Rozdział 3. ✨

721 40 173
                                    

Piszę rozdziały po nocach, co może wpływać na ich treść. Z góry przepraszam 💁🏼‍♀️

~~~~~~

Wykorzystałam moment, w którym chłopak był zdezorientowany, na odsunięcie się na bezpieczną odległość. Nie chciałam, żeby mi oddał, broń Boże, ja nie chciałam, żeby on w ogóle mnie dotykał. Fuj.

- To za popchnięcie mnie na boisku. Należało ci się. - wzruszyłam ramionami - Arogancki Dupek. - ostatni raz zmierzyłam go spojrzeniem.

Rozejrzałam się po zdziwionych minach jego kolegów. No, też się nie spodziewałam. Ani tej wizyty, ani tego, że komuś przywalę. Właściwie, to powinnam siedzieć w domu i uczyć się do testu z angielskiego, który miał być następnego dnia.

Włożyłam ręce do kieszeni bluzy, gotowa do tego, żeby się odwrócić i uciec. Nie wiedziałam, czy chłopak miał zamiar mi w jakiś sposób oddać, czy też nie, ale jeśli tak, to nie miałam z nim szans. Wykorzystałam element zaskoczenia. Gdyby postanowił mnie dopaść, jedyny moim atutem byłaby prędkość.

Różowo-włosy przez chwilę przykładał dłoń, do, najprawdopodobniej, bolącego policzka. Spojrzał na mnie w osłupieniu, a szok i grymas bólu na jego twarzy zmienił się w gniew. Zrobiłam strategiczny krok do tyłu, a potem dwa, kiedy chłopak niebezpiecznie się do mnie przybliżył.

I kiedy już miałam się odwracać, by uciec z podkulonym ogonem, niczym okularnik trzy dni wcześniej, przed Dragonfly'em stanął Evans, zatrzymując go dłonią. Niezauważalnie wypuściłam wstrzymywane powietrze, dziękując, że to zrobił, bo szczerze się wystraszyłam.

- Kevin, wystarczy. Zarządzam przerwę. - powiedział ostro szatyn, a kiedy, tak zwany, Kevin, się nie ruszył, popchnął go delikatnie w stronę ławek - No już.

Chłopak jedynie prychnął, ale ustąpił i odszedł. I wtedy dopiero naprawdę odetchnęłam. Już myślałam, że dostanę po mordzie.

- Cześć. - zwrócił się do mnie Mark. Jego ton wydawał się poważny i niepewny jednocześnie, ale mimo tego na jego twarzy kwitnął uśmiech.

- Cześć, Evans. - odpowiedziałam, uśmiechając się blado. Czego bym nie zrobiła, kiedy patrzyłam na jego twarz, widziałam, jak obija się od niej piłka, a Jude, David, Daniel i Herman śmieją się.

- Dlaczego tu przyszłaś? W sensie, jest jakiś cel tego? - spytał, dość podejrzliwie, a ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy.

- Nie, nie, nie. Ja po prostu tędy przechodziłam. I was zobaczyłam. I tak jakoś wyszło... - zaczęłam się tłumaczyć, jakby go to w ogóle interesowało. Oczywiście, że go to nie interesowało. Nikogo by to nie interesowało - Właściwie to myślałam o was. Dużo. Po meczu. Bo wcześniej was nie znałam... - weź się już zamknij, bo się pogrążasz, kobieto.

- Oh, naprawdę?

- Tak. Ja... No wiesz, trochę ostatnio cię obiłam... - niezręcznie rozejrzałam się dookoła. Spoglądałam wszędzie, byle nie na niego.

- Ah, tak. Wiesz, nie szkodzi. To było niesamowite doświadczenie i mam nadzieję, że zmierzymy się kiedyś jeszcze raz! - ile w tym chłopaku było optymizmu, tego nie da się określić. Potraktowaliśmy go i jego drużynę jak gówno, a on wydawał się w ogóle nie zrażony.

- Przepraszam, Evans. To nie miało tak wyglądać. Nie z mojej strony. - odwróciłam ponownie od niego wzrok, którym spotkałam się ze wzrokiem Axel'a, który stał przy linii bocznej i nas obserwował. W zasadzie fajnie byłoby porozmawiać też z nim, ale może przy innej okazji.

- Jak już mówiłem, nie szkodzi! - uśmiechnął się szerzej, na co odpowiedziałam małym uśmieszkiem.

- Przekażesz to im? - kiwnęłam głową w kierunku odpoczywających chłopaków.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz