zatonęłam lata temu. rozbiłam się w dniu gdy musiałam zniknąć z jego życia. bez słowa pożegnania, bez wyjaśnienia. jednak on wiedział. on zawsze wiedział. nic co związane ze mną nie było dla niego niespodzianką. znał mnie bardziej niż ja znałam samą siebie. czytaliśmy z siebie nawzajem, nawet gdy próbowaliśmy coś wymazać. byliśmy nadzy, nawet w ubraniach. obnażeni emocjonalnie. tak to bywa z dziecięcymi przyjaźniami. w momencie, gdy zniknęłam miałam zaledwie czternaście lat. on był cztery lata starszy. ale nie będę was oszukiwać, był dla mnie wszystkim. do tego stopnia, że aż mnie to bolało.
moje serce dosłownie rozpadło się na kawałki tamtego dnia, siedem lat temu. nigdy więcej nie rozmawialiśmy. nie było żadnej kłótni, nie było słów których byśmy żałowali, nie było ckliwych pożegnań. bo Celia Moon i Dean Coralis właśnie tacy byli. zniszczeni, uzależnieni od siebie. kochali się zbyt mocno, jak na dwójkę przyjaciół z nastoletnich lat. byli wszystkim i niczym jednocześnie.
moje serce rozpadło się, bo miałam go więcej nie zobaczyć. na różnych krańcach świata po prostu istniały dwie osoby rozpaczliwie pragnące, aby wróciło to co było kiedyś. ale no właśnie, to było kiedyś. od tamtego czasu go nie widziałam. nie widziałam tych jego lazurowych oczu, które potrafiły omamić każdego, nie słyszałam tego głosu, na którego dźwięk się rozluźniałam. od tamtego dnia nie czułam się już bezpiecznie. i nie miało to nic wspólnego z faktem, że uciekałam przed ludźmi, którzy chcieli mojej głowy, a dokładniej głowy mojego ojca. nie czułam się już bezpiecznie, bo on był moim bezpieczeństwem. to Dean Coralis był wszystkim, czego pragnie każda młoda osoba. i nie tylko. dziś jako dwudziestojedno dziewczyna wam to potwierdzę. miałam swoje życie on swoje. nie było już nas. czasami zapominałam, że w ogóle kiedyś było jakieś "my". Dean jest sławny. kocham to i nienawidzę jednocześnie. kocham, bo wiem co u niego, nie muszę się martwić, o to czy żyje, bo wiem, że tak jest. wiem kiedy wyjdzie z jakąś dziewczyną, wiem kiedy reklamuje jakiś produkt. każdy chce być przez niego zauważony. ale tylko ja widziałam jego. nienawidzę, bo wiem, że tak naprawdę tego nie znosi. nie znosi być w blasku reflektorów, więc ja też tego nie znoszę. nie tęsknię, nie mam obsesji, nie jestem jedną z jego fanek.
aż do pewnego dnia, który wcale nie był piękny i słoneczny, a miejsce to wcale nie było za górami, ani za lasami. był to zwykły klub za granicą kraju, w którym się wychowałam. spędzałam tam wakacje.
wpadłam na kogoś. dosłownie wpadłam, w takim tłumie pijanych ludzi, nie jest to trudne. podnosząc głowę, nie wiedziałam, że za chwilę znów utonę. chyba zapomniałam jak się oddycha. on się wyraźnie spiął. widziałam ten jego błysk w oku, gdy na mnie spojrzał. i przez tą jedną, małą chwilę znów mogłam patrzeć w ten cudowny lazur. ale to nie bajka. wiem, że mnie poznał. on wiedział, że to ja. poznał mnie po siedmiu latach rozłąki. ja również go poznałam, ale prawda była taka, że żadne z nas nie zrobiło nic w tym kierunku. wymamrotaliśmy ciche "przepraszam" i rozeszliśmy we własne strony. nie obejrzałam się zmierzając do wyjścia. oto cała prawda. przypadkowe spotkanie po latach Celii i Deana. tylko, że już nie było ich. byli tylko Celia Moon. i Dean Coralis. nieznajomi, którzy mijają się bez słowa. mimo, że znają każdą swoją tajemnicę. wiedzą rzeczy, które wiedzą tylko oni. bo to ich rzeczy. jednak to nie wystarczy.

CZYTASZ
obsession
NouvellesCelia Moon i Dean Coralis kiedyś byli wszystkim, teraz są niczym. Są nieznajomymi jakby nigdy się nie poznali. to BARDZO krótkie opowiadanie TW nie stosuje dużych liter na początku zdań, sorka