Rozdział I

103 6 0
                                    

Annie Pov:

Ten dzień zaczął się normalnie, o ile normalność oznacza stan, w którym trwam już przez 2 tygodnie. Wstałam z mojego cieplutkiego łóżeczka i wraz z uszykowanymi wcześniej ubraniami pomaszerowałam do łazienki. Tak jak się spodziewałam w lustrze ujrzałam nienaturalnie bladą mnie oraz kilka siniaków na całym ciele. Aby siniaki nie były widoczne założyłam ciemne rurki i granatową koszulę. Zrobiłam lekki makijaż a włosy zaplotłam w warkocz, po czym udałam się do jadalni na śniadanie. Przywitałam się z mamą, która jeszcze nie zdążyła wyjść do pracy. Szybko zjadłam to co przygotowała rodzicielka a następnie pobiegłam umyć zęby. I znowu podczas szczotkowania zębów moje dziąsła zaczęły krwawić, lecz nie przejęłam się tym za bardzo. Weszłam jeszcze tylko po moją torbę do szkoły a następnie pobiegłam do czekającej na mnie w samochodzie mamy. Po 15 minutach byłam w szkole. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze 20 minut więc ze spokojem udałam się pod moją klasę. O tej godzinie jest nas jeszcze mało pod klasą. Jednak na szczęście moja przyjaciółka Martha już na mnie czekała. Cała Martha, jak zwykle z książką w ręku. -Dzień dobry moja ulubiona przyjaciółko-powiedziałam a chwilę później zobaczyłam, że dziewczyna chowa książkę i idzie powoli w moją stronę.
-Hej Annie, jak dobrze że przyszłaś ale wyglądasz koszmarnie. Naprawdę idź dziś do tego lekarza.
No tak kochana Marti , jak zwykle przesadza. To, że tak wyglądam to pewnie sprawka stresu i tych wszystkich przygotowań do matury. No tak zapomniałabym. Dziś mam kolejną jazdę po mieście. Ahh cała ja, jak zwykle o czymś musiałam zapomnieć. Porozmawiałyśmy jeszcze przez te 20 minut po czym weszłyśmy do sali od chemii. Te 45 minut strasznie mi się ciągnęło. Nie mogłam się wcale skupić na tym, co mówiła nasza profesor. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, jak najszybciej wyszłam z klasy. Usiadłam na ławce na korytarzu i wyciągnęłam książkę od biologii. Teraz miałam test semestralny więc głupio byłoby go zawalić. Nie chcąc się chwalić od zawsze dobrze mi szło na biologi, jednak tego dnia było inaczej. Przez dobre 5 minut próbowałam powtórzyć sobie materiał, lecz niestety nie mogłam się na niczym skupić. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje szybko pobiegłam do sali. Po zajęciu przez wszystkich miejsc profesor Franklin rozdał nam testy. Widząc ilość stron lekko zakręciło mi się w głowie. Nie należę do osób, które przeraża tak duża ilość materiału do opanowania, jednak ten test był dla mnie bardzo ważny i nie chciałam go skopać. Ze spokojem zaczęłam go rozwiązywać. Gdy po 15 minutach miałam skończone 2 z 4 stron byłam z siebie bardzo zadowolona. Jednak po następnych 5 minutach coś zrobiło się nie tak. Strasznie zaczęła mnie boleć głowa a chwilę później z mojego nosa poleciała krew.

-Panie profesorze Annie leci krew z nosa i chyba powinna iść do pielęgniarki. Czy mogę ja zaprowadzić żeby nic się jej nie stało ?- usłyszałam moją zdenerwowaną przyjaciółkę.

-Tak oczywiście Martho, idź i w razie czego informuj mnie czy wszystko jest ok.

Jak dobrze, że mam taką dobrą przyjaciółkę. Sama nie wiem czy dałabym radę dojść do pielęgniarki. Martha wzięła moje i swoje rzeczy i zaprowadziła mnie do gabinetu. Nasza pielęgniarka pani Sandra od razu zaczęła mi tamować krew, ponieważ cały czas nie przestawała lecieć. W tym samym czasie wzięła termometr i kazała abym zmierzyła sobie temperaturę, bo moja głowa była strasznie gorąca. Zrobiłam więc co kazała. Potrzymałam przez chwilę termometr po czym wyjęłam go i podałam pani. Jej mina świadczyła o tym, że nie jest dobrze.

-Annie kochanie musimy zadzwonić po karetkę bo twoja temperatura jest bardzo wysoka no i jeszcze ta krew, która nie przestaje ci lecieć mnie niepokoi. Martho a Ciebie proszę abyś zadzwoniła do mamy Annie i poinformowała ją, że jej córka zostanie zabrana do szpitala.

-Dobrze proszę pani, pójdę jeszcze tylko powiedzieć o tym profesorowi Henriemu bo prosił, żeby poinformować go gdy będzie coś nie tak .

No świetnie, tylko tego mi brakowało. Nie dość, że nie dokończyłam tego testu z biologii to jeszcze teraz zabierają mnie do szpitala. To oznacza, że znowu muszę odwołać lekcję jazdy. Moj nauczyciel raczej nie będzie z tego zadowolony. Teraz muszę czekać na tą głupią karetkę do szpitala.

10 minut później
-Dzień dobry jesteśmy ratownikami medycznymi. Proszę nam powiedzieć co się stało. Pielęgniarka odpowiedziała im na wszystkie pytania oraz powiedziała, że od 15 minut nie może zatamować mojego krwotoku z nosa. Sanitariusze zaprowadzili mnie do karetki i ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy bardzo szybko więc po około 5 minutach byliśmy na miejscu. Właśnie miałam wstać, żeby wysiaść z pojazdu i wtedy nagle strasznie zakręciło mi się w głowie i upadłam. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że leżę na szpitalnej sali podpięta do jakichś rurek. Leżałam tam nieruchomo i chwilę potem do sali weszła moja mama.
-Hej kochanie. Jak się czujesz ? Wyglądasz strasznie,mogłaś zostać w domu jak się źle czułaś. Musiałam jej coś powiedziec bo widziałam, że jest okropnie zdenerwowana. Moja kochana mamusia, jak zwykle bardziej martwi się o mnie niż o mojego młodszego brata Maxa. No własnie Max. Zapewne niedługo wyjdzie ze szkoły i nie będzie wiedział co się stało. Gdy tylko będę wiedziała co mi dolega natychmiast do niego napisze. Jeszcze chwilę gadałyśmy z mamą o jakiś bzdurach a potem przyszedł lekarz. Już po jego minie rozpoznałam, że coś jest nie tak.

Razem mimo wszystko[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz