Wiadomość o planowanym buncie była jak grom z jasnego nieba. Myślałam, że po tym co się stało z ostatnim ambasadorem i jego sympatykami przez jakiś czas zapanuje względny pokój. Nie mogliśmy sobie pozwolić na kolejne zamieszki. Wiedziałam, że tym razem Kolektyw nie będzie pobłażliwy i jeśli szybko się z tym nie uporam usuną mnie i to dosłownie. Kary, które wymierzali były drakońskie. W najlepszym razie czekało mnie zesłanie do koloni karnej, w najgorszym to co spotkało mojego poprzednika. Publiczne rozstrzelanie było najsurowszą istniejąca karą. Na Medei była ona zakazana, ale w koloniach obowiązywało zupełnie inne prawo. Częściowo to właśnie z tego powodu Zjednoczony Koalicja Planet tak bardzo chciała wpłynąć na Kolektyw. Dla nich byliśmy galaktycznymi tyranami, gdyż nasze planety nie miały autonomii. Bardzo dawno temu, kiedy zaczynała się kosmiczna ekspansja i został wynaleziony napęd nadświetlny kilku władców dawnych ziemskich państw utworzyło Kolektyw. Początkowo ściśle współpracowali z ZKP, ale Ziemianom zaczęły się nie podobać ich metody i to w jaki sposób prowadzili kolonizację nowych planet. Galaktyka była wtedy u progu konfliktu zbrojnego. Ostatecznie każdy poszedł w swoją stronę. Koalicja skupiła się bardziej na planetach wewnętrznych, a Kolektyw na zewnętrzych. Przez długi czas ten model działał, ale później coś zaczęło się psuć i ludność zaczęła się buntować. Wtedy powołano specjalną jednostkę, do tłumienia zamieszek, której członkiem był Jack. Bezwzględni żołnierze wyprani ze wszystkich pozytywnych emocji, których jedynym zadaniem było niedopuszczenie do powstania jakiejkolwiek rysy na nieskazitelnej powłoce Kolektywu. Nikt postronny nie wiedział jak naprawdę wyglądało ich szkolenie i czego się na nim nauczyli. Ludzie opowiadali różne opowieści, niektóre z nich brzmiały tak makabrycznie, że włos się na głowie jeżył. Może dlatego właśnie Jack był taki, a nie inny. Czasami zastanawiałam się co by było jakbyśmy poznali się w zupełnie innych okolicznościach, czy nadal byśmy się nienawidzili, a może byłoby wręcz odwrotnie. Nie poznam jednak już odpowiedzi na to pytanie.
Musieliśmy szybko podjąć odpowiednie kroki. Sytuacja powoli wymykała nam się spod kontroli. Jeden niewłaściwy ruch i mogło być po nas. Byłam biegła w dyplomacji, ale wiedziałam, że w tym przypadku na nic ona mi się nie przyda. Reguły od lat były jasne i zabraniały jakichkolwiek negocjacji z buntownikami. Należało ich szybko wyeliminować, najlepiej tak, aby nikt postronny się o tym nie dowiedział. Dlatego też wiedziałam, że będę musiała ściśle współpracować z Felerem.
Zmierzałam właśnie do hangaru. Jack wysłał mi zaszyfrowaną holograficzną wiadomość, że spotkamy się tam, żeby omówić dalsze kroki. Wybrał sobie na to dość dziwne miejsce, ale wołałam nie próbować zrozumieć jego sposobu działania. Moi prywatni ochroniarze odprowadzili mnie aż pod samo wejście. Oczywiście jak na ambasadorkę przystało posiadałam kilka swoich prywatnych odrzutowców i jeden statek kosmiczny, którym mogłam czysto teoretycznie odlecieć z tej planety. Nie było to jednak takie proste i potrzebowałam na to oczywiście zgody Kolektywu. Każdy nieautoryzowany lot kończył się natychmiastowych zestrzeleniem. Byłam jak ptak w złotej klatce i coraz bardziej zaczynałam to odczuwać.
Felner czekał na mnie opierając się o jeden z mniejszych odrzutowców. Najczęściej był on wykorzystywany do podróży między miastami. Mieścił tylko sześcioro pasażerów i pilota. Miasta na Harlanie były dość sporo od siebie oddalone, więc odrzutowce były najszybszym sposobem podróży, ale były dość mocno limitowane ze względów bezpieczeństwa, dlatego też większość mieszkańców korzystała z harlańskiego magleva zbudowanego na wzór dawnych ziemskich pociągów. Podstawową różnicą między nimi była prędkość, którą nasza maszyna mogła rozwijać. Na większości odcinków był w stanie jechać nawet 700 km/h. Dzięki temu podróże nie zajmowały już tak wiele czasu jak w przeszłości. Nigdy nie byłam na Ziemi, więc przeczytałam o tym w jednych z nielicznych papierowych książek, które nadal się zachowały. Miałam do nich dostęp podczas nauki w Akademii. Wszyscy obecnie używali tylko czytników, a literatura w większości nie była zbyt górnolotna. Miała dostarczyć rozrywki masą i zachwalać Kolektyw i jego osiągnięcia. Jeżeli pojawiał się w niej jakikolwiek ziemski wątek to zawsze był nacechowany negatywnie.
CZYTASZ
Ambasadorka
RomanceLayla nigdy nie marzyła o zostaniu ambasadorką. Chciała eksplorować kosmos i okrywać niezbadane światy. Mogła zostać jednym z pionierów nowego galaktycznego porządku. Los miał wobec niej jednak zupełnie inne plany. Kiedy na jednej z planet należący...