Rozdział XV

997 42 9
                                        

Josh bierze udział w walkach. Właśnie te słowa sprawiły, że czas się dla mnie zatrzymał. Przed oczami zaczęłam widzieć czerń, a moje serce zaczęło boleć. Nie to nie może dziać się naprawdę.

-Lily, proszę cię, oddychaj.

Jeden wdech wystarczył, abym ponownie zobaczyła sale. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przestałam oddychać. A Nico zauważył to nie widząc mnie.

-Lily, odezwij się. Co mam zrobić? - to wystarczyło, abym wiedziała, że nie kłamał.

Od razu się rozłączyłam i pobiegłam w stronę wyjścia i w tym momencie nie miało nawet znaczenia to, że wypiłam prędzej drinka. Musiałam się tam znaleźć i to jak najszybciej. Niestety to jak wszystko w moim życiu nie mogło pójść tak łatwo.

‑A ty dokąd? - uścisk dłoni Lorenza, skutecznie mnie zatrzymał.

-Jak najdalej od ciebie. - warknęłam mu prosto w twarz.

-Uważaj na słowa smarkulo. Nigdzie nie idziesz. - jego uścisk przybrał na sile.

-Przypominam ci, że nie jesteś moim szefem, a kochający chłopak by pozwolił wyjść swojej dziewczynie, bez zbędnych scen.

Widziałam jak jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Miałam rację i on doskonale o tym wiedział. To był moment mojej wygranej, a on nie miał już nic do powiedzenia. Doskonale widziałam, jak zacisnął mocniej szczękę, kiedy szarpnięciem wyswobodziłam swoje ramię z jego uścisku.

Wybiegłam na zewnątrz, szukając naszego samochodu. Nie mogłam pojechać na walki samochodem Salvadora, nie chciałam po prostu, żeby ktokolwiek wiedział gdzie jadę. Właśnie dlatego w pierwszej kolejności pojechałam z kierowcą do mojego mieszkania.

Od razu go odesłałam, po czym wbiegłam do windy. Szybko poszłam się przebrać, zakładając na siebie jeansy, bluzkę oraz adidasy, wszystko w czarnym kolorze. Mały na szczęście nawet się nie obudził, więc bez większego problemu opuściłam mieszkanie.

Kiedy odpaliłam moje auto, od razu ruszyłam w stronę hali. Doskonale wiedziałam, że liczy się każda minuta. Nie miałam pojęcia czy walka Josha już się rozpoczęła, czy może nawet już skończyła. Musiałam po prostu zdążyć.

Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie jechałam, ale właśnie dzięki temu po około dziesięciu minutach parkowałam przed halą. Wręcz że wybiegłam z samochodu, kierując się prosto do głównego ringu.

Kiedy przebiegłam korytarz, zobaczyłam ogromny tłum, zebrany wokół ringu. Wszyscy krzyczeli, a mimo to słyszałam uderzenia pięści o ciało. Nie wiedziałam kto ma przewagę, ale wiedziałam, że nie chcę aby ta walka była kontynuowana.

Zaczęłam iść w kierunku ringu, a serce zaczęło mi mocniej bić. Już po chwili zauważyłam Josha oraz faceta dwa razy większego. Josh był naprawdę dobrze zbudowany, więc ten widok był wręcz przerażający.

Podeszłam bliżej i wtedy zauważyłam, że tłum kibicował Joshowi. On był na wygranej pozycji, nie tamten facet. Serce zabiło mi mocniej i w duchu wierzyłam, że to on wygra. Nie zdecydowałam się na przerwanie walki, aż do momentu, gdy nasze spojrzenia się spotkały.

Była to dosłownie chwila, a ja czułam jakby to trwało wieczność. Wszystko się skończyło, gdy to nagle Josh oberwał. Uderzenie było na tyle mocne, że zatoczył się w tył, a ja nieświadomie krzyknęłam.

Przeciwnik wykorzystał jego rozkojarzenie i zaczął kolejno oddawać ciosy. W tym momencie Josh nie walczył żeby wygrać. To że nie zobaczył sprawiło, że przestał myśleć o swoim celu. Widziałam jak tracił siły i nie mogłam pozwolić aby trwało to dłużej.

Play With FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz