☉
Pięć dni wydawało się Sanowi dość długim czasem i był niemal pewien, że zanudzi się na śmierć do powrotu Seonghwy. Nie ukrywał, że wolał spędzać czas z mężczyzną, niż z rówieśnikami. Park zawsze zapewniał mu jakąś rozrywkę, którą co prawda starszy nazywał pracą, dzięki czemu mógł się wykazać, a także pomóc. Bardzo chciał pokazać wszystkim na co go stać, żeby w końcu król dostrzegł jego potencjał. Chciał być taki jak Seonghwa.
To był już drugi dzień od kiedy mężczyzna wyruszył w drogę, a San plątał się bezsensownie, szukając czegoś do roboty. Słowa starszego dalej krążyły po jego głowie nie dając mu spać w nocy. Co mogło się dziać w Kurai? Co mogło czaić się w tych ruinach miast, do których od dawna nikt nie zaglądał? Ziemie te były niemalże nie do zamieszkania, wojna zniszczyła wszystko, ziemia nie nadawała się do upraw, a zwierzęta nie miały pożywienia. Kto mieszkał by w takich warunkach?
Przez te wszystkie lata życia w pokoju nawet nie myślał o tym, że jeszcze może wybuchnąć wojna. Chyba za bardzo spodobało mu się beztroskie życie, nie martwiąc się o następny dzień. A przecież właśnie w ten sposób walczyli ludzie te kilkanaście lat temu, kiedy każdy poranek przynosił ze sobą nowe niebezpieczeństwa i ryzyka. Wielu zginęło, wielu się poświęciło. San momentami zapominał jak ogromne straty poniósł ich kraj w czasie wojny.
Niesiony przez ciekawość, zawędrował do starej biblioteki. Miał nadzieję znaleźć tam coś na temat Kurai i zamku Maketa. Jak właściwie wyglądał świat poza granicami Tongaru? Czy ludzie różnili się od nich aż tak bardzo?
Trzymając w ręku lampę kierował się wzdłuż regałów, szukając czegoś, co przykuje jego uwagę i trafi w jego gusta. Nie wiedział nawet, czy znajdzie tu cokolwiek na temat innych krajów, może biblioteka Malentug nie posiadała żadnych informacji i literatury obcojęzycznej. Był jednak uparty i do późna przeglądał przeróżne księgi, mając nadzieję znaleźć chociaż cień informacji o Kurai. Państwo tak tajemnicze i mroczne sprawiało, że chciał wiedzieć o nim więcej. Czy możliwe, że powstaje tam armia, gotowa najechać sąsiednie kraje i rozpocząć kolejną wielką wojnę, która zapisze się po raz kolejny na kartach historii jako czas cierpienia i smutku? Nie chciał tego przeżyć. Nie chciał widzieć jak niewinni ludzie giną, tracą rodziny, dzieci. Chciał uchronić ich od takiego losu.
Przeszukując kolejne księgi, natrafił na dotąd nieznajome mu imię i nazwisko. Zastanawiał się, czy ma ono jakieś powiązanie z tym całym zamieszaniem, czy jest to jedynie jego dziwne przeczucie. W historii Tongaru przewinęło się wielu bohaterów, którzy swoją odwagą i siłą zasłużyli sobie na to miano, ochraniając kraj od klęski. Jednak wśród nich nigdy nie słyszał imienia Hoga Sozen. Mimo to pojawiło się ono w księdze, więc miał on jakieś znaczenie dla kraju, a może bardziej dla króla. Kim był i dlaczego został usunięty z kart historii jako skaza wśród tych wszystkich wielkich osiągnięć?
Usiadł z księgą w dłoni zaczytując się w historii państwa, dziejach wojny i historii znanych rycerzy, którzy przysłużyli się królowi, a wśród nich, nie wyczytał po raz drugi tego imienia. Czytał więc dalej mając nadzieję, że natrafi na jakiś inny trop. Doszedł już do czasów panowania króla Junmyeona, gdy po raz drugi przeczytał to imię. Hoga Sozen. Zdrajca.
I to wszystko.
Seonghwa miał złe przeczucia. Minęło wiele lat od kiedy to imię zostało po raz ostatni wspomniane. Wszyscy chcieli, by ten nie miał już nic wspólnego z Tongarem i szczerze wierzyli, że ten zostawi ich w spokoju i nigdy więcej nie przekroczy granicy kraju. Teraz miał wątpliwości co do tego, z kim mają do czynienia i co ich czeka. Oczywiście, że nie chciał myśleć o najgorszym, ale jeśli już się przydarzy, będzie musiał stanąć z tym twarzą w twarz. Był gotów walczyć za ojczyznę, mimo że strach przeszywał go na samą myśl. Bał się śmierci, to oczywiste, ale jeśli w ten sposób uchroni króla i kraj od niebezpieczeństwa, to nie jemu o tym decydować. Takie już było jego przeznaczenie.
- Wyruszasz już w drogę powrotną? - spytał starzec, zwracając jego uwagę.
- Myślę, że wyruszę o świcie - westchnął spoglądając na rozgwieżdżone niebo.
- W nocy droga jest zbyt niebezpieczna - zgodził się z nim. - Nawet w czasach pokoju nie można być niczego pewnym. Miej się na baczności, gdy wyruszysz.
- Jasne, Yiu - uśmiechnął się niepewnie.
To prawda, daleka droga zawsze wiązała się z ryzykiem. Nawet jeśli żyli w spokojnych czasach, należało mieć zawsze oczy i uszy szeroko otwarte w razie jakiegoś niebezpieczeństwa.
Szykować się miał już do spania, kiedy usłyszał przerażający ryk dochodzący od strony północy. Zaniepokojony wytężył wzrok, próbując dostrzec coś w ciemności, ale niestety nawet jego sokole oko nie dało rady wygrać z mrokiem. Zerwał się potworny wiatr, a on przerażony zwrócił się do starca.
- Idź do środka! - krzyknął widząc wielką kreaturę szybującą na niebie.
- Cóż to?! - zdziwił się mag, słuchając jego polecenia. Seonghwa podążył za nim, nie widząc żadnych szans dla siebie, jeśli potwór by go zauważył.
Schronili się w chacie, obserwując cień skrzydlatej istoty, który krążył po niebie przez parę minut, po czym odleciał z równie krwiożerczym rykiem. Seonghwa nigdy nie przeżył czegoś podobnego.
- Smok? - wydusił z siebie Yiu, samemu nie mogąc uwierzyć w to, co widział.
- Nigdy nie zapuszczają się w te strony... - mruknął zaniepokojony. - Coś naprawdę jest na rzeczy.
Smoki miały swoje siedliska w Kurai, gdzie znalazły schronienie również na obszarach zniszczonych przez wojnę. To stworzyło idealną okazję dla nich do powiększenia terytorium i rozmnożenia się, ale Seonghwa nie spodziewał się, że zawędrują aż tutaj. Czego mogły tu szukać?
- Tongar nigdy nie miał problemów ze smokami - powiedział staruszek wyrażając również niepokój, który towarzyszył młodszemu mężczyźnie.
- Coś musiało się wydarzyć, nie przyleciałby tutaj bez powodu z własnej woli.
- Mówisz, że coś go przestraszyło, że zawędrował aż tutaj?
- Nie wykluczam takiej opcji.
Yiu zmarszczył brwi rozmyślając nad zaistniałą sytuacją i nad tym, co Tongar powinien zrobić w tej sprawie. Może i smok mógł być jedynie spłoszony i zagubiony, ale co mogło być gorszego i straszniejszego od takiego potwora?
Z sercem bijącym jak młot, Seonghwa położył się spać, mając nadzieję na spokojny sen mimo wszystko. Musiał zebrać siłę na drogę powrotną, by dotrzeć jak najszybciej do zamku i przekazać złe wieści królowi, by mogli wspólnie zastanowić się nad tym, co powinni zrobić.
Jeśli smoki zaczną szukać tutaj schroniania, Tongar jest w wielkim niebezpieczeństwie. Musiał czym prędzej dowiedzieć się, co jest powodem obecności potworów na tych terenach.
CZYTASZ
Icarus | woosan
FanfictionTongar jest krajem, który w wojnie zwyciężył z przeciwnikiem. San dorasta w pokoju, bez konfliktów. Jednak wszystko się odmienia, gdy w zniszczonym państwie robi się niespokojnie. Gdy razem z Seonghwą wyrusza na zwiad, niespodziewanie zostają rozdzi...