- 3 -

521 80 24
                                    

Dochodziła osiemnasta. Ruch robił się coraz większy, jak w każdy piątek. Grupki złożone z kilku osób, stałych bywalców "Pubu u Dana" oblegały stoliki. Sączono piwo, śmiano się i rozmawiano.

- Rusz się - wycedził Dan - Te piwa same się nie zaniosą. Do piątki. A goście przy trójce wylali cały kufel pod stół.

- Już idę - powiedział Tobias i złapał tacę na której postawił ostrożnie cztery wielkie kufle. 

Ruszył powoli do wskazanego stolika. Gdy dostarczył zamówienie, przyjął kolejne na następne dwa kufle. Piwo u Dana było może rozrabiane z wodą, ale za to kufle były wielkie i tak pełne, że niemożnością było donieść je bez uronienia choćby kropli.  Dostarczył je do stolika, lawirując między gośćmi, a następnie sięgnął po mopa i kubeł z brudną wodą. 

Dan nie lubił jak podłoga się kleiła, a ciężko było zrobić tak aby nie była lepka. Była stara i drewniana. Kurz i brud łatwo ją oblepiały, ale nie można było powiedzieć by równie łatwo z niej schodziły.  Gdy Tobias skończył ją zmywać, był cały mokry. Odstawił kubeł i mop do schowka za barem i wrócił za ladę. 

- Gdzie się podziewałeś! - wycedził Dan - Zamówienia do jedynki i czwórki. I posprzątaj siódemkę, bo się zwolniła. 

- Jasne, Szefie - wymamrotał i ruszył zanieść kolejne ciężkie kufle. 

Ręce mdlały mu od ciężkich naczyń. Pozbierał naczynia przy zwolnionym stoliku i przetarł blat średnio czystą ścierą. Gdy wrócił do baru, Dan zapisywał coś pośpiesznie w notatniku. 

- Dziewiątka zamówiła cztery porcje frytek ze stekiem - wycedził - Zostajesz sam, uważaj. Zaczęło padać.

Tobias ponuro spojrzał za okna. To, że pogoda się pogorszyła, oznaczało wzmożony ruch. Już było ciasno, a on miał tylko jeden wolny stolik. Na szczęście Finn był już przy drzwiach by przejąć wchodzących gości. W kuchni był jeszcze głuchy Adrien, który pracował na zmywaku. Tobias był zdania, że kelnerów na zmianie powinno być jeszcze ze dwóch, a Dan uważał, że skoro tak sądzi to jest leniwy. "Gdy byłem młody, potrafiłem sam obsłużyć cały pub! I jeszcze smażyłem steki!" - zwykł mawiać. Dlatego zazwyczaj pracowali tylko we dwóch. Tobias i Finn, który w jakiś nieokreślony sposób spokrewniony był z Danem.

Tobias westchnął. Zauważył, że do pubu zmierza kolejna grupka ludzi. Drzwi otworzyły się. Dostrzegł eleganckie parasole i czarne płaszcze. Tacy ludzie zazwyczaj nie zaliczali się do prostej klienteli Pubu, więc nic dziwnego, że przyciągnęli jego uwagę. Gdy złożyli parasole, dostrzegł, że było ich czterech.

Dobrze, że siódemka wolna - pomyślał

Ruszył w ich stronę, sięgając po cztery menu. Zdążył jeszcze zauważyć że pod ciemnymi płaszczami przybyli mają garnitury a ich szyję zdobią ozdobne szaliki. 

Nadziani - ocenił - Pewnie z zagranicy...

Jeden z mężczyzn obrócił się i rozejrzał. Tobias gwałtownie przystanął i w jednej chwili zlał się zimnym potem. 

O KURWA! Czy to możliwe...? A może tylko mu się zdawało? To niemożliwe, KURWA!

Dostrzegł, że Finn ruszył w stronę drzwi z drugiego końca sali. Poczuł gwałtowną ulgę.

WEŹ ICH NA DRUGĄ STRONĘ!!! - zaczął rozpaczliwie machać w stronę Finna. Ten jednak wskazał dłonią jego rejon sali. - CO KURWA?!

Tobias poczuł jak jego serce tłucze się w klatce. Po chwili Finn podszedł do baru.

- Czemu nie wziąłeś ich do dziewiętnastki!!! Jest wolna!!! - jęknął Tobias

Naturalni wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz