Perspektywa Lily
Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałam wracać do domu. Hm... Może dlatego, że to nie był mój dom. Nigdy się tak nie poczuje w otoczeniu Lorenza i właśnie w tym momencie wjechaliśmy na jego posesję. Przez całą drogę nawet się do mnie nie odezwał i obawiałam się, że nie wróży to nic dobrego. Gdyby prowadził, mogłabym zrozumieć, że po prostu był skupiony na drodze, ale siedział razem ze mną z tyłu.
Kierowca zatrzymał się w pobliżu wejścia i w tym samym momencie Lorenzo otworzył drzwi od swojej strony. Chciałam również wysiąść, lecz moje były zablokowane. Spojrzałam w stronę kierowcy, chcąc zwrócić mu uwagę. Niestety nie zdołałam nawet nic powiedzieć, gdy nagle usłyszałam głos Lorenzo.
-Zapraszam. - stał obok drzwi i czekał aż wysiądę, ale dlaczego?
Mimo moich wątpliwości, postanowiłam wysiąść. Nie wiem czy słyszał coś z mojej rozmowy z Joshem czy nie, ale wiedziałam, że musiałam być czujna. Lorenzo nie wiedział, że dzięki Nico mam telefon i właśnie mój narzeczony ma mój numer. Gdyby to wyszło na jaw, to byłoby naprawdę ciężko.
Poszłam w stronę wejścia, a Lorenzo był tuż za mną. Przyznaję, że to, iż nie szedł przede mną było naprawdę niepokojące. Nie wiedziałam czy mam już żegnać się z życiem, czy może jednak tak ma to wyglądać. Podobno po tym wypadku miało to wyglądać inaczej, ale nie czuję się z tym pewnie. Na początku wiedziałam czego mogę się spodziewać, teraz nie wiem nic.
Jeden z ochroniarzy otworzył nam drzwi, po czym weszliśmy do środka. Cały czas szłam przodem. Miałam nadzieję, że pójdziemy w swoje strony, lecz jak zwykle musiałam się mylić. Tylko gdy skręciłam w stronę schodów, poczułam ciężar jego dłoni na moim nadgarstku.
-Chyba mamy do pogadania Bellomo.
O nie... Wiedział, że to nie mogło się tak szybko skończyć, tak bez żadnych pytań. To był moment, w którym pociągnął mnie w swoją stronę. Jego dłoń przesunęła się na moje plecy i doskonale wiedziałam, w którą stronę powinnam iść. Jego gabinet był miejscem, w którym nikt mnie nie usłyszy. Nawet gdyby, to jedynie Nico mógłby przyjść z pomocą.
-Jak pobyt w szpitalu? - zapytał, gdy weszliśmy do jego gabinetu.
-Dobrze. Dziękuję, że zapłaciłeś za prywatny pokój.
-Wszystko dla mojej współpracowniczki. - zamknął za nami drzwi i udał się w stronę barku - Usiądź. - wskazał głową na kanapę, która stała obok - Chcesz może? - wskazał na butelkę z whiskey.
-Nie dzięki. - usiadłam, patrząc cały czas w jego stronę.
-I jak tam u Josha? Radzi sobie?
-Chyba... - patrzyłam jak zajmuje miejsce naprzeciw mnie.
-Chyba, powiadasz. Widzę, że nie obyło się bez prezentów. Ładne te kwiatki dostałaś. - czyli na bluzę nie zwrócił uwagi.
-Nie wzięłam ich nawet ze szpitala. - przyznałam zgodnie z prawdą.
-Za to ja wziąłem. - spojrzałam na niego zdziwiona - No dobra nie ja, tylko mój człowiek.
-Dlaczego?
-Żeby narobić mu nadziei. Lubię patrzeć jak z czasem ona gaśnie.
-Jesteś nienormalny.
-Uważaj na to co mówisz współpracowniczko. - upił kolejny łyk trunku - Jeśli ja taki jestem, to ty również. Nie zapominaj o tym. - milczałam przez chwilę, lecz on kontynuował - Jak zareagował, że wracasz ze mną? Pewnie był zdruzgotany.
![](https://img.wattpad.com/cover/309970676-288-k112496.jpg)
CZYTASZ
Play With Fire
RomanceTrzecia część Trylogii Destiny!! Zemsta ma moc niszczycielską, tak samo jak ogień. Jeśli obu za bardzo dasz się pochłonąć, przepadniesz na wieki. Książka zawiera sceny uważane za kontrowersyjne. 🔞