Docieram na miejsce dopiero po godzinie. Biorę głęboki wdech, wciskam przycisk w górę i czekam na windę.
Sam wieżowiec robił wrażenie, gdy się na niego spojrzało, ale w momencie jak się przekracza próg windy, widok potrafi zaskoczyć. A wystarczy tylko duża szyba.
Patrzę na zmieniające się cyfry i zastanawiam się czy, aby na pewno wcisnęłam dobrą liczbę. Opuszcza mnie ta wątpliwość, gdy drzwi otwierają się na szesnastym piętrze. Korytarz, który również posiada duże i szerokie szyby przykuwają moją uwagę, bardziej niż drzwi.
Szybko otsząsam się z chwilowego zawieszenia i ruszam w stronę wejścia.
Docierają do mnie odgłosy kłótni i płacz dziecka. Zaglądam do środka przez szparę i zauważam dwóch mężczyzn i jedną kobietę, która próbuje okiełznać tą dwójkę. Zdziwiona przyglądam się sytuacji dobrych parę chwil, zanim jedno z nich mnie nie zauważa. Ale się w kopałam.
- Wejdź. Damien prawda? - odzywa się młodszy z mężczyzn. Zapewne ten, z którym rozmawiałam przez telefon parę godzin wcześniej.
Kiwam na potwierdzenie głową, przełykając głośno ślinę, jak zaprasza mnie gestem ręki, abym do niego podeszła, więc to robię. Zamieram, gdy zarzuca na mnie swoję ramię.
- Damien zostaje opiekunką mojego syna - zdziwiona spoglądam na zaciśniętą szczękę chłopaka. Później patrzę w dół bojąc się nawiązać kontakt wzrokowy z kimkolwiek w tym pomieszczeniu. - Możesz brać wnuczka na weekendy do siebie, ale w tygodniu zostawiasz go jej. - Ściska mocniej moje ramię, aż dostaję zimnych potów. Akurat w tym momencie przypomniałam sobie o nim.
- Przemysł to, jest piątek, więc masz cały weekend dla siebie. - Słowa opuszczają usta kobiety jak największa obelga. - Wychodzimy.
Dopiero teraz zuważam kłębek czarnych włosów ukrywających się za nogą mężczyzny przede mną. Rusza za swoją zapewne babcią, bojąc się obrócić.
- To nie jest zdrowe, dla dziecka - są to ostatnie słowa, które słyszę zanim drzwi się zamykają.
Brunet wzdycha i puszcza mnie dając swobodę ruchu. Rozluźnia się? Chyba można to tak nazwać, bo zdejmuje krawat i odpina dwa guziki przy szyi. Zaprasza mnie, abym poszła za nim, więc po chwili znajdujemy się w kuchni.
- Napijesz się czegoś? - Zbita z tropu i zdziwiona lekką chrypką gospodarza mówię ciche "poproszę wodę". - Nie ma co się przejmować. To tylko para staruszków. Proszę.
Podaje mi wodę i siada na przeciwko ze swoją. Dopiero teraz mam szanse przyjrzeć się jego dwukolorowym oczom ukrytymi pod wachlarzem gęstych rzęs.
- Nie mogę ci przedstawić syna z wiadomych przyczyn. Zwykle nie jest taki przestraszony.
- Nie pytałam...
- Irmina prawda? - zaczyna kołysząc szklanką, z której następnie pije przyglądając mi się.
- Tak - sile się na entuzjastyczny ton z myślą, że rozluźnię jakoś atmosferę.
- Isaac Zeyer - poważnieje niemal odrazu. Coś nie przypasowało mi w tym chłopaku, więc staram się być czujna, podpiera głowę na ręce, mamrocząc coś jeszcze pod nosem. - Nie mogę ci dać umowy, ponieważ jej nie mam. To była spontaniczna decyzja.
Kiwam głową na znak, że rozumiem. Zaczynam dłubać paznokciami w swoich cargo stresując się co mogę jeszcze dodać, aby podtrzymać rozmowę? O ile można parę słów nazwać rozmową.
- Nie jesteś zbytnio rozmowna - zauważa.
- Nie po prostu, powiedział pan, że była to spontaniczna decyzja...
CZYTASZ
APPEARANCES ARE DECEPTIVE [18+] (ZAWIESZONE)
RomanceMiałeś kiedyś tak, że pech towarzyszył ci całe życie? A może zostałeś zmuszony do robienia, niektórych rzeczy? Irmina Damien doświadczyła wszystkiego co najgorsze, tak myślała, aż nie pewien mały incydent. Pozory mylą, te dwa słowa idealnie opiszą k...