*Maliah*
Grałyśmy z Riley w kamień, papier, nożyce, żeby zdecydować, która z nas będzie w sobotę kierowcą. I wyszło, że to ja nim będę, jednak stwierdziła, że to ona zawiezie nas do Killiana moim samochodem, żebym ja nikogo nie przejechała podczas parkowania. I przy okazji Killian nie będzie się ze mnie śmiał przez cały wieczór. Okropna była... Killian napisał mi tylko, żebyśmy zaparkowały pod domem Deana. I tak zrobiłyśmy.
Wysiadłyśmy z samochodu i spojrzałam na Riley, gdy dostrzegłam biegnącą w naszą stronę Zarię.
– To ona – szepnęłam. – Zaria! Dzień dobry!
– Cześć! Myślałam, że cię nie będzie! Dzień dobry – powiedziała do Riley. – Mam na imię Zaria.
– Bardzo piękne imię. Riley.
– Gdzie twój tata? Albo wujek? – zapytałam od razu.
– Za domem wujka! Chodźcie. Tato! Tato! Tato! Tato!
– Urocza – szepnęła Riley, gdy za nią szłyśmy. – Podobna do niego. Oprócz włosów.
Zaria zaprowadziła nas za dom, gdzie siedział już Dean z żoną, Hunter z rodzinką, no i Chase i Easton, którzy od razu ucieszyli się na widok Riley. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i spojrzałam na Killiana, który podszedł do nas z dziewczynką na rękach.
– Dzień dobry – przywitał się i stanął przede mną. – Everly, przywitasz się ładnie? – Zapytał, a ona objęła go mocniej za szyję, przypatrując się nam.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry – odezwałam się, uśmiechając do niej. – Jak masz na imię?
– Everly.
– To jest Maliah, a to Riley – powiedział Killian i podał ją Hunterowi, do którego zaczęła się wyrywać. – Cześć, dziewczyny.
– Hej.
– Czego się napijecie?
– Woda na razie wystarczy – odpowiedziałam mu.
– Tato? Zrobisz mi herbatę?
– Zrobię ci. Pójdziesz ze mną do kuchni? – Zapytał mnie i lekko kiwnęłam głową. Weszłam za nim do domu Deana i gdy tylko reszta nie mogła nas zauważyć, on od razu się odwrócił i mnie pocałował. – Tak dobrze wyglądasz...
– Przestań, zaraz ktoś zobaczy.
– Przecież oni już o wszystkim wiedzą...
– Myślisz czasem o niej?
– Słucham? O kim?
– O ich mamie... – powiedziałam cicho. – Nie chcę ci psuć humoru...
– Nie. Nie myślę. Chyba że ktoś mi o niej przypomina.
– Przepraszam.
– Nie no, chciałaś wiedzieć. Dobrze, że się zapytałaś, bo znając ciebie, to byś o tym myślała przez kilka dni. Po co my tu przyszliśmy?
– Zaria chciała herbatę.
– No tak. Nie musisz się nią przejmować, naprawdę. Ona już nigdy nie wróci do naszego życia. Nawet ona by tego nie chciała. Czasem tylko zastanawiam się, co będzie, jeśli któraś powie mi kiedyś, że chciałaby się spotkać ze swoją matką. Ja nawet nie wiem, gdzie ona jest, tak szczerze mówiąc. Zmieniła też numer telefonu – powiedział, gdy włączył czajnik. – Ale tym będę martwił się kiedyś. Wiesz, co myślę? Że powinnaś normalnie pocałować swojego męża. Nikt tu przecież nie wejdzie.
CZYTASZ
Tak długo, jak kochamy
RomanceWierzyłam w przeznaczenie. Wierzyłam też w prawdziwą miłość i w to, że można ją znaleźć w najmniej spodziewanym miejscu. Zawsze byłam beznadziejną romantyczką, co nie ułatwiało mi randkowania. Wiedziałam jednak, że nie spotkam księcia z bajki, ale s...