Od dziecka wierzyłam w przeznaczenie.
Byłam też beznadziejną romantyczką i chciałam miłości jak z bajki...
Wierzyłam w prawdziwą miłość. Moi rodzice byli idealnym przykładem na to, że miłość mogła trwać latami, jeśli dobrze się o nią dba i naprawdę się kocha. Chciałam spotkać kogoś, kto by mnie szanował, był rodzinną osobą i lubił się uśmiechać. Na tym najbardziej mi zależało... Faceci byli dla mnie o wiele bardziej atrakcyjni, jeśli się uśmiechali i mieli poczucie humoru.
Chciałam się zakochać. Bardzo tego chciałam. Mieć się do kogo przytulić, opowiedzieć mu o tym, jak minął mi dzień... Wyjść z kimś na głupi spacer... Oczywiście miałam znajomych, którym mogłam o wszystkim opowiedzieć, jednak to nie to samo...
Czułam się samotna.
Często w mojej głowie pojawiały się myśli, że to ze mną może być coś nie tak... Nie stresowałam się przed facetami. Rozmawiałam z nimi normalnie i wydawało mi się, że może przez to niektórzy traktowali mnie tylko jak koleżankę. A ja nie chciałam być zawsze tylko koleżanką... Chciałam, żeby ktoś widział we mnie prawdziwą kobietę.
Nie chciałam też zmieniać się dla mężczyzny. Chciałam, żeby zaakceptował mnie taką, jaka byłam.
Żeby nie czuć się samotnie, wpadłam w wir pracy. Wciskałam klientki w każdy wolny moment, żeby tylko się czymś zająć i tyle nie myśleć. Tylko byłam fryzjerką, a większość moich klientek to panny młode, które często opowiadały mi o tym, jak poznały swoich przyszłych mężów... Wtedy jeszcze bardziej myślałam o swoim życiu.
Miałam swój salon, w którym zatrudniałam dwie inne fryzjerki i w tygodniu byłam z nimi w salonie, a w weekendy często dojeżdżałam do klientek, żeby uczesać je na ich wielki dzień. Nie narzekałyśmy na ruch w salonie, jednak ja czułam się nieraz wypalona. Byłam przepracowana. Zdawałam sobie z tego sprawę.
Naprawdę liczyłam, że los w końcu się do mnie uśmiechnie.
– Ohoho... Moja ulubienica – usłyszałam i spojrzałam na mojego przyjaciela, gdy zorientowałam się, że mówił o mnie. – Ty, ty. Wiem, że się cieszysz. Pewnie czekałaś na to cały wieczór. Dobrze, że to mi przypadła ta przyjemność.
– Skaczę z radości, że trafiłam akurat na ciebie. Gorzej być nie mogło.
– Mogło. Uwierz mi, oni mieli gorsze pomysły...
– Czyli już rozmawialiście na ten temat za moimi plecami?
– Ja nic nie wiem. Prawda, czy wyzwanie?
– Wyzwanie – powiedziałam w końcu.
CZYTASZ
Tak długo, jak kochamy
RomanceWierzyłam w przeznaczenie. Wierzyłam też w prawdziwą miłość i w to, że można ją znaleźć w najmniej spodziewanym miejscu. Zawsze byłam beznadziejną romantyczką, co nie ułatwiało mi randkowania. Wiedziałam jednak, że nie spotkam księcia z bajki, ale s...