Rozdział 3.

37 12 0
                                    

Seonghwa sam łapał się na tym, że fragmentami przyspieszał, aby jak najszybciej znaleźć się na zamku. Nie mógł jednak przebyć całej drogi bez noclegu. I on i Albert musieli odpocząć.

Przed zmierzchem dotarł do Gaumind. Znalazł nocleg i zajął się wierzchowcem. Zapewnił mu dach nad głową na noc i zadbał o to, by na jutrzejszą podróż był w pełni sił.

Choć na stan zajazdu w którym się zatrzymał nie mógł narzekać, przez kilka godzin nie mógł zmrużyć oka. Jego sen był bardzo lekki i budził go najmniejszy hałas. Patrząc w sufit, westchnął wciąż myśląc o tym co wydarzyło się u staruszka oraz wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze tego, co mogło nadejść w niedalekiej przyszłości.

Próbował jakoś przekonać swoje myśli, że to co widzieli, to wcale nie był żaden smok. W końcu myślał, że nawet w Kurai występują one tylko na określonych obszarach. Jednak nie mógł pomylić żadnego innego zwierzęcia ze smokiem. W Kurai musiało dziać się coś naprawdę nieciekawego.

Do dalszej drogi zebrał się wcześniej niż to planował

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do dalszej drogi zebrał się wcześniej niż to planował. Mimo małej ilości snu, wiedział, że i tak nie zdoła odpocząć więcej niż przez minioną noc. Jedyne co było teraz jego celem, to jak najszybsze przekazanie wiadomości do króla. Oczekiwał też, że władca rozpocznie właściwe działania, aby zapobiec najgorszemu.

Albertowi nieco udzielił się jego nastrój i, choć krok miał wyrównany i rytmiczny, odczuwał niepokój swojego jeźdźca co u niego również powodowało napięcie mięśni. Seonghwa starał się przyspieszyć nieco tempo, jednak pamiętał, by nie forsować konia.

Gdy zapadał zmrok, Park przekroczył granicę Malentug. Ludzie w mieście patrzyli na niego zdezorientowani. Pośród powolnego miejskiego życia, nagle pojawił się jeździec w pośpiechu galopujący na zamek.

Wjeżdżając na dziedziniec zsiadł z konia i wręczył wodze stajennemu, który wyszedł mu na spotkanie, gdy usłyszał tętent końskich kopyt.

- Zajmij się nim, proszę. - powiedział, zostawiając swojego wierzchowca w opiekę mężczyzny.

Podszedł do strażnika, który na jego widok nieco się zdziwił. Zapewne nikt nie oczekiwał, że będzie się spieszył z powrotem. Przekazał mu, że musi się zobaczyć z królem najszybciej jak to możliwe. Strażnik jedynie kiwnął głową, a następnie zniknął z pola widzenia Seonghwy.

Nie czekał wcale długo. Po pół godziny znalazł się w jednym pomieszczeniu z królem. Stanął przed władcą, nie zapominając się ukłonić i gdy król zapytał go o powód tak nagłej wizyty, zaczął opowiadać mu, co wydarzyło się podczas jego podróży.

Icarus | woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz