strony mamy ruszyłam na górę aby się spakować. Otworzyłam szafę  i zaczełam wkładać koszulki po kolei, tak samo zrobiłam ze spodenkami i wrzuciłam jeszcze kilka sukienek. Spakowałam kosmetyczkę którą w pośpiechu rzuciłam do walizki poczym opadłam na łóżko.Wziełam do ręki telefon aby sprawdzić czy ktoś przysłał mi jakiegoś SMS. Okazało się że napisała do mnie moja przyjaciółka Claire.

Claire:

-Hej, wpadłabys jutro do mnie na nockę będziemy świętować rozpoczęcie wakacji.

I wtedy przypomniało mi się że nie powiedziałam jej o moim wyjeździe do Kalifornii.

-Sorki. Zapomniałam Ci powiedzieć że jutro wylatuje z rodzicami do Kalifornii. Bawcie się dobrze bezemnie :).

Wysłałam i odłożyłam telefon na szafkę.

-Już jutro-powiedziałam sama do siebie-już jutro będę w Kalifornii.

California LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz