- 14 -

577 72 24
                                    

Leżał w kąpieli z zamkniętymi oczami, pozwalając myślom krążyć. Czuł się napięty. Miał ochotę rozładować się poprzez masturbację. Gdzieś z tyłu głowy miał jednak wątpliwość czy Pan Maxwell nie wpadnie na pomysł aby badać za pomocą lampy UV brzegi jego wanny. 

Zawahał się.   

Właściwie miał to gdzieś. A może nawet chciał być na tym przyłapany? Zamknął oczy i sięgnął ręką do krocza. Nie skupił się na wyobrażeniach, tylko reakcjach swojego ciała. Po chwili poczuł falę spełnienia. Zerknął spod przymrużonych oczu na wejście. Drzwi łazienki pozostały jednak zamknięte, tak samo jak drzwi jego pokoju, o czym przekonał się gdy przeszedł już tam nago, obwiązany w pasie jedynie ręcznikiem. 

Pan Maxwell zdawał się go cały dzień unikać. Kto wie, może po prostu pozwalał mu dojść do siebie? Poprzedniego wieczoru, po podpisaniu kontraktu i kolacji, został odesłany do swojego pokoju. Dziś mężczyzna przynosił mu tylko posiłki, które zjadł samotnie przy swoim biurku. To było nieco dziwne. Spodziewał się, że zostanie zagoniony do sprzątania, ale tak się nie stało. 

Myśli co jakiś czas zwracały się w stronę pracy. Czy ktokolwiek zauważy, że zniknął? Czy ktoś będzie go szukał? Może Pat. Lub Finn. Bardziej wierzył w przyjaciela. Może jak nie stawi się na czas w barze, zgłosi jego zaginięcie? Policja mogłaby odtworzyć trasę logowania się telefonu. Wówczas namierzyli by gdzie aktualnie jest.

Poczuł przypływ nadziei. 

Tak... na pewno mnie znajdą. Muszę tylko poczekać! - pomyślał odrzucając kołdrę i wchodząc nago pod kołdrę. 

Nie miał wyboru. Ten zasrany Maxwell zabrał mu wszystkie ubrania. Zacisnął zęby gdy pośladki zetknęły się z materacem. Nadal obrzmiałe, w fioletowo-czerwone pręgi. 

Jak policja zobaczy ślady, od razu będzie wiedzieć, że byłem przetrzymywany wbrew woli - przemknęło mu przez myśl, ale niemal od razu przypomniał sobie o seks taśmie, którą miał Pan Maxwell i natychmiast oblał się rumieńcem. Nie chciał żeby ktokolwiek to zobaczył.  

- Chuj...! - wymruczał, nakrywając głowę kołdrą.  

Zaczął liczyć ile dni minęło odkąd pojawił się w tym domu. Pięć? Chyba pięć. A może cztery? Czy ktoś próbował się z nim skontaktować? 

Muszę zdobyć mój telefon - pomyślał

W jego sercu pojawiła się obawa, że nadal nikt go nie szuka. Że nie było na świecie osoby, dla której byłby na tyle ważny, by zauważono jego zniknięcie. 

To dlatego tak łatwo było mnie zniewolić... 

Jego serce się zacisnęło.

To by się nie stało jakby mama żyła.  

Poczuł za nią przeraźliwą tęsknotę.

Mama...mamusia.

Obrócił się na bok i pogrążył we wspomnieniach.

On i mama w parku, karmiący łabędzie.
Wspólne robienie ciasta.
Wspólne słuchanie porannej sobotniej audycji dla dzieci w radio.
Mama siedząca na kanapie z podkulonymi nogami i czytająca książkę.
A potem ta sama mama w chustce na głowie, kiedy straciła już włosy.
Mama, którą pchał na wózku, gdy nie mogła już chodzić.
Mama w wannie, której pomagał się wytrzeć, która straciła już swoje ciało i stała się wycieńczonym szkieletem obleczonym skórą.
Mama za słaba by zjeść pół kubeczka jogurtu.

Przykrył twarz kołdrą. 

Nie był gotowy na to, co choroba zrobiła z jej życiem.
Nie był gotowy na jej śmierć, ale pamiętał tę ulgę kiedy umarła.
Kiedy zrozumiał, że nie będzie już dalej cierpieć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Naturalni wrogowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz