4. Rozdział

108 13 0
                                    

Ja w akademi. Jak to możliwe ze przyjmują uczniów przez drzwi. To jakiś żart....dokladnie jak powiedziała Harper.

-wiec??- ciągnął dyrektor

-wiec co?- spytałam

- bedziesz chodziła do akademi czy sie cieszysz???- spytał bardzo szczesliwy.

- wie pan trudno to przyznać po wszystkich plotkach i złych reputacjach. mając także świadomość ze zostałam przyjęta bo otworzyłam jakies drzwi.

-to nie sa jakies drzwi...to bardzo ważne drzwi....otwieraja sie wtedy kiedy chcą wpuścić ta osobę która chce wejsc....- kontynuowal.

-accchhhha jasne!- zaśmiałem sie smiac.-proszę pana czy pan dzisiaj dobrze sie czuje?- zapytałam ze szczera troska.

Westchnął i podał mi jakaś kartke.

- to twój nowy rozkład zajęć.....jestem pewien ze bedzie super!- uśmiechnął sie.

Spojrzałam na kartke lecz nic z niej nie rozumialam.

-co to flylogia?- spytałam literujac każda sylabę

-wlasnie dlatego napisałam do ciebie sms'a -wtrąciła sie Harper

-jutro o ósmej....normalnie przychodzisz pod Grimwaldera.

-pod co???

znowu westchnął- no pod te drzwi!- stracił cierpliwosc.

-dobrze.....-zamyslilam sie- dowidzenia.- dodałam wychodzac.

***

- hej brat!- weszłam do jego pokoju.

-spadaj!- rzucił od razu

-hej nie tak ostro!- zaśmiałam sie

-czego chcesz?- spojrzał dopiero teraz na mnie.-i tak ci nic nie powiem.

-jasne-uśmiechnęłam sie- ale za to ja ci cis powiem.

-co takiego?- zapytał wyraźnie ciekawy

-nic mi nie musisz mowić na temat akademi.

-skąd ta zmiana?- zaciekawił sie

-bo od jutra sama tam będę chodzila.

- jasne....- zwątpił

Wyjęłam z kieszeni zgięta na pół kartke i przeczytalam.

- wiesz moze co to flylogia albo rutyka?- uniosłem brwi.

Natychmiast zaczął kartke przejeżdżać wzrokiem. Siedział cały wystraszony.

-wiec tak jak ci powiedziałam nic mi nie musisz mowic.- wstałam i wyrwałam mu kartke.

Wychodziłam z pokoju.

- i tak ci nie wierze!- krzyknal.

-to uwierz!- mruknelam pod nosem.

***

Bip bip bip- usłyszałam budzik. Natychmiast wstałam i zaczelam sie ubierać. Dzisiaj pierwszy dzien nowej szkoly.....Ciekawe jak bedzie....

- Em- schodz bo sie spuznisz!- usłyszałam mamę.

Wzielam swoją torbę, założyłam czarna skore i zeszłam na dol.

Mama wlasnie wyszla.

-pa skarbie- usłyszałam jeszcze.

Wzielam do ręki jabłko i wyszlam. zmierzałam w kierunku przystanku autobusowego jako ze sama musiałam juz jeździć do szkoly.
Ciekawe jak to bedzie........

Wsiadłam do autobusu który przyjechał chwile po tym jak dotarlam.
Podróż zajęła mi 10 minut.
Wyszłam i zaczelam isc w kierunku szkoly. Na miejscu spotkałam Harper.

-hej....co tam- zapytałam ją

- Emily tak??.....ja wiem ze znamy sie krótko i to niezbyt dobrze, wiec....dlaczego cie to interesuje????- zapytała zdziwiona.

-no...bo kiedy byłaś w akademi to.....-urwala.

-w Akademi??? Masz na myśli ta nasza???dlaczego miałabym tam kiedykolwiek byc???podobno nikt tam jeszcze nie był.......-zastanawiała sie.

-ale.....-urwałam gdyż zadzwonił dzwonek.

Boże lekcje. puściłam sie pędem w kierunku drzwi.
Zajęło mi to jakies dwie minuty. Nacisnęłam klamkę a drzwi sie otworzyly.

- witam- w progu zaczepiła mnie jakaś nauczycielka

-dzien dobry ja jestem....- zaczelam

-Emily Right?-odpowiedziała i jednocześnie spytala.

-tak!....ja tu..- znowu mi przerwano

- przyszłaś na lekcje....pierwszy dzien....za mna....

Zaczęła isc a ja podbiegłam aby ja dogonic.
Podeszła do drzwi od jakiejś klasy...
Otworzyła je i weszła do srodka.
Zrobiłam to samo.

- witam mam dla pana nowa uczennice.- wskazała na mnie jednemu mężczyznie.

- witam a pani to?.....- spytał mnie ale odpowiedzi juz odemnie nie dostał

-Emily Right. -powiedziała kobieta

-chwila a czy panna Right niema tutaj brata?- spytał

- tak ma.- uśmiechnęła sie.

Cała klasa patrzyła na mnie zaskoczona.

- to niemożliwe!- powiedział nauczyciel

- a jednak! - powiedziała kobieta.

-przepraszam dlaczego to takie dziwne ze mam rodzeństwo????- spytałam w koncu.

- niezła sytuacja.....wlasnie to tlumaczylem..... - powiedział i pokazał wolna ławkę - siadaj i oczywiście witamy w Grimwalderze.

Uśmiechnął sie....usiadlam w wyznaczonej lawce. kobieta wyszła z uśmiechem.

Nauczyciel wrócił do lekcji.

-Dla panny Right....zaczne jeszcze raz- westchnał.- każdy z was ma moc, o ktorej wiecie....jestescie tu aby uczyc sie ja kontrolować oraz dowiedzieć sie o niej jak najwiecej.....czasami zdarza sie ze jedna osoba z rodzenstwa....ta urodzona wczesniej, dziedziczy magię całego rodu. Nigdy nie dzieje sie tak ze magia sie dzieli na części pomiędzy rodzenstwem.Jest dziedziczona tylko jednej osobie- spojrzał na mnie- wiec....

Przerwałam mu, gdyż podniosłam rękę.

- tak?...panno Right?- wszystko fajnie...tylko o jakiej magi pan mowi???-spytałam

Klasa wybuchła śmiechem.

- cisza cisza!-krzyczał nauczyciel- o tej która każdy ma w sobie.- znowu zwrócił sie do mnie...

- okej....musze wyjsć- powiedziałam i wybiegłam z klasy.

Stanęłam na korytarzu analizując wszystko. Wyszedl nauczyciel.

-Emily co sie stało?- spytał

- Harper miała racje ze wszystkim....to jakiś dom wariatów!!!- zaczelam lekko szlochac.

- dlaczego tak mówisz?- zapytał zdziwiony.

- bo ja niemam żadnej magi!!- wrzasnelam.

-jak to nie masz??- zdziwił sie

- poprostu.....nie mam!

- to jak trafiłaś do akademi?- zapytał

- otworzyłam jakies drzwi i.....- przerwał mi.

- tamte?- wskazał reka.

Spojrzałam w kierunku który pokazuje.

- tak...tamte....- spojrzałam na nauczyciela.

Uśmiechnął sie szeroko.

- czyli masz moc!

Miłość i magiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz