Rozdział 46.1

127 31 11
                                    

Wołanie o pomoc




- Wu! Wu!

Droga była wyboista. Chen Xing miał obie ręce związane za plecami i był przywiązany do grzbietu konia za pas. Słychać było brzęk metalowych płyt; Sima Wei, ubrań w czarną zbroję, wybiegł z gór Yin z Chen Xingiem. Podróżowali szlakiem handlowym za Wielkim Murem i skręcili na wschód.

Sima Wei go uprowadzili. W mgnieniu oka nakłonił konia do przebycia kilkuset mil. Po drodze mijali nawet Chi Le Chuan, ale on nie poszli na północ drogą do rzeki, aby wejść na Wielki Mur, zamiast tego kontynuowali podróż na wschód.

W południe Sima Wei zrzucił Chen Xinga na ziemię, poluzował liny, a następnie rzucił mu herbatnika i od niechcenia wskazał na strumień niedaleko stąd.

- Xiang Shu przyjdzie i mnie uratuje. - Chen Xing pożarł ciastko i zerwał trochę suszonego jedzenia, ponieważ był absolutnie głodny. Uznał, że „mądry człowiek poddaje się okolicznościom"; ponieważ nie było sensu stawiać oporu, głowił się nad tym, jak spowolnić Sima Wei.

Gdy podróżowali, Sima Wei nie reagował na to, co powiedział Chen Xing. Tym razem odpowiedział ściszonym głosem:

- Nie zrobi tego. Po prostu pomyśli, że sam odszedłeś.

Te słowa uderzyły Chen Xinga w jego bolące miejsce - cholera, co by było, gdyby naprawdę pomyślał w ten sposób? Mówił o odejściu, zanim Xiang Shu poszedł w góry.

To było bardzo możliwe! Przedtem też wyszedł tak po prostu, nie mówiąc ani słowa. Różniło się to od tego, jak Xiang Shu widział go porwanego na własne oczy. Xiao Shan spał, więc nikt nie poinformuje Xiang Shu, że on, Chen Xing, został schwytany. W tym okresie wierzył, że ma swoje obowiązki jako Wielki Chanyu, więc zawsze sugerował, że odejdzie, ilekroć rozmawiali.

Gdyby Xiang Shu pomyślał, że Chen Xing odszedł po cichu, ponieważ nie chciał się pożegnać, sam wróciłby do Karakorum i nikt by już nie przybył. Musi sam znaleźć sposób, aby wyrwać się z tej sytuacji!

Kilka wron siedziało na szczycie drzewa. Chen Xing spróbował aktywować swój Lampion Serca kilka razy, ale nie wyczuł Xiang Shu. Może był za daleko, a może... Mógł tylko zaakceptować tę bezradną rzeczywistość - Xiang Shu nie przyjdzie, by go uratować.

Tak więc Chen Xing mógł tylko zaplanować swój własny opór. Po drodze nie przestawał knuć, myśląc o tym, jak się wymknąć, podczas gdy ten dupek nie zwracał na niego uwagi. Jednak Sima Wei ani nie jadł, ani nie spał. Za każdym razem, gdy zatrzymywali się, aby odetchnąć, robili to ze względu na Chen Xinga i kontynuowali drogę po tym, jak skończył odpoczywać. Chen Xing w ogóle nie mógł znaleźć szansy na ucieczkę.

Próbował wydobyć z niego informacje, ale Sima Wei był wycofany i nigdy mu nie odpowiadał. W ten sposób podróżowali z pełną prędkością przez sześć dni.

- Wstań, ruszamy - rozkazał Sima Wei.

- Dokąd u licha chcesz mnie zabrać?! - Dopytywał Chen Xing. Sima Wei nie odpowiedział, więc Chen Xing kontynuował: - Chcę się zdrzemnąć. Zaraz dostanę bóli od tak długiej jazdy na koniu.

Tak więc Sima Wei mógł tylko pozwolić mu pozostać tam, gdzie był, podczas gdy on sam wstał, aby zbadać otoczenie.

Widząc, że Sima Wei wychodzi z lasu, Chen Xing rozejrzał się, po czym odwrócił się i zaczął uciekać.

Dinghai Fusheng Records | Tom 2: Cangqiong Yilie [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz