Część 7

452 32 5
                                    

Rano obudziły mnie jakieś hałasy. Otworzyłam leniwie oczy i się przeciągnęłam. Chłopaka nie było już obok mnie więc domyśliłam się kto tak hałasował. Wygrzebałam się z łóżka i opuściłam pomieszczenie.

-Dobry.- odezwałam się trąc oczy.- Co robisz że tak hałasujesz?- spytałam podchodząc do niego.

-O śpiąca królewna wstała- zaśmiałam się- gotuję- mruknął lekko nie pewny swoich słów. Stanęłam obok niego i spojrzałam na to co leżało przed nim. Nie wiedziałam czy zacząć się śmiać czy płakać. Wszędzie leżało pełno jedzenia.

*No ręki do gotowania to ty nie masz*

-Daj mi to bo zaraz coś wybuchnie- wygoniłam chłopaka z kuchni i zabrałam się do ratowania tego posiłku.

Po kilku minutach siedzieliśmy już przy stole, a przed nami stały miski ryżu z warzywami.

-Nigdy więcej nie pozwolę ci gotować- oznajmiłam.

-Przecież nie było tak źle, nie narzekaj- odpowiedział oburzony.

-Oj już się nie obrażaj roszpunko- zaśmiałam się i wróciłam do konsumowania śniadania.

-Nie gadaj tylko jedz, zaraz wracamy do Plaży- powiadomił mnie, a ja w odpowiedzi kiwnęłam głową.

Tak jak blondyn powiedział. Od razu po posiłku opuściliśmy mieszkanie i udaliśmy się spacerkiem w stronę Plaży, a przynajmniej tak mi się wydawało. 

-Gdzie my idziemy?- spytałam kiedy chłopak skręcił w zupełnie przeciwnym kierunku.

-O tej godzinie, po mieście jeździ ekipa, która uzupełnia zapasy.- wyjaśnił i zatrzymał się.

-Czemu stanąłeś?- spytałam, a Chishiya w odpowiedzi przystawił palec wskazujący do moich ust. Popatrzyłam się na niego lekko oburzona ale nie odezwałam się. 

-Słuchaj- mruknął, a ja wykonałam jego polecenie. Z oddali można było usłyszeć warkot silnika. Popatrzyłam na chłopaka, na co ten ruszył w kierunku drogi prostopadłej do nas. 

Za zakrętem stało srebrne auto, a obok niego wysoki brunet. 

-No nie pierdol- mruknęłam pod nosem i ruszyłam w jego kierunku- Co się stało że psychopata jeździ po zapasy?- odezwałam się kiedy byłam na tyle blisko aby mnie usłyszał. Chłopak słysząc mnie wzdrygnął się, popatrzył w moją stronę i głośno westchnął- Mi również jest cię miło widzieć Niragi.- uśmiechnęłam się i stanęłam obok niego

-Co tu robicie?- spytał od niechcenia 

-Szukamy podwózki do naszego "raju"- opowiedziałam obserwując dwóch typków przez sklepową szybę.- Stwierdziliśmy że się prześpimy w jakimś mieszkaniu i wrócimy rano.-wyjaśniłam i spojrzałam na bruneta. Chłopak westchnął i również oderwał wzrok od swoich pachołków.

-Mam rozumieć że mówiąc podwózka masz namyśli nas- mruknął, a ja pokiwałam głową z uśmiechem.- Ugh no dobra, poczekajcie chwilę, powinni zaraz skończyć- powiedział i wszedł do środka totalnie zmieniając swoją osobowość.

*Co on, koło fortuny? Teraz będę chujem, a teraz psychopatą* Spojrzałam na blondyna i machnęłam mu ręką aby podszedł.

-Podwiezie nas- oznajmiłam, a on kiwnął głową. Wiedziałam że wolałby już wracać z buta niż jechać jednym autem z brunetem ale no cóż.- Zawsze możesz iść na piechotę- powiedziałam kiedy zobaczyłam z jaką pogardą i nieufnością patrzy na Niragiego.

-Poszedłbym ale chuj wie czy nie zostawią cię nigdzie po drodze-wyjaśnił nawet na mnie nie patrząc

-Oooo ktoś tu się martwi?- spytałam, a do chłopaka doszło co właśnie powiedział

Let's play a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz