Rozdział 6 Bajka

367 102 261
                                    

{Słowo wstępu}
{Czuję, że powinnam wyjaśnić moje nagłe zniknięcie z Wattpad. Ostatnio czułam się wypalona pisarsko - ciężko było mi usiąść do pisania, a co dopiero stworzyć kilka nowych zdań. Potrzebowałam przerwy i nowej weny. Na szczęście udaje mi się wyjść z tego zastoju. Chociaż nie mogę jeszcze obiecać regularności, daję wam słowo, że rozdziały będą pojawiać się częściej. Dokładam również wszelkich starań, aby były jak najlepiej dopracowane. Mocno ściskam, z_autorka}

Był już środek nocy, gdy wyjrzałam przez balkon. Ogród był całkowicie zaśmiecony i zniszczony. Zarzuciłam na siebie bluzę i zabierając telefon z komody, usiadłam na krześle balkonowym. Oparłam głowę o mury domu wsłuchując się w ciszę, która nastała. Chłodny powiew wiatru przeleciał po mojej skórze, powodując dreszcze na całym ciele. Mimo późnej godziny nie czułam się zmęczona. Wypuściłam głośno powietrze, przez co ciepła para wydostała się z moich ust.

Nagle zauważyłam błysk z podwórka obok. Podniosłam się, a moim oczom ukazało się kilka samochodów wjeżdżających na podjazd. Była prawie trzecia w nocy! Z domu wyszedł Ares, ubrany w ciemną koszulkę i spodnie garniturowe. Wyrzucając niedopałek papierosa, wsiadł na siedzenie pasażera jednego z pojazdów. Początkowo nie byłam pewna czy to on. Potem jednak uświadomiłam sobie, że jedynym blondynem z tatuażami, który tam mieszka jest właśnie Ares.

Przyglądałam się jeszcze chwilę, jednak samochody szybko odjechały, a wokół znowu nastała cisza.

Mimo później pory wybrałam numer Daniela. Ostatnio nasza relacja trochę zmieniła się. Chyba można powiedzieć, że zostaliśmy parą, chociaż żadne z nas nie powiedziało tego oficjalnie. Nie odebrał, ale nie zdziwiło mnie to. Przecież nie musiał być na każde moje zawołanie.

Chciałam odłożyć telefon na parapet, jednak moją uwagę przykuło opakowanie papierosów, które leżało na nim. Nie paliłam, więc nie powinno się tutaj znaleźć. Chwyciłam biało–czerwone opakowanie do rąk i przeglądnęłam się mu uważnie. W środku brakowało kilku fajek, więc stwierdziłam, że to pewnie ktoś z imprezy wszedł na balkon Theo, który był tuż obok i zostawił. Przynajmniej tak próbowałam sobie to tłumaczyć, ponieważ nie potrafiłam znaleźć żadnego innego sensownego wytłumaczenia, jak ono się tutaj znalazło. Nachyliłam się nad barierką balkonu i delikatnie przerzuciłam papierosy na balkon brata.

Rozglądnęłam się dookoła, czy aby nikt przypadkiem tego nie widział, a gdy byłam pewna, że zostałam niezauważona, wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Przykryłam się kocem i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

Przebudziłam się wczesnym rankiem w łóżku. Spod sennych powiek spojrzałam w stronę wyjścia do pokoju. Drzwi były otwarte i do pokoju wpadało światło z korytarza. Wydawało mi się, że widziałam tam sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Odwróciłam się jednak na drugi bok, będąc pewna, że to po prostu któryś z braci szwenda się po korytarzu.

Obudziło mnie tłuczenie w drzwi. Otworzyłam je i zastałam w nich zielonowłosego i blondyna. Przeskanowałam ich wzrokiem, obaj stali bez koszulek, w ciemnych krótkich spodenkach i rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Wyglądali naprawdę podobnie, jedynie Ares miał bardziej zarysowane linie mięśni i żuchwy. Ich wzrok był naprawdę wkurzony.

— Słucham? — zapytałam, jeszcze pół śpiąc.

— Kochana siostrzyczko — powiedział Theo z sztucznym uśmiechem na twarzy. — Chciałbyś mi pomóc się tego pozbyć, co nie? — zapytał, wskazując na swoje włosy.

Westchnęłam głośno i zaprosiłam ich do swojego pokoju. Z Theo nie było większego problemu, weźmiemy rozjaśniacz, a później farbujemy na brązowo. Gorzej z Aresem, bo henna schodzi po około dwóch tygodniach.

W drodze do siebie [w trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz