Odkupienie

85 5 6
                                    

Gdyby ktoś ze starych znajomych spotkał Lucjusza Malfoy'a na ulicy , stwierdziłby że nie zmienił się nic. Nadal był wpływowym, aroganckim, szalenie bogatym arystokratą,który swoim urokiem zachwycał każda damę.
Ale  mało kto poznał go naprawdę. Udało się to dopiero jego drugiej żonie czarownicy mugolskiego pochodzenia Hermionie Granger.
To ona wreszcie pokazała mu,że okropieństwa które przeżywał w dzieciństwie nie powinny nadal go prześladować. Kazała mu na nowo przewartościować swoje życie. I choć dla postronnych nadal pozostawał taki sam, w swoich domu był innym człowiekiem.
I można by rzec, że wszystko powinno być dobrze, prawda?
Ale jedna osoba uważała,że w tym wszystkich jest pokrzywdzona. I choć nigdy tego nie powiedział ,Hermiona zauważyła zazdrosne spojrzenia, irytację lub najczęściej spotykany smutek.
- Musisz porozmawiać z Draco- powiedziała wieczorem,gdy Lucjusz wrócił z pokoju córki , którą uparł się codziennie osobiście usypiać.
- Na jaki temat?- zapytał odkładając różdżkę na stolik nocny i położył się obok żony.
- O Mirandzie - odparła w zamyśleniu.
- Raczej zauważył,że się urodziła- prychnął- Jest tu częstym gościem ze Scorem.
- On jest ...- szukała właściwego słowa gładząc go po ramieniu.
- Powiedz wprost- zirytował się.
- Jest zazdrosny o dzieciństwo naszej córki - wypaliła szybko Hermiona i westchnęła widząc wściekłość na twarzy męża.
- Żartujesz sobie?!- wykrzyknął wstając- Jest dorosły! A zazdrości rocznej...
- Nie- przerwała mu Hermiona- Nie zazdrości niczego Mirandzie materialnego, raczej żałuję, że jego dzieciństwo nie było tak szczęśliwe. Że...
-Że? - warknął zakładając ramiona na piersi.
- Że nie wracałeś z pracy wcześniej by z nim spędzić czas, że nie zajmowałeś się nim gdy był mały, nie czytałeś mu książek, nie ... Nie byłeś obecny.
Lucjusz zapatrzył się w szybę szukając odpowiedzi na te oskarżenia.
- Miał matkę- mruknął, sam wiedząc ,że szuka usprawiedliwienia.
- Miał i nadal ma- przyznała Hermiona- I wiemy jak działała wasza rodzina... Sam wiesz co musiał znosić gdy Voldemort powrócił, uważasz że był szczęśliwy?
- Więc czego oczekujesz?!- zdenerwował się.
Hermiona przyzwyczajona do bojowego nastroju męża ,za każdym razem gdy poruszała trudny temat uczuć, odetchnęła głęboko i podeszła do niego.
- Kochasz go, tak jak Mirandę i Scorpiusa- wymieniła - I teraz jesteś wspaniałym  ojcem oraz dziadkiem  Ale musisz zrozumieć, że każdy ma jakieś demony i choć Draco o tym nie mówi to to czuję- a widząc jego lustrujace spojrzenie zarumieniła się - Tak, masz rację ,rozmawiałam z Astorią- prychnęła widząc jego kpiący uśmieszek- Ale on o tym nie wie- zaznaczyła.
Więc Lucjusz wiedział teraz o czymś o czym tak naprawdę nie chciał wiedzieć.
Który rodzic chce mierzyć się ze swoimi błędami?
-Porozmawiam z nim- mruknął przytulając ją do siebie- Ale potrzebuje czasu...

Potrzebował tygodnia by pewnego dnia wejść do gabinetu syna.
- Stało się coś?- zapytał Draco marszcząc czoło.
- Tak- odparł Lucjusz siadając na krześle i zamyślony wpatrywał się w okno.
- Powiesz mi co, czy nam zabawić się w wróżbitę?- mruknął.
- Żałuje wielu rzeczy- zaczął Malfoy Senior i spojrzał na syna, który usiadł prosto zaskoczony- A najbardziej żałuję, że twoje dzieciństwo nie wyglądało tak jak Mirandy.
- Astoria- wyszeptał Draco wstając i zaczął krążyć po gabinecie- Miranda jest moją siostrą i chce żeby miała wszystko co najlepsze...
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś zazdrosny- wszedł mu w słowo ojciec.
Draco stanął przed nim i przez chwilę milczał.
- Czy żałujesz, że się urodziłem?- zapytał wprost.
Lucjusz zmarszczył czoło.
- O czym ty do cholery mówisz?!
- Matka powiedziała mi, że chciałeś zakończyć wasze małżeństwo już dawno ,ale byłem ja no i jaszczurowaty- powiedział chowając ręce do kieszeni- Gdybym się nie urodził , nawet gdy był Czarny Pan mogłeś mieć inne życie , wyjechać , rozwieść się z matką...
- Żałuję że byłem posłuszny i ożeniłem się z twoją matką, żałuję że przystąpiłem do Voldemorta i wciągnąłem w to Severusa, a potem niestety i ciebie. Ale nigdy nie żałowałem,że pojawiłeś się na świcie.- uśmiechnął się krzywo- Byłeś moją deską ratunku synu.
- O czym ty mówisz?
- Tylko twoje istnienie sprawiło,że znosiłem to wszytko ,tylko dla ciebie walczyłem o przeżycie tej cholernej wojny - wyznał nie patrząc na niego.
- Ja... - Draco kiwnął głową - Dziękuję.
- Mamy tą rozmowę już za sobą?- zapytał cicho Lucjusz.
- Tak.
- Świetnie- warknął wstając - Za godzinę widzę te dokumenty na moim biurku- powiedział wychodząc.
- Zrozumiano ojcze- odparł Draco i  lekkim uśmiechem usiadł na swoim miejscu. Gdy został sam roześmiał się głośno spojrzawszy na zegar.
Cztery minuty. Cztery minuty trwała rozmowa która zmieniła wszystko.

Nie tylko Lucjusz musial zmierzyć się ze swoją przeszłością, poglądami oraz zachowaniem.
Niejaka Molly Weasley matka ośmiorga dzieci mogła wydawać się wspaniałą kobietą. I taka była.
Ale rudowłosa miała jedną wadę, która wielokrotnie sprowadzała na nią kłopoty. A mianowicie była przekonana o swojej racji.
Uważała, że wie co dobre dla każdego i choć życie udowodniło jej wiele razy, że nie koniecznie tak jest, nadal nie przestawała narzucić innym swojej woli.
Myliła się co do Billa o Flaure którzy od kilku lat są szczęśliwi, o Harrym i Ginny, którzy znaleźli szczęście z osobami,których Molly nigdy by im nie proponowała. Myliła się także co do Hermiony i Rona. Ale czy można ją winić?
Kto pomyślałby że panna Granger zostanie żoną Lucjusza Malfoy'a? Że Harry ożeni się z Pansy Parkinson, że jej córka zwiąże się z Mistrzem Eliksirów, a jej syn będzie z panną Brown.
Molly naprawdę nie polubiłam Lavander. Jej sposób bycia , styl ubierania. Wszystko jej przeszkadzało. Uważała,że jej syn zasługuje na więcej.
Więc dogadywała synowej.
- Ta pieczeń jest nie dosolona... Dlaczego nie wyprasowałaś koszuli Rona? Kiedy masie zamiar mieć dziecko, czas najwyższy!
Jak więc miała się zachować gdy okazało się, że właśnie Lavander od kilku miesięcy przeżywa utratę dziecka, że zażywa eliksiry,które sprawiają jej ból, że codziennie wysłuchiwała narzekań teściowej,a w środku cierpiała, że ani razu nie zwróciła się do niej z brakiem szacunku, że zaciskała zęby i nie chciała żeby ktoś wiedział co przeżywa.
Gdy więc pewnego dnia Ginny wpadła do domu i powiedziała w skrócie co się stało i jak naprawdę sprawy mają, schowała dumę do kieszeni i zapukała do drzwi pokoju,który zajmowała Lavander z Ronem.
-Proszę- usłyszała ,gdy weszła blondynka chowała flakonik pod poduszkę.
Rudowłosa doskonale wiedziała co w nim było więc tylko podeszła do łóżka na którym siedziała Lavander i przytuliła ją mocno.
- Przepraszam kochanie- wyszeptała gładząc ją po głowie- Byłam okropna,ale nie wiedziałam... Nie nie mam co szukać wymówek- powiedziała stanowczo - Przepraszam za wszystko.
Gdy poczuła jak ciałem kobiety wstrząsa szloch , przytuliła ją jeszcze mocniej.
- Wszystko będzie dobrze skarbie- obiecała - Teraz wszystko się zmieni... - w tym momencie do sypialni wszedł Ron.
- Lav...- zaczął ,lecz pani Weasley wyciągała do niego rękę- Ciebie też przepraszam... To drugi miesiąc tak ?- a gdy Ron pokiwał głową ,uśmiechnęła się - Nie bój się Lavander, wszystko będzie dobrze ,zobaczysz .
Lavander Brown pierwszy raz od ślubu poczuła się jak pełnoprawny członek rodziny.
- Wszystko będzie dobrze - pomyślała z nadzieją.

Pansy Parkinson była szczęśliwa. Spodziewała się dziecka, była żoną Harrego Pottera którego kochała ze wzajemnością, do tego matka była zachwycona swoim zięciem i faktem że zostanie babcią.
Więc czym miała się przejmować? Cóż była jedną rzecz,która nie dawała jej spokoju.
Gdy pewnego dnia Harry zaczął składać łóżeczko dla ich dziecka ,usiadła obok niego i przygryzła wargę.
- Stało się coś?- zapytał Wybraniec obejmując ją ramionami.
- Dlaczego nie zrobisz tego za pomocą magii?- zapytała chcąc odwlec poważniejsze pytanie.
- To mnie odpręża po kotle jaki panuje teraz w biurze - odparł wzruszając ramionami.
- Jak możesz mnie kochać?- zapytała szybko bojąc się,że straci odwagę , a gdy spojrzał na nią zaskoczony ciągnęła- Chciałam wydać cię Temu..
-Voldemortowi- mruknął mimochodem przypominając sobie ten dzień.
- Chciałam żeby...- zaczęła i starła łzy które zaczęły płynąć po jej policzkach.
- Chciałaś przeżyć -przerwał jej stanowczo - Życzyłaś mi śmieci jak większość ślizgonów.
- To nie zmienia faktu,że ...
- Że cię kocham- powiedział stanowczo wstając i przyciągając ją do siebie- Wojna była piekłem , moje życie przez większość lat była pasmem strat i cierpienia. Sam w wielu momentach chciałem,żeby wreszcie mnie złapał, żeby to nie był mój problem.
- Harry- wyszeptała gładząc go po policzku- Przepraszam.
- Masz o tym zapomnieć- rozkazał i pocałował ją czule- Żyjemy tu i teraz, myślenie o tym co było nic nam nie da.
- Chciałabym...
- Zapomnij- powtórzył, a gdy kiwnęła głową posłał jej promienny uśmiech- To teraz siadaj i dopinguj męża w składaniu łóżeczka.
- Z przyjemnością - powiedziała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nasze WyboryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz