Michael:
Po dwóch, trzech piwach w nocy z soboty na niedzielę pomyślałem sobie, że powinienem pojechać do Luke'a i wziąć go na małą przejażdżkę, pokazać mu Sydney nocą. Nigdy nie spacerował po ciemku, bał się. Zwierzył mi się, kiedy u niego byłem. Wsiadłem do mojego czarnego auta i bez zapinania pasów szybko wyjechałem. Mknąłem przez śpiące miasto jak wariat. Czerwone światło. Po co to komu?
Na chuja mi to - rzekłbym.
Przejechałem na czerwonym upewniając się, że samochód przed którym mam się zatrzymać jest wystarczająco daleko, abym mógł sam przejechać przez swoją drogę. Przemknąłem dość szybko. Jechałem na obrzeża, gdy nagle w lusterku zauważyłem radiowóz.
Serio, teraz?
Nie możecie wpieprzać pączków jak zresztą zawsze?
Zjechałem grzecznie na pobocze i czekałem na jednego wysokiego i szczupłego policjanta i drugiego niskiego i grubego. Kto dał mu tą pieprzoną pracę? Nikogo nie złapie, jedynie przeceny na pączki w supermarketach.
Opuściłem szybę patrząc na nich niewinnym wzrokiem.
- Coś się stało, prze pana?
- Przejechanie na czerwonym świetle - notował coś w swoim notesiku ołówkiem - zakłócanie porządku w nocy, duża prędkość...
- Ale...
Wciągnął powietrze i mówił dalej.
- Do tego dochodzi nie zapięcie pasów i jazda pod wpływem alkoholu.
Zajebiście. Jeszcze sprawdźcie mi bagażnik, czy może tam nie mam martwego pieprzonego jednorożca.
- Poproszę prawo jazdy - powiedział ten gruby.
Oczywiście, że je miałem. Zawsze mam, nie wyciągam go nawet z auta.
Podałem posłusznie.
Zaczął znowu coś pisać w notesie i oddał dokument.
- Jedzie pan z nami. - powiedział.
- Przejażdżka? Super...
- Z noclegiem w finale podróży, panie Clifford.
Po nazwisku, to po pysku, łysa pało.
- Mogę zadzwonić po kolegę, aby wziął moje auto?
- Oczywiście.
Zadzwoniłem po Caluma, który zjawił się kilka minut potem. Dałem mu kluczyki a on odstawił mój samochód pod mój dom.
Wyciągnęli kajdanki i mnie zakuli.
- Obejdzie się bez tego? - zapytałem i cicho syknąłem.
- Takie prawo - wzruszył ramionami wyższy policjant i weszliśmy do radiowozu.
Grzecznie siedziałem z tyłu i patrzyłem na śpiące miasto, znowu...
~*~
- Mogę zadzwonić do przyjaciela? Proszę, to bardzo ważne - błagałem niskiego blondyna, kiedy byliśmy w areszcie.
- Niech ci będzie, tam masz telefon - pokazał mi budkę.
Grzecznie podziękowałem i podszedłem. Wykręciłem numer Luke'a, mam nadzieję, że nie będzie zły, że dzwonię w środku nocy.
- S-słucham? - usłyszałem jego zaspany głos w słuchawce.
- Luke, jestem w areszcie
- Gdzie?
CZYTASZ
Zaakceptuj mnie.
Fanfiction"Gdybyś był mną, a ja byłbym tobą, to zaakceptowałbyś mnie?" #26 in Fanfiction