Trzy.

1.7K 194 47
                                    

Luke:

Sobota. O tak, ten dzień zapowiadał się cudownie, bo oczywiście nie było szkoły.

No dobra, szkoła szkołą, ale te fałszywe mordy kłapiące na twój temat 24 na dobę każdego by doprowadziły do szału.

Zwlokłem się z łóżka i przez chwilę leżałem na ziemi przytulając ciemne panele.

Złapałem za telefon, żeby sprawdzić która godzina. 12:00, nie jest tak źle.

Prawda?

Wstałem chwiejąc się na boki, pewnie to musiało śmiesznie wyglądać.

Poczłapałem do łazienki i wziąłem prysznic, po czym umyłem zęby.

- Maaaaaamo - mówiłem schodząc powoli po schodach trzymając się poręczy.

- Słucham?

- Kuuuuup mi gitarę 

- Lucas

- Co? Dobrze wiem, że chciałabyś widzieć mnie szczęśliwego - uśmiechnąłem się nienaturalnie szeroko i patrzyłem swojej ogarniętej już mamie w oczy robiącą sobie herbatę.

- Pomyślę.

Halo, ale jak prosiłem tak o telefon, to działało!

Przestałem się uśmiechać i teraz patrzyłem na nią smutno.

- Jaką chciałbyś tą gitarę? - westchnęła

- No, taką... gitarową - wypaliłem głupstwo po chwili próby użycia mózgu.

- Potem ci ją kupie

- Potem, czyli kiedy?

*~*

3 dni później.

- Luke, ta jest ładna - powiedziała pokazując mi czarną gitarę.

- O nie, czarne są brzydkie - potrząsnąłem głową i złapałem za instrument koloru ciemnego drewna.

- Myślisz, że ta będzie OK?

- Tak myślę - usiadłem na krześle z gitarą sprawdzając, czy jest dla mnie wygodna

Okazało się, że lepszej gitary nie mogłem sobie wybrać. Była cudowna i taka hm... no... wygodna!

A więc to ty będziesz moją drugą miłością pomyślałem uśmiechnięty.

Po godzinie byliśmy już w domu, a ja popędziłem z instrumentem do swojego pokoju ledwo po ściągnięciu butów.

Wyciągnąłem z woreczka kostki do grania, które mama mi dokupiła.

Byłem w nich mega zakochany, miałem słabość do kostek do gitary.

Najlepsza moim zdaniem była czarna z czerwonym "X".

Złapałem za telefon uradowany i w kontaktach znalazłem numer do Clifforda. Było to dosyć łatwe, bo miałem tam tylko rodzinę.

- Słucham? - odezwał się mój "kolega", jeśli tak to mogę nazwać

- Kiedy mogę do ciebie wpaść z gitarą?

- Jutro będę sam w domu, więc pasuje ci na jutro?

- Oczywiście, że pasuje! - próbowałem opanować swój głos, ale moje serce chyba miało już spakowane walizki i mówiło "wyskakuje stąd Luke, miłego opanowywania się beze mnie".

- Pierwsza lekcja za darmo, a za następne płacisz. Mogę przyjąć zapłatę w naturze.

Zamurowało mnie.

Zaakceptuj mnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz