Rozdział 3

99 3 1
                                    




Od chwili, gdy ostrożnie kładzie ciało na szpitalnym łóżku, Harry nie może oderwać wzroku. Patrzy na brudny koc, który bardziej przypomina starą, podartą szmatę. Widzi wszędzie krew. Krew na kocu. Skorupy krwi na szarej skórze z rozcięciami, śladami ugryzień, siniakami, tworzącymi czarne plamy. Krew na niemal czarnych od brudu, przerzedzonych włosach. Czerwone smugi na twarzy porytej głęboką blizną ciągnącą się od skroni poprzez zapadły policzek, żuchwę aż do rozciętych ust. Czuje odór ludzkich ekskrementów. Po raz pierwszy w życiu jest tak wstrząśnięty, że zamiera w bezruchu i patrzy na ciało, nad którym pochylają się uzdrowiciele. Gdy gwałtownie zdejmują koc, z ciała wydobywa się słaby szloch, który bardziej przypomina kwilenie rannego zwierzęcia. Harry niemal zapomina jak oddychać, widząc tak wygłodzone ciało, szkielet z brudną, pooraną cierpieniem skórą. Otrzeźwienie przychodzi chwilę później, gdy odnalezione ciało zaczyna głośniej płakać. W kilka sekund przeciska się przez bezimienny tłum uzdrowicieli i instynktownie łapie ciało za poranioną dłoń.

- W porządku, jesteś bezpieczny. Już po wszystkim. Jesteś w szpitalu - mówi do niego drżącym głosem z gardłem zaciśniętym z emocji. - Jesteś bezpieczny - powtarza.

Czuje jak dłoń, którą trzyma, sztywnie. Potem ciało patrzy na niego. Harry widzi jedną szarą tęczówkę, gdyż drugie oko jest zupełnie niewidoczne, tak mocno podbite i spuchnięte. Obserwuje jasne ślady łez na brudnej skórze i pocięte, wysuszone na wiór, drżące wargi.

- Trzeba go natychmiast nakryć. Jest nagi! - Potter słyszy silny głos Luny Lovegood i niemal sapie z nagłej ulgi.

Luna jest utalentowaną uzdrowicielką w Szpitalu św. Munga. Jako jedna z nielicznych umiejętnie łączy magiczne leczenie z mugolską medycyną. Wymienia z nią porozumiewawcze spojrzenie i ponownie skupia się na przerażonym ciele.

- Harry, proszę mów do niego. Musimy ocenić obrażenia - prosi łagodnym głosem i dziwi się, skąd kobieta bierze swój spokój.

Kiwa głową, przełykając i mocniej ściskając dłoń, chcąc przywołać uwagę ciała. Znów patrzy na niego, a Harry ma pustkę w głowie. Nie może uwierzyć, że to Draco Malfoy. Tylko szara tęczówka i jedno przebijające się jasne pasmo włosów zdradza, kim jest. Reszta to strzępy. Czarne, pokrwawione i brudne strzępy.

- Harry, proszę! - Głos Luny staje się bardziej ostry.

- Hej, patrz na mnie... Popatrz... - mówi do ciała. Ma wrażenie, że to sen. Okropny, pomylony koszmar. Jego umysł nie umie przyjąć, że patrzy na Draco Malfoya. - Wiesz kim jestem? - pyta, czekając na jakąkolwiek odpowiedź, lecz ciało tylko trzęsie się. Gdy znowu ściska dłoń, ciało w końcu zaprzecza głową, wykrzywiając bardziej pocięte usta. - Jestem Harry. Harry Potter... Znamy się ze szkoły z Hogwartu - mówi, pilnując żeby ciało na niego patrzyło. - Teraz jestem aurorem. Jesteś bezpieczny. Przysięgam, jesteś już bezpieczny. Widzisz uzdrowicielkę z blond włosami? To Luna. Też ją znasz... Jest najlepszą uzdrowicielką, jaką znam. Pomoże ci.

Jednak ciało dalej jest niespokojne, syczy z bólu, drży i szlocha, gdy je dotykają.

- Hej, Malfoy. Popatrz na mnie. Malfoy... Draco... - Potter pierwszy raz w życiu używa imienia, delikatnie przyciągając jego dłoń w swoją stronę. - Patrz cały czas na mnie, słyszysz? Draco, patrz na mnie. Musisz tylko wytrzymać, dobrze?

Wydaje mu się, że kiedy ściska dłoń ciała i wyrzuca z siebie kolejne słowa, staje się ono nieco spokojniejsze Wciąż szlocha, ale patrzy na niego i wydaje się, że go słucha. Harry kątem oka widzi, że Luna podnosi szpitalne prześcieradło, którym przykryli ciało, patrzy na brakujące ramię, patrzy na zniszczone dolne partie ciała. Przyjaciółka nie musi nic mówić. Zna jej wyraz twarzy, jej charakterystyczne zagryzienie górnej wargi, gdy nie wie, co robić. Harry już wie, że jest bardzo źle, być może na tyle, że to kwestia jebanego czasu.

Schemat  |  drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz