Na dobre... i na złe

3 0 0
                                    

Noc dopiero zapadła. Księżyc tej nocy świecił jasno... i czerwono. Do drzwi mieszkania ktoś zapukał. Puk... puk... puk...
- Otwarte! - wykrzyczał z kuchni mieszkania męski głos, jakby wiedział, kto ma przyjść.

Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła postać podobna do człowieka, oświetlana od pleców światłem lampy z klatki schodowej, która chwilę potem zgasła, a postać zamieniła się w niewyróżniającą się w ciemności, czerń.

Drzwi zamknęły się równie spokojnie i powoli, jak się otworzyły.

- Andre? To ty? - powiedział ten sam głos z kuchni
- Tak... to ja... - ten zachrypnięty i wyższy głos przybrałby nie jedną osobę o dreszcze, gdyby go usłyszeć z ciemności przedpokoju, dziecko zapewne by się od razu rozpłakało. Osobę w kuchni nie wydawał się ten głos przerażać, wręcz przeciwnie.

- Całe szczęście, już się bałem, że coś się stało. Jesteś głodny?
- Nie... dopiero co jadłem... 
- No dobrze. Pamiętaj by się umyć. O! I pamiętaj by odłożyć narzędzia, umyję je rano. Dziś chyba się napracowałeś, co?
- Tak... było ciężko...  ale po co rozmawiać o pracy...?
- Dobrze mówisz! Idź się umyj i do spanka. Też jestem już zmęczony.


Krew... wszędzie krew...
Jedno ciało... młody mężczyzna... brunet
Samotny...
W jego głowę powbijano wiele kiji...
Wnętrzności wyprute i zaplątane wokół wbitych w głowę patyków...
To kolejne z takich przypadków...
Cholera... jak długo będzie nam znikać z pod nosa...
Ta sprawa śmierdzi zgnilizną bardziej niż te ofiary...

Historie z CzarnolasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz