1

96 11 0
                                    

Wspomnienia z mojego wczesnego dzieciństwa są jakby wymazane z pamięci, pamiętam tylko ich urywki, choć i one są zamglone. Lecz z tego co mi wiadomo, byłam szczęśliwą dwulatką, potem czterolatką i sześciolatką. Poszłam do szkoły i tam też nie było źle. Wszystko szło pomyślnie- mama i tata nie mieli problemów, a ja byłam ich cudowną córeczką. Nie byłam jedynaczką. Miałam siostrę, która była starsza ode mnie o rok. Byliśmy kochaną rodziną. Chciałabym podkreślić, że BYLIŚMY.


Kilka miesięcy po moich 8 urodzinach, które obchodziłam w lutym, moja siostra, Lilii, zaczęła chorować. Rodzice chodzili z nią po lekarzach, a mną musiała się opiekować sąsiadka. Lecz rozumiałam dlaczego nie mogę spędzić niezapomnianych chwil z mamą. Także i dla mnie było ważne zdrowie Lilii. Jej choroba nie była taka zwykła. Wykryto u niej białaczkę.


Lubię książki z happy endami i chciałabym żeby moje życie było jednym wielkim happy endem. Ale nie wszystko idzie po naszej myśli. Lilia zmarła w sierpniu, gdy ja miałam już 9 lat.


Wydawało mi się, że był to najgorszy okres w moim życiu. Mama i tata zamieszkali osobno. Coś w tym jest, że po stracie dziecka, rodziny się rozsypują. Nie myśleli o mnie, byłam tylko kolejnym powodem do płaczu. Nie mogli znieść utraty pierwszego potomka. Owszem, mi też brakowało siostry, ale miałam 9 lat i nie rozumiałam tego co się działo dookoła mnie.


Nie minął nawet rok, a wyjechałam z mamą do innego miasta. Trudne było dla niej opuszczenie grobu Lilii, ale chyba jeszcze trudniejsze było odwiedzanie miejsc, w których spędziły swoje najlepsze chwile. Tata został na miejscu i był to już ostateczny wyrok: rozwodzą się.

Obietnica JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz