Prolog. ✨

1.5K 48 39
                                    

Weszłam spóźniona na stadion - jak zwykle. Wiedziałam, że pewnie znowu oberwie mi się od trenera, ale na obecną chwilę się tym nie przejmowałam.

Starałam się wpasować w rozgrzewających się kolegów z drużyny, nie wzbudzając podejrzeń kapitana. Moje umiejętności skradania się, porównywane do tajnego agenta (wcale nie), na nic się nie przydały, przy czujnym oku Jude'a Sharp'a. Właściwie to nawet nie wiedziałam, czy on ma oczy. Zawsze nosił okulary. Może był ślepy, a jego umiejętności, tak jak u Daredevil'a, zawdzięczał słuchowi? No, na pewno nie przyszło mi się dowiedzieć, bo już po chwili słyszałam jego prześmiewczy głos za plecami.

- Wyles jak zwykle spóźniona. - wyprostowałam się, przymykając powieki i cicho wzdychając. To nie tak, że go nie lubiłam... Czasem, ale tylko czasem, dość mnie irytował. Szczególnie kiedy się puszył i pierdolił coś, że zwycięstwo jest sprawą pierwszorzędną i nie możemy zawieść trenera. Czyli jednak całkiem często.

- Sharp jak zwykle spostrzegawczy. - odpowiedziałam, gdy odwróciłam się do niego twarzą. Na moich ustach błądził niemrawy uśmiech. Gdybym miała opisać moją relację z Sharp'em, powiedziałabym, że jest skomplikowana. Niby się nie lubiliśmy, ale kiedyś się przyjaźniliśmy. Tolerowałam go i szanowałam oraz podziwiałam jako kapitana.

- Takie życie stratega. Co tym razem? - uniósł brew do góry, a ja szykowałam w głowie wymówkę. Niestety, niedane mi było się wytłumaczyć, pomimo zadanego pytania - Nie myśl tak wiele, bo mózg ci paruje. I tak ani mnie to nie obchodzi, ani w to nie uwierzę. Za to ty zrobisz ładnie dziesięć karnych okrążeń. - wzniosłam oczy do nieba, wzdychając, po czym bez słowa wykonałam zadane przez niego polecenie.

Kiedy skończyłam okrążenia, zorientowałam się, że chłopaki zaczęli trening, więc starałam się dostosować. Tego dnia Sharp postawił na pracę w grupach, a ja akurat stałam blisko bramki, do której kopał na zmianę David i Jude, a ich strzały bronił Joe, więc to na nich padła moja decyzja. Czy byłam z niej zadowolona? No niezbyt, ale moje lenistwo wygrało i stwierdziłam, że nie chce mi się zapieprzać na drugi koniec boiska, bo nie odpowiadają mi osoby, z którymi miałam ćwiczyć. Błagam was, nie byłam dzieckiem, żeby tracić cenny czas, na takie głupie fanaberie.

Kogo ja oszukuje; zanim zdążyłam chociaż mrugnąć, Sharp przywołał mnie do swojej grupy, przez co nie miałam wyboru, jak tylko do nich dołączyć. Więc niezadowolona, praktycznie ciągnąc za sobą nogi, podeszłam do chłopaków.

- Wyles, rozegramy mecz towarzyski we wtorek. - poinformował mnie Jude, kiedy oddałam piłkę David'owi. Kiwnęłam lekko głową, bardziej zastanawiając się, dlaczego zawsze mówimy do siebie po nazwiskach. Dosłownie. Od kiedy pamiętam, nigdy nie powiedział do mnie po imieniu - Nie interesuje cię z kim?

- Um... - udałam zamyślenie, po czym dopowiedziałam - Nie. Akademia Królewska ma najlepszą drużynę w kraju, więc pewnie i tak wygramy. Cieszę się tylko, że w końcu coś robimy. - posłałam mu znudzone spojrzenie, które miało tylko pokazać, jak bardzo mnie to nie interesuje. No bo taka jest prawda. Królewscy uchodzili za niepokonanych, więc nie miałam się czym przejmować. Na luzie.

- Tylko wiesz, Wyles, to nie będzie tylko zwykły mecz towarzyski. Gdybyś była na czas, wiedziałabyś, co mówił trener. - odgarnął z twarzy dreda, który wypadł mu z kitki, a ja miałam ochotę wyrwać mu te kłaki. On nigdy nie skończy wypominać mi mojego spóźnialstwa.

- Tylko wiesz, Sharp, możesz mi to przekazać. Albo i nie. - wzruszyłam ramionami, odwracając się do niego tyłem, kiedy usłyszałam za plecami swoje imię, wykrzyczane przez Joe'ego. Podał mi piłkę, bym też mogła trochę się poruszać - I tak mnie to nie obchodzi. - dokończyłam myśl, po czym skierowałam się na bramkę, wykonując moją jedną z popisowych technik - Piorun. Jej nazwa wzięła się od piorunów, towarzyszących piłce podczas strzału. Efektownie.

***** ***

Życie bez uczestnictwa w nim Jude'a Sharp'a byłoby za proste, więc los postanawiał napatoczyć mi go pod nogi, kiedy tylko to możliwe. A przynajmniej tak to widziałam. Bo jaki był procent szans, że przypadkiem spotkam go np. w parku lub na spacerze nad rzeką? Raczej mały. A jednak takie sytuacje miały miejsce dość często.

Chociażby wtedy, po skończonym treningu, kiedy wzięłam prysznic, przebrałam się, a nawet zrobiłam podstawowy makijaż (damska szatnia o tych godzinach świeciła pustkami, bo w szkole przebywały już tylko osoby, które miały dodatkowe lekcje lub, tak jak my, osoby należące do jakiejś drużyny), gdy wyszłam z szatni, nikogo nie zastałam, czego się spodziewałam. Przesiedziałam tam może z pół godziny. Lecz nie to jest ważne.

Ważne jest to, że kiedy wróciłam do domu (który znajduje się 10 minut drogi ze szkoły), to odłożyłam rzeczy i wyruszyłam na spacer. I wtedy, na tym spacerze, spotkałam Jude'a Sharp'a. Jeśli ten typ mnie nie śledzi, to zdecydowanie muszę zmienić miejsca, do których chodzę.

- Wyles. - kiwnął na mnie głową.

- Sharp. - odwdzięczyłam się tym samym, uśmiechając się cierpko.

- Już miałem do ciebie pisać, w związku z naszym meczem, ale chyba nie będzie takiej potrzeby. - uniósł kącik ust, co, z nieznanych mi powodów, zdenerwowało mnie.

- Streszczaj się. Z kim mamy ten mecz i co w nim takiego ważnego? - przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersi. Czy on nie może dać mi choć RAZ, jeden jedyny raz, spokoju?

- Mecz odbędzie się z Gimnazjum Raimona. A naszym celem nie będzie wygrana, a wybawienie na boisko jednego z zawodników. - uśmiechnął się chytrze. Lecz moja twarz pozostała niewzruszona. Bo bardziej od tego, kim są te randomy i dlaczego chcą kogoś wybawiać na boisko, zastanawiało mnie, od kiedy Akademii Królewskiej nie zależy tylko na wygranej?

~~~~~~~~~~~~

Cześć, to mój pierwszy fanfik, więc mam nadzieję, że wam się spodoba, że zostaniecie tu ze mną i przeczytacie moją twórczość do końca.

Rozdziały do ok. 27 były pisane w czasie teraźniejszym, potem zmieniłam na przeszły i będę poprawiać pierwsze rozdziały (raczej nie zmieni to fabuły), by wszystkie były w tym samym czasie. Jeżeli będziecie to czytać i gdzieś w połowie czas się zmieni, to znaczy, że do tamtych rozdziałów jeszcze nie dotarłam. Ale nie zrażajcie się tym <3.

~~~~~~~~~~~~
Cześć, to ja już po zakończeniu książki. Stworzyłam instagrama, na którym możecie mnie zaobserwować. Wrzucam tam jakieś informacje dotyczące mojego wattpada, bardzo chętnie odpisuję na wiadomości. Zapraszam 😘

 Zapraszam 😘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz