Rozdział I

109 10 2
                                    

Powolnym krokiem stąpałam po ścieżce na skraju lasu. Myślami byłam daleko stąd. Już dziś miałam zacząć swój ostatni rok w liceum. Sama nie wiedziałam czy się cieszyć, czy nie. Z jednej strony nie będę musiała więcej widzieć zakłamanych ludzi, ale z drugiej, wejdę wtedy w dorosłe życie. Na samą myśl o tym robiło mi się nie dobrze, nienawidziłam podejmować decyzji, było to mają słabą stroną. Niestety dość często muszę się z tym mierzyć, a w dorosłym życiu niektóre decyzje mogą się bardzo źle skończyć. Westchnęłam cicho zmieniając tok swoich myśli na życie szkolne. Lubiana nie byłam, wręcz przeciwnie, byłam uznawana za wredną i niebezpieczną. Sama zastanawiam się na jakiej podstawie powstały te plotki. Należę do osób, które mówią to co myślą i wszystko potrafię wyrzucić komuś w twarz, co niektórzy mogą uznawać za wredne. Ja bardziej określam to jako szczerość. Jednak na jakiej podstawie uważają mnie za niebezpieczną? Czasem się nad tym zastanawiam, jednak w głównej mierze mam to gdzieś. Za bardzo mi się nie spieszyło na rozpoczęcie, więc jak najbardziej wydłużałam sobie czas. W końcu w oddali zauważyłam budynek szkoły. Tak jak się spodziewałam - nie było zbyt wielkiego ruchu. Zerknęłam na zegarek i z satysfakcją uśmiechnęłam się pod nosem. Spóźnianie się dawało mi niezwykłą radość.

Niepostrzeżenie weszłam do sali gimnastycznej i stanęłam pod ścianą. Nawet nie trudziłam się, żeby zdjąć słuchawki, nigdy nie zdarzyło się, żeby mówili coś ciekawego. Zaczęłam rozglądać się po ludziach i nawet nie zauważyłam, jak stanęła przede mną jakaś kobieta. Uważnie się jej przyjrzałam, próbując przypomnieć sobie czego uczy, jednak bez skutku, najwyraźniej była nowa w tej szkole. Była wysoka, gęste blond włosy sięgały jej do ramion, a piwne oczy wpatrywały się we mnie z niezwykłą intensywnością. Zsunęłam słuchawki z głowy, zauważają zniecierpliwienie kobiety.

-Słońce, musisz chociaż udawać, że interesuje cię, co mówią ważne osoby. Jest to nieuprzejme, a nie wyglądasz mi na głupią, jak spora liczba osób w tej sali - puściła do mnie oczko i odeszła nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Dopiero gdy zniknęła mi z oczu wzięłam głeboki oddech. Dalej czułam jej delikatne perfumy i napawałam się tym nieziemskim zapachem. Wiedziałam, że przepadłam.

Zamyśliłam się i nawet nie zauważyłam, że przemówienia się skończyły, a wszyscy zaczęli wychodzić i kierować się do swoich sal. Od razu ruszyłam na pierwsze piętro, do dobrze mi znanej sali matematycznej. Cicho westchnęłam, zdając sobie sprawę, że będę musiała dobre kilkanaście minut spędzić z idiotami z klasy i nigdy nie lubianą przeze mnie wychowawczynią. Usłyszałam stukot obcasów i mimowolnie obróciłam się. W stronę mojej klasy zbliżała się kobieta, którą spotkałam na rozpoczęciu. Mogłam przyjrzeć się jej idealnemu ciału. Delikatna biała koszulka uwydatniała jej biust, a czarne dzwony opinały na jej tyłku. Mogła bym dłużej się w nią wpatrywać, ale szybko się otrząsnęłam, a kobieta otowrzyła salę, wpuszczając uczniów. Weszłam jako ostatnia i od razu poczułam te nieziemskie perfumy. Zajęłam swoje standardowe miejsce w drugiej ławce od okna i starałam się nie wpatrywać zbyt często w nauczycielkę.

-Witam Was serdecznie w nowym roku szkolnym. Wasza poprzednia wychowczyni przeszła na emeryturę, więc w klasie maturalnej, to ja was przejmuję. Nazywam się Anastazja Smith i będziemy się spotykać również na lekcji polskiego. - Mówiła oficjalnie, można było wyczuć jej lekkie zdenerwowanie. Anastazja, piękne imię. Starałam się słuchać jej słów, jednak wygląd kobiety mnie skutecznie rozpraszał. - Proszę, żeby każdy po kolei powiedział coś krótkiego o sobie. Później rozdam Wam plany lekcji i będziecie mogli wrócić do domu. Może zaczniemy od Ciebie - wskazała na mnie ręką. Miałam niezłe szczęście, pomyślałam z ironią. Wstałam, przygładziłam włosy i starałam się nie patrzeć na nauczycielkę.

-Jestem Julia, dziękuję za uwagę - rzuciłam i szybko opadłam na krzesełko.

-Dzikuska - usłyszałam śmiech, jakiegoś chłopaka z klasy.

-Palant - odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem.

-Ja ci zaraz... - nie zdążył dokończyć, bo wychowawczyni walnęła ręką w biurko.
-Nie życzę sobie takich komentarzy. Julio, zostań po lekcji - powiedziała rzucając mi groźne spojrzenie. Ten rok nie mógł zacząć się lepiej.

Bez najmniejszego zainteresowania sprawami organizacyjnymi wpatrywałam się w nauczycielkę i zastanawiałam, jak taka młoda i piękna kobieta może marnować się w tej dennej szkole. Gdy rozdała plany lekcji, zamierzałam szybko ulotnić się z klasy, żeby uniknąć konfrontacji z nią. Niestety, nie zapomniała o mnie.

-Julio. - Usłyszałam jej głos i zatrzymałam się tuż przy drzwiach. Reszta uczniów zaczęła wychodzić, a ja usiadłam na ławce i oparłam nogi o krzesło. Ciekawe co ode mnie chce.

Narkotyk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz