Część 2.1

131 12 9
                                    


Od tego pamiętnego dnia, kiedy obudziłam się w szpitalu minęły już dwa lata. Cały czas mam wrażenie, że to było wczoraj. Przez ten okres wiele się u mnie zadziało. Wyprowadziłam się od mojej jakże kochanej matki, ale nie opuściłam Tokio, wręcz przeciwnie, mieszkam teraz w takim miejscu, że z okna widzę stację Shibuya. Sentyment jaki czuje do tego miejsca jest nie wyobrażalnie duży, a odpowiedź czemu jest raczej oczywista. Nawet dostałam prace w sklepie z meblami jednak po miesiącu doszło do mnie, że jednak ta praca nie polega tylko na szlajaniu się po nim i spaniu w twoim ulubionym łóżku, lecz głównie na tym, żeby te meble sprzedawać więc z małą pomocą zrezygnowałam z posady alee co kupiłam ze zniżką pracowniczą to moje.

Nie długo po tym jak mnie zwolnili z pracy, światło dzienne ujrzał drugi sezon Alice in Borderland. Na początku byłam bardzo przeciwna temu, aby go obejrzeć. Nie zbyt miałam ochotę patrzeć na twarze ludzi, którzy byli kilka lat temu częścią mojego życia, a teraz nawet nie wiedzą o moim istnieniu, jednak po paru dniach przeglądania wszystkich portali społecznościowych na których jedyne co było to plakaty lub zdjęcia promujące nowy sezon zdecydowałam wcisnąć PLAY na ekranie mojego laptopa. Muszę przyznać, że był dobry, a nawet bardzo. Śmiałam się i płakałam razem z nimi, a kiedy skończyłam ostatni odcinek uśmiechnęłam się pod nosem, wiedziałam bowiem kto przeżył oraz jeśli uda mi się jakimś cudem do nich dostać to miałam plan już na każdą grę, która została pokazana w serialu. Jedynym moim zmartwieniem było to, że w moim świecie golden trio przeżyło całe jednak tutaj było tak jak powinno być.

Dużo czytałam o świadomym śnie oraz przenoszeniu się we śnie do innych światów jednak nic nie potrafiło wytłumaczyć tego czemu zostałam znaleziona w randomowym miejscu z dziurą postrzałową w ciele. Niestety im więcej o tym myślałam i czytałam tym mniej sensu to dla mnie miało. Tak naprawdę to od początku nie miało sensu oraz racjonalnego wytłumaczenia. Niby jak taka rzecz zdarza się w filmach to później bieg historii po powrocie głównego bohatera do „rzeczywistości" w tamtym świecie, w którym się znajdował jest taka jaką on doświadczył, a nie taka jak była od samego początku. W moich oczach to wyglądało jak reset ustawień do ustawień fabrycznych, taki liść w policzek i zaśmianie w twarz z komentarzem „Ooo sprawiłaś, że przeżyli? To teraz chuj ci w dupę, fajnie było? Jeśli tak to zapraszamy do zagrania w naszą grę od początku...Życzymy udanej zabawy".

Muszę przyznać, że Tokio nocą jest piękne, głośne, ale piękne. Usiadłam przy oknie okryta kocem biorąc porcję zupki chińskiej do buzi.

-Waaa...- westchnęłam podziwiając widoki tym samym delektując się smakiem taniego makaronu z sosem. - Zdecydowanie przydałoby się teraz wino...- mruknęłam odkładając kubeczek z jedzeniem na podłogę po czym wyciągnęłam rękę do stojącej pod ścianą szafki nocnej, z której wydobyłam świeżo napoczęte białe wino. - O teraz jest idealnie. - odetchnęłam biorąc łyka przyjemnie rozgrzewającej cieczy.

*Idealnie?...Daleko temu od idealizmu...*

Dokończyłam swoją kolację i z lekkim trudem wpełzłam do łóżka.

- Chishiya czemu nie istniejesz w tym świecie... tęsknie za piciem z tobą wina za dachu hotelu...- mruknęłam w poduszkę dosyć wstawiona po czym zmęczona dniem dałam się zabrać do krainy snów.

Obudził mnie powiew świeżego powietrza, z uśmiechem na twarzy otworzyłam oczy z myślą, że jednak moja pijana dzień wcześniej osoba miała jeszcze tyle trzeźwego rozumu, aby otworzyć okno zanim padła jak długa na łożu, aby w pokoju nie dawało gorzelnią jednak ku mojemu wielkiemu zdziwieniu to nie okno było powodem świeżego dostępu do powietrza, lecz to, że znajdowałam się pośrodku niczego, w jakimś lesie na milutkim mchu... W PIŻAMIE W KOTKI!!!

Let's play a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz