Poprawiłam czerwoną szminkę na ustach. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze toaletki. Na dzisiejszą noc zrobiłam mocniejszy makijaż niż zazwyczaj. Kiedyś sprawiało mi ogromną przyjemność tworzenie często dość skomplikowanych makijaży, jednak z czasem przestałam czuć się w nich dobrze.

Jasne oczy uwydatniłam jasnymi kreskami, róż na policzkach dodał kolorytu mojej bladej skórze. Wyglądałam zdrowo i promiennie, aż odnosiłam wrażenie, że w odbiciu znajdowała się inna osoba. Moje blond włosy opadały falami na smukłe ramionami okryte cienką bluzeczką. Sierpniowe wieczory w mieście bywały jeszcze ciepłe, a większość czasu zamierzałam spędzić w jednym z bardziej rozchwytywanych klubów w mieście.

Od pół roku coraz bardziej wracałam do jednej z moich dawnych pasji. Jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności kochałam sięgać po aparat. Wtedy cykałam zdjęcia głównie znajomym, którzy chwalili się rezultatami na mediach społecznościowych. Jako osiemastolatka udało mi się zostać fotografem na popularnym w mojej okolicy festiwalu. Czułam wtedy, że złapałam diabła za rogi. Na dalszym etapie tamtej fascynacji udało mi się zdobyć jeszcze dwa mniejsze zlecenia, a później porzuciłam pasję na rzecz studiów i pracy jako kelnerka by móc pozwolić sobie na usamodzielnienie się od rodziców i mieszkanie po za domem rodzinnym.

- Dobrze wyglądasz - dostrzegam za sobą Maje. Z delikatnym uśmiechem przyglądała się mojemu odbiciu w lustrze.

- Dzięki - posłałam jej delikatny uśmiech.

Podeszła bliżej mnie. Teraz jej ciało znajdowało się tuż nad mną. Położyła dłonie na moich ramionach dalej uśmiechając się w taki sposób, że po moim ciele rozchodziło się przyjemne ciepło.

Maje znałam trzy lata i zawsze mogłam liczyć na jej wsparcie, nawet jeśli nic nie mówiła i posyłała mi jedynie swój potulny uśmiech - to wystarczyło bym poczuła się lepiej.

- Jutro jadę do taty na kilka dni. Przekonał mnie bym spędziła trochę czasu z nim i tą całą Ewą - spuściła wzrok na dłoń znajdującą się na moim ramieniu. - Maria nie dała się namówić, może to i lepiej bo znając jej wybuchowy charakter codziennie nasze obiady kończyły by się kłótnią i jeszcze ztraumatyzowała by tego małego.

Ojca dziewczyn widziałam tylko raz, podczas przeprowadzki Marii do naszego mieszkania. Wtedy wydawał się przykładnym rodzicem, dbającym o swoje dzieci. Z historii jednej jak i drugiej dziewczyny rysował się jako całkowicie inny człowiek.

Zostawił je i jej matkę, gdy te miały po siedem lat. W zasadzie odkąd dziewczyny pamiętają ich dom nie był miejscem pełnym miłości. Ich ojciec był wysokim urzędnikiem i większość swego czasu spędzał po za domem, w pracy, na spotkaniach związanych z pracą, bądź gdziekolwiek indziej byle bez rodziny. Nie interesował się życiem córek ani swojej żony. 

Matka natomiast starała się wynagrodzić im brak uwagi ze strony ojca. Nie pracowała, więc dużo czasu spędzała z dziećmi. Co jakiś czas jednak wpadała w kryzysy emocjonalne, wówczas zaszywała się w pokoju i zapijała swoje smutki litrami alkoholu do takiego stanu, że następnego dnia nie wstawała z łóżka do wieczora.

Pewnego dnia o wieczornej porze rzucił papiery rozwodowe na stół tuż przed oczy kobiety. Rozwiedli się szybko. Dziewczyny nie szczególnie przejęły się tą sytuacją, dla nich tata był tylko osobą, która przynosiła do domu pieniądze i jadła czasami obiady, po za tym był dla nich prawie niczym obcy człowiek.

Chwile po tym jak dziewczyny skończyły osiemnaście lat kobieta zmarła z powodu raka. Jej walka z tą chorobą zaczęła się niekrótko po rozwodzie. Maja kiedyś powiedziała mi, że jej matka czekała na moment, w którym będzie mogła swobodnie odejść z wiedzą, że jej córki poradzą sobie same.

MimozaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz