Legenda o Czarnolesie

6 0 0
                                    

Zanim umarła... babcia zwyczaj miała opowiadać mi historie z jej młodzieńczych lat. Niektóre były zabawne i wypełnione radością, niektóre były mroczniejsze i pokryte tajemnicą, ale babcia robiła wszystko bym się nie bał, przez co każdą historię opowiadała ze swoim specyficznym humorem który do mnie przemawiał.

Lecz niedawno przypomniała mi się jedna historia którą babcia opowiadała mi z niepasującym do niej, strachem i powagą

Była to legenda o Czarnolesie.

Opowiadała ona o mrocznym miejscu, lesie przepełnionym nieprzenikalną ciemnością, gdzie już na wejściu czuć było unoszące się w powietrzu śmierć, a z daleka słychać było krzyki.  Babcia opowiadała to jakby to było prawdziwe miejsce, w co nie wierzyłem do tej pory uważałem, że było to fikcyjne miejsce, taka metafora którą babcia chciała mnie ostrzec przed jakimś zagrożeniem, ale...

Zapewne znacie takie miejsca, do których nasi starzy zabraniali nam chodzić. Zapewne były to jakieś stare budynki czy alejki z typami z pod ciemnej gwiazdy, ale na wsiach były to pobliskie lasy. "Nie idź do lasu w nocy, bo się zgubisz i zjedzą cię wilki" albo "znajdzie cię tam morderca i zabije a twoje zwłoki pochowa pod najwyższym drzewem", coś tego typu, ale na pewno nikt nigdy nie słyszał o tym by nawet nie myśleć o tym miejscu, a na pewno nie patrzeć ani myśleć o zbliżeniu się do tego miejsca umyślnie czy nie, bo to mówiła mi babcia przez ostatnie dwa lata przed jej śmiercią.

Jej ostatnie słowa kierowane były do mnie, a powiedziała "Widzisz Marcinku? To on, zabiera mnie. Przegrałam walkę a teraz mnie zabierze. Strzeż się go, albo skończysz jak ja. Ale dasz sobie radę... mój kochany wnuczek..." I umarła, na moich oczach.

Na początku myślałem że mówi o Bogu czy jakimś diable, ale teraz, po latach wiem, co miała na myśli. 

To to miejsce. Czarnolas. To on ją zabrał. Jej duszę.

Znalazłem to miejsce. Blisko Częściej granicy. Pojechałem tam niedawno, jest tak jak mówiła. Nawet nie wszedłem do lasu a stałem przed nim, lecz już było czuć jakby setki, a nawet tysiące głosów krzyczało do mnie, bym uciekał, a wśród nich... słyszałem swoją babcię. Spieprzyłem  stamtąd najszybciej jak mogłem, auto zaczęło mi szwankować i nie chciało odpalić, na szczęście przyjechał leśniczy, który oprócz pomocy mi z autem zbeształ mnie za zbliżanie się do tego miejsca i  zapytał, po co tu przyjechałem. Jak opowiedziałem mu całą historię, zapytał o imię babci. Trochę zestresowany, powiedziałem mu, że babcia nazywała się Anastazja, Anastazja Kmietczyńska. Znał moją babcię... trochę za bardzo... bo był to mój dziadek.

Miło poznać swoją rodzinę, tym bardziej, że babcia opowiadała, że dziadek zmarł dawno temu, a prawda była taka, że był młodszy od niej o prawie dwadzieścia lat. Szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.

Przenocowałem u niego, porozmawiałem i dowiedziałem się czegoś nowego. Jego pracą nie jest pilnowanie lasu, lecz by nikt do niego nie wchodził. Trochę dziwne, nie powiem, ale um więcej się o tym lesie dowiaduję... tym bardziej to rozumiem...

Historie z CzarnolasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz