Żyjemy w świecie, gdzie sztuką jest nie zgubić swoich wartości i umieć twardo stąpać po ziemi. Bardzo łatwo jest stracić odpowiednią drogę i poplątać się w słuszności swoich istotnych wyborów. Kiedy każdy członek społeczności, w których żyjemy, takich jak rodzina, szkoła, praca oczekuje od nas innej postawy przestajemy wiedzieć kim jesteśmy tak naprawdę, w środku.
Szkoła od najmłodszych lat wymagała ode mnie zamknięcia się w sobie, żeby nie narażać się na brak zrozumienia i tolerancji ze strony innych. Jednak z czasem okazało się, że niezależnie od tego, jak bardzo się starałem ukryć prawdziwego siebie, ludzie nadal widzieli we mnie coś, co odbiegało od ich definicji normalności.
Rodzina również wymagała ode mnie udawania i skrycia się w sobie, żeby chociaż stwarzać pozory „idealnego dziecka", którym można się pochwalić przed innymi. Ale zawsze brakowało mi wiele do ideału. Byłem tym dziwnym dzieckiem, a nawet problematycznym wyrzutkiem, którego marne losy były tematem głupich dyskusji wśród rodziny. Moja kolejna zmiana szkoły nie wywoływała już u rodziny żadnego zdziwienia, tylko głupie podśmiechiwanie pod nosem.
Przyszło nam żyć w czasach, gdzie każda „inność" jest szykanowana przez rówieśników i staje się dla nich powodem do sprawiania krzywdy drugiej osobie. Ludzie myślą, że ich kompleksy oraz brak świadomości i doinformowania dają im przyzwolenie na przemoc psychiczną lub fizyczną, ale tak naprawdę nigdy nie będzie to usprawiedliwieniem krzywdzenia innych.
Kiedy we wczesnych latach szkoły podstawowej w sklepach wybierałem te słodkie, różowe zeszyty z uroczymi obrazkami, mama kręciła głową i powtarzała, że przecież każdy chłopiec chciałby te niebieskie, z ilustracjami aut albo dinozaurów. Ciągle powtarzane były mi słowa o tym, że mam być jak inni chłopcy. Przez to już od najmłodszych lat byłem wychowywany w przeświadczeniu, że coś jest ze mną nie tak i różnię się od innych.
Ale nie wiedziałem dlaczego.
O tym, co różniło mnie od innych chłopców, dowiedziałem się dopiero mając około czternastu lat, kiedy bliską przyjaźń z pewnym chłopakiem zacząłem określać jako coś więcej. Moje serce zaczynało bić przy nim znacznie szybciej i mocniej, a umysł wariował. Czułem motyle w brzuchu i uczucie, którego nie do końca potrafiłem opisać - a było nim zauroczenie.
Po tym, gdy mając niespełna 15 lat, odważyłem się przekazać temu chłopakowi to, co do niego czuję, a on zdeptał moje serce i upokorzył przed całą szkołą, nigdy więcej nie otworzyłem się ze swoimi uczuciami. Przed nikim.
Wtedy utwierdziłem się w przekonaniu, ze jestem inny, gorszy od innych.
Pragnąłem jedynie akceptacji, nie oczekiwałem niczego więcej. Nie liczyłem nawet na sympatię ze strony rówieśników. Chciałem jedynie, aby nikt mnie nie dręczył oraz żebym mógł żyć w spokoju. Nie zawierałem żadnych relacji, nawet tych przyjacielskich, bo bałem się odrzucenia, zranienia oraz krzywdy. Te obawy były uzasadnione, bo nie znałem nikogo, kto nie miałby wobec mnie złych zamiarów.
Przez te wszystkie sytuacje, które mi się przytrafiły, moje spojrzenie na świat i ludzi było z góry nastawione sceptycznie, a na każdego człowieka patrzyłem jak na łowcę, który szuka ofiary. Z pewnością brakowało mi przepracowania traum z psychologiem, który być może pomógłby mi otworzyć się na ludzi, ale nie uważałem, że było warto. Chciałem jedynie ukryć się w cieniu.
Ale to nie było już możliwe.
Teraz, gdy ledwo zdążyłem wejść do szkoły, już na językach ludzi słyszałem nazwisko swojego kuzyna oraz moje. Pewnie wszyscy już plotkowali o tym, kim jestem, obstawiali jak będę się zachowywał, albo czy jestem do niego podobny. A zdecydowanie nie jestem i gdyby nie to głupie powiązanie rodzinne, to nawet by mnie tutaj nie zauważyli.
Zgodnie z planem lekcji, który kilka dni temu otrzymałem od pani dyrektor, miałem zacząć dzisiejszy dzień matematyką, której nie dość, że nienawidziłem, to nie umiałem aż do takiego stopnia, że niezmiennie od kilku lat mam z tego przedmiotu zagrożenie. Przez to jeszcze bardziej bałem się pójścia na tę lekcję i stres ogarniał całe moje ciało. Nie chciałem więcej problemów.
Oprócz kilku dziwnych spojrzeń ze strony maturzystów, udało mi się przeżyć ten dzień bez większych problemów, a lekcje dobiegły już końca. Jednak wszystko mogło zmienić się właśnie teraz, ponieważ poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, a moje serce zadrżało.
Odwróciłem głowę do tyłu, a moim oczom ukazała się niewysoka kobieta o jasnych włosach. Jej wyraz twarzy był przyjemny, co nieco podniosło mnie na duchu.
– Marku, chciałabym z tobą porozmawiać – powiedziała z uśmiechem na twarzy, na co również odpowiedziałem małym uśmiechem. – Zapraszam cię do mojego gabinetu, to potrwa chwilę.
Od razu ruszyłem tuż za kobietą i gdy dotarliśmy do niezbyt dużego pomieszczenia, ozdobionego w staroświeckim stylu, zająłem wskazane przez nią miejsce. Zadała mi kilka pytań o to, jak czułem się dzisiaj w szkole i jak minęły mi lekcje. Spytała o moją sytuację z matematyką, zmartwiona wynikami z poprzedniej szkoły oraz poprosiła, żebym nadrobił zaległości. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, bo około dziesięciu, może piętnastu minut, a później mogłem już opuścić budynek.
Wychodząc ze szkoły, przechodziło się przez dziedziniec, na którym w tej chwili było mnóstwo osób. Trwała przerwa, a uczniowie starszych klas siedzieli na murku i palili papierosy, śmiejąc się i krzycząc coś do siebie nawzajem.
Wśród tłumu nastolatków zauważyłem mojego kuzyna, który wzburzony kłócił się o coś z innym chłopakiem. Nie znałem tego drugiego, a od tyłu dostrzegłem jedynie jego brązowe włosy i... cięty język.
Przepychali się, w międzyczasie wyzywając się nawzajem, a ludzie wokół to obserwowali i nagrywali. Niewiele widziałem, a zbliżać się nie chciałem, więc nie miałem pojęcia o co się kłócili. W pewnym momencie ich wyścig wyzwisk ucichł, a Kuba wymierzył chłopakowi silny i celny cios. Z nosa chłopaka polała się krew, a ludzie zebrani dookoła nich albo bili brawo, albo buczeli z niezadowoleniem.
Czułem ogromne obrzydzenie wobec osób, które zamiast zatrzymać tę bójkę, podsycali ją i z zaciekawieniem oglądali, jak ich koledzy leją się po mordach.
Naprawdę, nie mogłem dłużej patrzeć na tę gloryfikację przemocy, więc poprawiłem plecak na ramieniu i wyszedłem poza teren szkoły, kierując się na drogę do domu.
W mojej głowie plątały się w tej chwili bolesne wspomnienia z doświadczanych przeze mnie w poprzednich szkołach nieprzyjemności i z tego, że nikt nigdy nie chciał mi pomóc.
Miałem świadomość, że bójki nastolatków pod murami szkoły były czymś nagminnym i stanowiły dla niektórych nawet formę rozrywki, ale widok tych wszystkich telefonów i tłumu pochwalającego przemoc obudziły we mnie okropne wspomnienia.
•••
Hejka, jak wam się podoba? Czekam na wszystkie opinie ❤️
CZYTASZ
✎ 𝐁𝐀𝐃 𝐒𝐓𝐀𝐑𝐓 • 𝐊𝐗𝐊
Fanfic„Początki bywają różne, ale nasze były wyjątkowo trudne. Czy spisały naszą wspólną historię na straty? A może zły start wróży dobre zakończenie?" Życie od zawsze rzucało Markowi kłody pod nogi. W poprzedniej szkole był ofiarą wyśmiewania przez rówie...